Anna Czerwińska: Mogłyby to robić same baby!
O kobiecym wspinaniu, samotnej epopei na Grani Tatr, odzierającym góry z tajemniczości Internecie oraz o narciarskich próbach zjazdu z K2 z Anną Czerwińską rozmawia Roman Gołędowski.
O kobiecym wspinaniu, samotnej epopei na Grani Tatr, odzierającym góry z tajemniczości Internecie oraz o narciarskich próbach zjazdu z K2 z Anną Czerwińską rozmawia Roman Gołędowski.
Mówiąc o wejściu na Mont Blanc, większość osób z pewnością myśli o drodze przez Aiguille du Goûter, znajdującej się po stronie francuskiej. Coraz częściej jednak, wobec jej ogromnego zatłoczenia, rosnącego wraz z ociepleniem klimatu ryzyka związanego z koniecznością przejścia przez zagrożony lawinami kamiennymi Grand Couloir, a wreszcie wobec ciągle rosnących cen w schronisku Goûter i surowych kar za nielegalne biwakowanie, ambitniejsi spośród wysokogórskich turystów wybierają wejście od strony Włoch.
Ama Dablam (6856m n.p.m.) - ta góra położona w sercu Doliny Khumbu, bez wątpienia jest najpopularniejszym szczytem Nepalu. Już w Katmandu przyciąga uwagę na niezliczonej ilości plakatów i pocztówek, uwieczniona została także na miejscowej walucie.
Gdy wjeżdżamy w uliczki Cortiny d’Ampezzo, tylko jednym okiem śledzimy sytuację na drodze, gdyż drugie jak zahipnotyzowane wpatruje się w pionowe ściany i poszarpane szczyty Dolomitów.
Zapraszamy na drugą część produkcji w reżyserii Jerzego Porębskiego, opowiadającej o kulisach pracy ratowników Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego - TOPR. Dowiecie się z niej jak wygląda wyposażenie legendarnego śmigłowca "Sokół", którego toprowcy wykorzystują do akcji ratunkowych z powietrza oraz poznacie specyfikę pracy lekarzy, niosących pomoc poszkodowanym w ekstremalnych warunkach.
Jeśli zapytać kogokolwiek, ile przebiegł w górach, z pewnością pochwali się jakąś liczbą kilometrów... Nie w pionie, lecz w poziomie. To przykład, że siła przyzwyczajenia jest mocniejsza od siły grawitacji, a wyobrażenie o trudach górskiej aktywności nadal kreuje magia dystansu.
Myśląc o „górach za granicą” większość z nas tęsknie spogląda w stronę Alp. Są to jednak góry dla ludzi wyposażonych w stosowny sprzęt, umiejętności i doświadczenie... Poza tym jest tam zazwyczaj drogo, więc to nie opcja dostępna dla każdego. Nie wszyscy też marzą o lodowcach, czterotysięcznikach i bolącej od wysokości głowie. :-)
Każdy szanujący się wspinacz, czy to początkujący, który zapragnął rozpocząć przygodę z wielowyciągowym wspinaniem, czy też mistrz skały szukający nowych wyzwań, powinien odwiedzić trzy perełki wśród europejskich rejonów wspinaczki wielowyciągowej: Verdon, Arco i Paklenicę. Dwa ostatnie były już prezentowane na łamach GÓR, czas więc na moim zdaniem absolutny numer jeden – Verdon.
Już w lutym tego roku dowiedzieliśmy się, że ceremonia wręczenia Złotych Czekanów, najważniejszych światowych nagród alpinistycznych, ponownie odbędzie się w Lądku Zdroju w ramach Festiwalu Filmów Górskich im. Andrzeja Zawady. Aż do dzisiaj musieliśmy czekać, aby poznać pierwsze z tegorocznych rozstrzygnięć. Jak się okazuje – było warto! Otóż właśnie ogłoszono, że do elitarnego grona alpinistów, którzy otrzymali Czekana za całokształt osiągnięć górskich dołączył nasz kolejny rodak – Krzysztof Wielicki. Tym samym Polska staje się czwartym krajem (obok Włoch, Wielkiej Brytanii i USA), które mogą poszczycić się dwoma przedstawicielami wśród laureatów Piolet d’Or Carrière.
Bez wątpienia nie jest to flagowy rejon skałkowy Słowacji. Tupá Skała to kolejna propozycja dla tych, którzy odwiedzili już Súlov, Jelenec, Predhorie lub Hrádok i zastanawiają się, gdzie by tu pojechać.
Trasę zaplanowaliśmy tak, aby dotrzeć pod Dom Aljaža we Vratach. Uznaliśmy bowiem, że najlepiej będzie zmierzyć się ze słynną północną ścianą Triglava. Nie wspinaczkowo, ale via ferratą – wchodzić mieliśmy drogą Tominškova pot, wycenioną na B/C, podczas gdy do zejścia zaplanowaliśmy drogę przez Prag, o wycenie B. Czekało nas zatem około 10 godzin solidnej wyrypy, przy przewyższeniu niemal 1850 m – do zrobienia w jeden krótki, już październikowy dzień.
„Na alpinizm składa się dziewięć części udręki, a tylko jedna część radości. O tych dziewięciu częściach się zapomina. Ta dziesiąta część to wspaniały granat nieba nad głową usiany miliardami gwiazd, to uczucie radości płynące z pokonania siebie samego, własnej słabości, to więzi łączącego nas koleżeństwa i przyjaźni. O tej dziesiątej części nigdy się nie zapomina. Uczucia te zabieramy ze sobą w doliny jako nasz najcenniejszy skarb” [Tadeusz Piotrowski, W lodowym świecie Trolli].
Czy kurtki softshellowe są wodoodporne? A jak z ich wiatroszczelnością? Jaka kurtka najlepiej sprawdzi się przy aktywności, którą uprawiamy? Odpowiedzi na te wszystkie pytania znajdziecie w dzisiejszym filmie na GÓRY TV, który zrealizowaliśmy we współpracy ze Sklepem Górskim Polar Sport.
Panuje powszechna opinia, że lato po prostu nie nadaje się do uprawiania bulderingu . Lepiej przerzucić się na wspinanie z liną, jazdę na rowerze albo najlepiej na snorkling. Jednak oczywiście, o ile tylko nie planujecie ataków na 8C, przez cały rok można znaleźć fajne miejscówki do uprawiania głaźnictwa. I to nawet niekoniecznie gdzieś w Alpach. Jedną z ciekawszych opcji na spędzenie letniego urlopu albo zahaczenie podczas wakacyjnej objazdówki po Europie jest włoskie Varazze, leżące w malowniczej Ligurii.
Za każdym razem, gdy zdarza mi się jechać przez Francję czy Hiszpanię, czyli, jak to mówię, w jedynym słusznym kierunku, ciężko mi uwierzyć w liczbę mijanych po drodze mniej lub bardziej imponujących ścian. Już po raz któryś kręciłam z niedowierzaniem głową na widok majaczących gdzieś w oddali skał, a na usta cisnęły się ciągle te same zdania: „Idę o zakład, że nie ma tam ani jednej drogi”, „Mają tego tyle, że na taką skałkę pewnie nikt nawet nie spojrzał” i w końcu klasyczne „U nas to byłby najlepszy rejon w kraju, z milionem kombinacji”. Nie ujmując nic pięknej polskiej Jurze czy nie mniej urodziwym dolnośląskim Sokolikom, o Tatrach nawet nie wspominając, każdej wizycie u naszych dalszych południowo-zachodnich sąsiadów towarzyszy jednak pewne poczucie niesprawiedliwości. Nie tak miało być, wszystkie te orogenezy i inne dziadostwa dały ciała i wręcz przesadnie upodobały sobie kraje właśnie takie jak Francja, Hiszpania, Włochy czy Grecja.
Płynęliśmy na Gomerę z Teneryfy. Nocowaliśmy nad portem. Wybraliśmy GR 132. Pierwszy odcinek ma 29 kilometrów i podobno nie ma tam źródeł i rzek. Jest sporo podejść. Upał. Wiatr dopiero na wzgórzach. Zabraliśmy po 3 litry wody. W ostatnich zabudowaniach uzupełniłam to, co ubyło na podejściu. Pod wieczór widząc skalne źródełko, znów nabrałam. Szlak wdrapał się na góry z pięknym widokiem, porośnięte sukulentami. I opadł. Minął wioskę wyglądającą bezludnie, wyszedł na polną drogę. Biwakowaliśmy na poboczu, w rzadkim lasku.
Wśród licznych letnich rejonów na „weście” miłośnicy niskich form szczególnie upodobali sobie jeden. Kiedy niemal całą Europę przypala lejący się z nieba żar, skutecznie utrudniający atakowanie skalnych ekstremów, miejscem, w którym panują niemal perfekcyjne warunki do bulderingu jest szwajcarski Magic Wood.
Andrzej Czok niewątpliwie był jednym z najwybitniejszych alpinistów złotej ery działalności Polaków w górach najwyższych. Pierwsze wejście zimowe na Dhaulagiri, zdobycie Mount Everest nową drogą czy udany samotny atak Makalu, a równocześnie techniczne przejścia w Andach Peruwiańskich i na Thalay Sagar nie pozostawiają co do tego wątpliwości. Gdyby jego kariery nie przerwała przedwczesna śmierć, miał wszelkie szanse, by – podobnie jak Kukuczka, Kurtyka, Rutkiewicz czy Wielicki – być zaliczonym do światowej czołówki himalaistów. We wspomnieniach partnerów górskich i przyjaciół to nie niewątpliwa alpinistyczna klasa Andrzeja i jego talent zajmują pierwsze miejsce, lecz jego bezinteresowność, bezkonfliktowość, dobroć i życzliwość.
Stanisław Pisarek, pomysłodawca jubileuszowej wyprawy na Nanda Devi, opowiada widzom GÓRY TV o genezie pomysłu, inspiracjach, klątwie, jaka dotknęła pierwszych zdobywców oraz składzie i logistyce wyprawy z 2019r.
Wśród tras prowadzących na Mont Blanc droga ta stanowi absolutny klasyk. Mówiąc „byłem na Mont Blanc” lub „wejdę na Mont Blanc”, przeciętny turysta ma na myśli właśnie tę trasę, nazywaną po prostu Drogą przez Goûter bądź też Voie Royale, czyli Drogą Królewską. Według różnych szacunków każdego roku próbuje nią osiągnąć wierzchołek od 20 do 30 tysięcy osób, co stanowi zdecydowaną większość ruchu turystycznego na Białej Górze.