Przyszło mi kiedyś do głowy, że fajnie byłoby znaleźć w Polsce trasę dla przeciętnych skiturowców. Taką, która będzie dawała fory, jeżeli chodzi o technikę, ale też uczącą różnych ważnych umiejętności. Trasę długą, wymagającą dobrego przygotowania fizycznego, zmuszającą do pokonywania sporych odległości i noclegów w mijanych po drodze schroniskach. Na której często będziemy przepinać wiązania do łagodnego zjazdu, aby zaraz potem przyklejać foki na podejścia. A to wszystko w trudnych do przewidzenia, najczęściej niekorzystnych warunkach pogodowych. No i znalazłem: trawers Sudetów Zachodnich.
Fot. Rafał Król
WARUNKI
Góry w Polsce są różne, ale tak złej pogody, jaka może zaskoczyć nas w Karkonoszach, nie spotkamy nawet w Tatrach. Czasami dopisze szczęście i będziemy wędrowali w idealnej pogodzie, z lekkim mrozem i słońcem, ale nie łudźmy się – szanse na to są raczej niewielkie. Zazwyczaj towarzyszyć nam będą chmury i opady, mogą zaskoczyć huraganowy, wywracający narciarza wiatr, no i oczywiście niskie temperatury. Ale są też ułatwienia, na przykład ustawione przy wszystkich ważniejszych szlakach tyczki, dzięki którym nie zgubimy się nawet przy skrajnie złej pogodzie. W lutym 2017 roku trafiły mi się temperatury dochodzące w dzień do –24oC, więc wieczorem w schroniskach nietrudno było spotkać osoby, które nabawiły się powierzchownych odmrożeń policzków czy nosa. Jeżeli przy takim mrozie mocno wieje, robi się naprawdę niebezpiecznie i spakowanie odpowiednich ubrań staje się kluczową kwestią.
Fot. Rafał Król
CO ZABRAĆ?
Odpowiedź jest prosta – tylko niezbędne minimum. Oprócz bielizny termoaktywnej i założonej na nią nieprzewiewnej warstwy, podczas wędrowania konieczne są rękawiczki – jedna para z pięcioma palcami, druga jednopalcowa, bardzo ciepła, przydatna do rozgrzania przemarzniętych dłoni. Podczas postojów przydatna będzie mata do siedzenia na śniegu, a także ciepła kurtka z syntetyczną ociepliną lub puchem. Przyda się dobry termos z gorącą herbatą. Na trasie warto mieć pod ręką ulubione słodycze lub inne przekąski, które dodadzą energii bez konieczności zatrzymywania się na dłuższy popas. Niezbędne są też gogle, okulary przeciwsłoneczne, a bardzo praktyczna może okazać się neoprenowa lub windstopperowa maska na twarz, chroniąca skórę przed odmrożeniami. Nie zapominamy oczywiście o akcesoriach do nart, przede wszystkim o fokach i harszlach.
Fot. Rafał Król
Na tą łatwą technicznie trasę nie trzeba zabierać kasku, ale bardzo przydadzą się nieprzewiewana czapka i dobrze dopasowany kaptur. Pamiętajmy też o rzeczach do schroniska – małej kosmetyczce, kapciach lub klapkach oraz zestawie bielizny i skarpet, które założymy wieczorem, podczas gdy nasze wędrówkowe ciuchy będą się suszyły.
TRASA
Najdogodniejszym miejscem rozpoczęcia i zakończenia naszej wycieczki jest Jelenia Góra. Z niej jedziemy busem do Świeradowa-Zdroju, gdzie dotrzemy po około godzinie jazdy krętą, górską drogą. W mieście łatwo odnajdziemy dwa szlaki, czerwony i niebieski. Do schroniska na Stogu Izerskim znacznie szybciej dojdziemy za znakami czerwonymi. Te szybko wyprowadzają na tak zwaną Nową Drogę Izerską, natomiast niebieskie kierują nas na Polanę Izerską opodal szczytu Świeradowca (1002 m), skąd do schroniska dotrzemy wprawdzie po płaskim, ale o wiele później…
Fot. Rafał Krol
Pełny opis narciarskiego trawersu Gór Izerskich, Karkonoszy i Rudaw Janowickich oraz cenne rady dotyczące niezbędnego wyposażenia znajdziecie w najnowszym (266) numerze GÓR. Warto się pospieszyć i jeszcze przed nadejściem wiosny pokonać proponowaną przez nas trasę – 115 kilometrów i 6500 m przewyższenia. Będzie co wspominać! ;-)
Tekst i zdjęcia: Rafał Król