"To był wyjazd, którego pomysł zrodził się przez przypadek, o 1.00 w nocy na Rynku Głównym w Krakowie, w nieistniejącej już knajpie „Krokodyl”, kiedy w damsko-męskim towarzystwie wypiliśmy parę piw. Dawida znałem od wielu lat, ale były to czasy, że w środowisku wspinaczy znali się wszyscy – przychodziło się na autobus o 9.20 i zabierało z kimś, kto akurat planował jechać w skały w to samo miejsce. Wcześniej w górach nie wspinaliśmy się razem, ale Dawid po uklasycznieniu Wariantu R strasznie był nakręcony na Tatry. Nie wiem, czy już próbował drogi, o której rozmawialiśmy, ale wszystko miał dobrze rozpracowane."
fot. Krzysztof Zieliński
"Umówiliśmy się rano na pociąg na Dworcu Głównym, później wjechaliśmy kolejką na Kasprowy. Pod ścianą okazało się, że nie wzięliśmy młotka, a był potrzebny, ponieważ mieliśmy spity, zeszliśmy więc do „Betlejemki”. Tam młotka nie chciano nam pożyczyć, ale w końcu jakoś się udało. W efekcie pod drogą byliśmy dość późno, co nie miało znaczenia – Dawid był pewny, że jest w jego zasięgu. Kluczowy, trzeci wyciąg zrobił najpierw z blokami, zostawił przeloty i poszedł drugi raz. Cała historia wydarzyła się przy drugiej próbie(...)."
"Wtedy naprawdę działaliśmy na żywioł – wspinaliśmy się na pojedynczej linie, bez kasków… Ile widzieliście zdjęć Güllicha w kasku? Wspinanie oznaczało free climbing, a kaski kojarzyły się z siermiężnym taternictwem. Inna sprawa, że ich nie mieliśmy. Dla nas były to detale, które jednak zaważyły na rozwoju wydarzeń. Myślę, że istniała duża szansa, żeby cała sprawa skończyła się przecięciem jednej żyły i poważnym lotem, gdybyśmy mieli linę podwójną i oczywiście prowadzili ją dwużyłowo. Jednak pojawia się pytanie: kto z nas w ogóle umiał to robić?"
W ubiegłą niedzielę, 5 sierpnia, minęła 25 rocznica tragicznej śmierci Piotra Dawida Dawidowicza - wspinacza, którego osiągnięcia zapoczątkowały nową erę w historii tatrzańskiej wspinaczki sportowej. To właśnie do niego należą pierwsze klasyczne przejścia Wariantu R IX- oraz Sadusia IX na Mnichu. Dawid zginął w trakcie próby uklasycznienia Drogi Wolfa na zachodniej ścianie Kościelca. Historię jego ostatniej wspinaczki na łamach nowego, tatrzańskiego numeru GÓR przybliża nam Krzysiek Gienek Zieliński. Natomiast wieloletni partner wspinaczkowy i przyjaciel Dawida, Wojciech Słowakiewicz, ze swojej perspektywy opisuje jego osobę, podejście do wspinania jak również i pełen dorobek, który zarówno w Tatrach jak i podkrakowskich skałach jest wręcz imponujący jak na realia tamtych lat i relatywnie krótki okres czasu, w którym prowadził swoją działalność, zanim tragiczne wydarzenia z 1993 r. zabrały nam go na zawsze.