"Wyprawa zazwyczaj zaczyna się od jakiegoś niejasnego marzenia i błądzenia palcem po mapie. Jak zaplanować przejście przez syberyjskie góry, aby nie wracać do tego samego miejsca? Trudności komunikacyjne sprawiają, że najczęściej można dostać się do jakiegoś górskiego pasma tylko w jednym miejscu i stamtąd wracać z powrotem do domu. Spoglądam na mapie na Barguziński Grzbiet, położony na samej północy, na wschodnim brzegu Bajkału. To jeden z najdzikszych rejonów Przybajkala. Na obszarze długości około 500 kilometrów i szerokości 150 kilometrów – czyli podobnym do Beskidów – nie ma ani jednej, najmniejszej nawet wioski. Wysokość i charakter gór przypomina Tatry, tylko roślinność jest o wiele bujniejsza. Górska tajga to w rzeczywistości syberyjska dżungla. W głowie rodzi mi się szaleńcza idea: przejść przez całe pasmo ze wschodu na zachód. Od stepowej kotliny rzeki Barguzin do brzegu Bajkału. Nikogo tam raczej nie spotkamy, liczyć możemy tylko na siebie."
Południowa część Bajkalskiego Grzbietu przylegająca do zachodniego brzegu jeziora. Fot. Czesław Kozłowski TJ
"W czasach ZSRR turyści nie mieli dostępu do map, robili więc je sami. Po każdej wyprawie pisali szczegółowe raporty, liczące czasami setki stron, i rok po roku ręcznie uzupełniali mapy. Moskiewskie metro Taganka zna każdy szanujący się turysta w Rosji – tutaj znajduje się Centralna Biblioteka Turystyczna. Na półkach stoją tysiące raportów o wyprawach po bezkresnym obszarze Związku Radzieckiego. Znajduję opis trasy wiodącej interesującym mnie terenem. Według autorów, którzy byli tam kilkanaście lat wcześniej, nie jest ona zbyt trudna. Do przejścia mamy około 200 kilometrów dobrą, jak piszą radzieccy miłośnicy gór, ścieżką. A co najważniejsze, wzdłuż brzegu Bajkału dosyć często kursują mniejsze lub większe kutry, które dowiozą wędrowców do położonego na przeciwległym, zachodnim brzegu Siewierobajkalska, skąd w ciągu jednego dnia wodolotem przepłyniemy przez całe jezioro na południe, do Irkucka.(...)"
Trasa wyprawy - ta mapa to owoc wielu ekspedycji radzieckich turystów
"Lecimy do Ułan Ude, stolicy Buriacji. Zwiedzamy centrum miasta, gdzie na cokole stoi słynna ogromna głowa wodza światowej rewolucji – bez szyi. Wrażenie komiczne. Kierowca Buriat zgadza się przewieźć nas 600 kilometrów żwirową drogą przez tajgę do Ałły, ostatniej wioski w Kotlinie Barguzińskiej. Po zmroku dochodzimy do uzdrowiska Arszan, gdzie zaczyna się nasza trasa. Nocujemy w jakimś nowo wybudowanym, ale opuszczonym drewnianym domku na brzegiem rzeki Ałły."
Jeśli jesteście ciekawi jak potoczyły się losy wyprawy, zapraszamy do lektury nowego, 262 numeru GÓR, w którym znajdziecie jej pełną historię, autorstwa Damiana Wojciechowskiego. Całość czyta się dosłownie jednym tchem, opisy bezkresnych pustkowi oddziałują mocno na wyobraźnię, a wszystko to okraszone kapitalnymi ujęciami, które z pewnością docenią wszyscy miłośnicy terenowych wędrówek.