"Kiedy śmierć zabiera kogoś niespodziewanie, innym trudno w to uwierzyć. A jeśli ginie wybitny specjalista wyrwany wprost ze swojego żywiołu, jej okoliczności długo jeszcze podaje się w wątpliwość. Mnożą się domniemania, powstają legendy. Tak było z Janem Długoszem, który 2 lipca 1962 roku zginął na grani Zadniego Kościelca."
Kościelec - Ilustracja: Ewa Maria Romaniak
"Żył 33 lata, z których 14 poświęcił wspinaniu. Czas ten nazywa się dziś „epoką Długosza”, bo to o nim było wtedy najgłośniej. Nie interesowały go ani utarte szlaki, ani zasady ustalone przez poprzedników. Stał się pionierem nie tylko dlatego, że jako pierwszy pokonywał omijane do tej pory linie, ale i dlatego, że zmienił obowiązujące wówczas w środowisku podejście do taternictwa. Nie wahał się używać poręczówek podczas zimowych wspinaczek, stosować nowatorskich haków „jedynek” czy wbijać w skałę nitów. Według jednej z wersji, to właśnie jego zamiłowanie do bicia było powodem nadania mu przydomku Palant, który szybko się przyjął, ale wypowiadany był z dużym szacunkiem dla niezwykłych dokonań, którymi można by obdzielić co najmniej kilku świetnych wspinaczy."
Jan Długosz. Fot. materiały archiwalne GÓR
W najnowszym, 262 numerze GÓR, Mateusz Mazur przybliża nam sylwetkę Jana Długosza - ratownika, instruktora, człowieka żyjącego dla i ze swojej pasji – zapewne jednego z pierwszych w Polsce zawodowych wspinaczy.