„Widzę was!” – patrząc przez lunetę na ścianę Piku Lenina mówi do krótkofalówki Władymir Iwanowicz Suwiga, szef bazy Ak-saj, największej u podnóża jednego z pięciu szczytów Śnieżnej Pantery. – „Ściągnijcie ją na dół do Fortuny i niech tam zdycha!”. Taki ton w stosunku do naszej rodaczki z Lubina, która spędziła samotnie ponad dobę na 7000 metrów w temperaturze –30oC, trochę mnie szokuje.
fot. Damian Wojciechowski
Niska cena (razem z biletem to około 3–4 tysięcy złotych) dostępność rejonu, serwis oferowany przez różne firmy – wszystko to może stanowić zachętę nie tylko dla alpinistów, ale także dla miłośników trekkingu. Za niewielką cenę można tutaj chodzić po lodowcu, podziwiać wspaniałe seraki i sięgające nieba, pokryte wiecznym śniegiem szczyty. Jednak jeżeli szukamy ciszy, samotności i dziewiczych gór, raczej nie znajdziemy ich pod Pikiem Lenina. Do „dwójki” czasami idzie równocześnie kilkanaście zespołów, które wyprzedzają się nawzajem, plączą linami i czekają na swoją kolejkę przy przejściu przez szczeliny. „Dwójka” to prawdziwe gwarne miasteczko. Na Lenina przyjeżdża cały świat, szczególnie ludzie z Europy. Wśród alpinistów wyróżniają się też duże i hałaśliwe grupy Irańczyków, którzy lubią chodzić w największym skwarze, ale zdaje się, że niewielu z nich osiąga szczyt. Natomiast w rejonie „jedynki” na lodowcu można natknąć się na całe góry śmieci. […]
fot. Damian Wojciechowski
Kirgizi przy koniach nagle się ożywili. Machają rękami do jeźdźca, który zbliża się do obozu po lodowcu od strony szczytu. Przed sobą ma przewieszony duży ładunek omotany workami od kartofli. Młodzi Kirgizi prowadzą konia pod uzdę. Robią sobie zdjęcia komórką. Lekarka patrzy na widowisko:
– Miał 64 lata. Nie wiadomo, dlaczego w ciągu dwóch dni wszedł z bazy do „trójki”. Obrzęk mózgu był tak gwałtowny, że nawet jeśliby natychmiast przewieźć go samolotem na poziom morza, to by już nic nie dało. Czyste samobójstwo. Później ładuje plecaki na konie i jak w żałobnej procesji rusza za trupem na dół. W tym roku to pierwsza ofiara Lenina, ale nie ostatnia.
O tym, jak wygląda zdobywanie Piku Lenina i jakie wydarzenia rozgrywające się pod nim są „chlebem powszednim” dowiecie się z ciekawego artykułu Damiana Wojciechowskiego, który znajdziecie w najnowszych GÓRACH (260).