Jeśli przez weekend nie dane nam było odciąć się od świata gdzieś w górskiej głuszy – co zresztą godne jest prawdziwego ubolewania, bo właśnie doświadczamy spektakularnego powrotu zimy ;) – to z pewnością obserwowaliśmy śmiałe poczynania Denisa na K2. Słuszne, niesłuszne, zwariowane lub wyrachowane… można bez końca się spierać. Dlatego tym bardziej warto przeczytać wypowiedź Denisa, w której znajdziecie precyzyjną argumentację motywów, jakimi się kieruje.
ot. Cory Richards / The North Face
Denis Urubko: prawdziwa zima w Himalajach i Karakorum – co i daczego uważam za zimowe wejścia na ośmiotysięczniki
Trudności ze zdefiniowaniem sezonu zimowego w Himalajach i Karakorum od wielu lat zajmują naszą uwagę. Odpowiedź na pytanie „czym jest prawdziwa zima” zależy od osobistych kryteriów i oglądu sprawy. Prawda, jak powiadają, gubi się w szczegółach.
Znalezienie odpowiedzi na pytanie o definicję zimy jest interesujące również dla mnie. Zastanawiam się nad nią od dwudziestu lat. Skoro więc zostałem poproszony o opinię i wciągnięty w dyskusję, właściwym jest zajęcie stanowiska w tej sprawie. Pamiętajcie jednak, proszę, że ludzie mają prawo do różnych opinii, które często rodzą się ze stronniczości czy uprzedzeń. Nie uważam zatem moich poglądów za prawdę objawioną. Jednakże proszę was, byście wzięli pod uwagę spostrzeżenia człowieka, który „siedzi w temacie”.
Zacznijmy od pewników:
1. W naszym klimacie mamy cztery pory roku – wiosnę, lato, jesień i zimę. Mówiąc o zimie, nie wolno nam zapominać o pozostałych.
2. Skupię się na wspinaczkach na szczyty mierzące powyżej 8000 metrów. Znajdują się one w centralnej Azji, w Himalajach i Karakorum. Zakładam, że przybliżona wysokość, na której rozkłada się obóz bazowy, to 5000 m n.p.m. Wszystko, co odbywa się poniżej, to wyłącznie podejścia, które nie mają wiele wspólnego z prawdziwym alpinizmem (są jednak wyjątki od tej reguły, na przykład Nanga Parbat, która jest w związku z tym uznawana za jeden z najtrudniejszych ośmiotysięczników).
3. Zima nie jest identyczna w różnych regionach górskich i na różnych wysokościach.
Mimo tego postaram się wyróżnić „astronomiczną”, „kalendarzową” i „klimatyczną” koncepcję zimy. Ich ramy czasowe są różnie definiowane przez ekspertów.
Zatem zaczynajmy!
Na początku zdefiniuję terminy dotyczące „zimy”. Nie jestem meteorologiem ani astronomem, moja wiedza ogranicza się do osobistego doświadczenia i raportów pogodowych. Jednakże każdy ma prawo do własnej opinii. Koncepcja „astronomicznej” zimy znajduje się moim zdaniem poza sferą zwykłej ludzkiej aktywności (także sportowej). Astronomowie wyznaczyli sobie jakieś założenia stosowne do tej gałęzi wiedzy.
„Kalendarzowa” zima wyznaczona została przez ludzkość na podstawie danych czerpanych z własnych, tysiącletnich doświadczeń. Jestem członkiem tej wielkiej społeczności. Dlatego żyję i wspinam się w warunkach KLIMATYCZNYCH zgodnych z KALENDARZEM, niezależnie od tego, czy jest to zima, czy lato[1].
Rok (365 dni) w niektórych strefach klimatycznych umownie dzieli się na cztery pory. Od czego one zależą? Od wysokości słońca nad horyzontem. Najkrótszy dzień i najdłuższa noc występują 21–22 grudnia. Zatem ta data może być uznana za moment, kiedy ilość ciepła odbieranego od Słońca jest najmniejsza. Nie jest to jednak środek „klimatycznej” zimy. Wiadomo bowiem, że atmosfera, skały, lodowce, woda i gleba mają swoją bezwładność, akumulują i oddają energię.
Daty, które będą oddalone od dnia przesilenia zimowego (22 grudnia) o taką samą liczbę dni, będą się różniły „zimowymi warunkami”. Poza tym 1 grudnia, czyli początek kalendarzowej zimy dzieli od przesilenia zimowego tylko 21 dni, podczas gdy koniec kalendarzowej zimy, przypadający na 28/29 lutego, wypada 67 dni po przesileniu.
Dlaczego wspinam się zimą? Czego od niej oczekuję? Zimna i wiatru, śniegu, krótkiego dnia. Wszystko to mam nadzieję spotkać podczas zimowych wypraw. Omówię więc teraz czynniki meteorologiczne, wedle których można definiować warunki zimowe w górach.
Czas padania światła słonecznego. 1 grudnia dzień jest znacznie krótszy niż 28 (29) lutego. Co oczywiście implikuje dodatkowe trudności podczas wejścia zimowego.
Wiatry. Zdarzają się różne huraganowe podmuchy. W październiku podczas wyprawy na Shishapangmę trafiłem na takie, które unosiły mnie jak balon. Huraganowe wiatry pojawiają się także na wiosnę. Z drugiej strony, w lutym na Makalu zdarzały się okresy spokoju, niczym dar z niebios. Zatem ciężko jest zdefiniować okres zimowy przez pryzmat wiatru. Mogę jednak stwierdzić, że w grudniu, styczniu i lutym jest on znacznie silniejszy niż w innych miesiącach.
Temperatura. Podobnie jak w powyższym przypadku, zimno może być także podczas „lata”, a cieplej zimą. Generalnie rzecz biorąc, temperatury są oczywiście znacznie niższe w grudniu, styczniu i lutym niż w pozostałych miesiącach.
Śnieg. Nie powinno się go uważać za wyznacznik. Generalnie ilość opadów jest większa latem niż zimą. W grudniu i styczniu łatwiej wejść na ośmiotysięcznik, lawiny są bowiem rzadkością, a śnieg wywiewany jest z przez wiatr i w zasadzie go nie ma. Można więc zdefiniować zimę jako „okres bez śniegu”, co jest rzecz jasna pozytywnym czynnikiem, ułatwiającym wspinaczkę.
Inna sytuacja panuje w dolinach. Na wysokościach poniżej 5000 metrów ilość śniegu rośnie do wiosny. Pewnego razu w lutym, schodząc doliną Barun, przez pięć dni zmagaliśmy się z puchem po pas, podczas gdy w normalnych warunkach pokonuje się ten odcinek w ciągu jednego dnia. Natomiast powyżej tej granicy (5000 m), śniegu nie ma praktycznie do wiosny (marca). Mając na uwadze fakt, że drogi wspinaczkowe zaczynają się powyżej bazy, można uznać jego brak za pozytywny aspekt zimy. Zwłaszcza w dzisiejszych czasach, kiedy możliwy jest transport do bazy za pomocą helikoptera.
Postaram się uporządkować teraz moje opinie, myślę, że mam ich wystarczająco dużo, by się nimi podzielić.
Wśród wspinaczy obserwujących ośmiotysięczniki pojawia się pogląd, że na początku grudnia góry wyglądają na bardziej dostępne, niż są w rzeczywistości podczas wspinaczki. Odpowiem, że z doliny wydają się piękne i spokojne także w lutym. Po prostu w grudniu wspinacze podziwiają piękne widoki, są pozytywnie nastawieni, starają się zapamiętać każdy szczegół. A potem poznają to wszystko „od kuchni”.
Władze Nepalu i Pakistanu dają pozwolenia na zimową wspinaczkę na ośmiotysięczniki od 1 grudnia. Mieszkańcy tych terenów wiedzą chyba lepiej, jaka panuje tam wówczas pogoda, nieprawdaż? Mieszkałem w sercu Azji, Kazachstanie, przez dwadzieścia lat. Mogę więc stwierdzić, że pogoda 1 grudnia jest gorsza niż 28 (29) lutego. Jest zimniej, bardziej mokro, wietrzniej. Kazachstan leży znacznie bliżej interesującego nas obszaru (Himalaje, Karakorum) niż Europa, Ameryka czy Afryka, skąd pochodzi tak wielu wspinaczy określających panującą w Azji pogodę, nie mając o niej pojęcia i starając się narzucić innym swoje zdanie.
Przy okazji chciałbym wspomnieć o systemie definiującym wspinaczkę zimową w Kazachstanie i Rosji, powstałym na potrzeby zawodów i dokonywania wycen. Ze względu na to, że góry Ałtaju i Kamczatki leżą na północy, do klasycznych ram określających zimę (grudzień, styczeń, luty) dodano po kilka dni. Ale z dwóch jej „końców”! Na przykład teraz trwa ona od 15 listopada do 15 marca. Moim zdaniem błędem jest odrzucanie stanowiska Sowieckiej Szkoły Alpinizmu.
Gdy patrzysz wyłącznie z własnego punktu widzenia, łatwo możesz dojść do wniosku, że to właśnie twoje wejście odbywało się w najtrudniejszych i najbardziej niesprzyjających warunkach. Ale bardziej etyczne wydaje się postrzeganie sukcesów innych ludzi jako wspinaczek dokonanych w takich samych jak „twoje” warunkach. Dlatego szczerze mogę przyznać, że nasze zimowe wejście na Makalu w 2009 roku było raczej spokojne – po prostu szczęśliwie znaleźliśmy w odpowiednim miejscu we właściwym czasie.
Moralny i etyczny aspekt zagadnienia jest równie interesujący. Dlaczego było tyle różnych zastrzeżeń i wątpliwości dotyczących interpretacji sezonu zimowego? Jeśli spojrzymy na tabelę, zobaczymy wyraźnie, że koncepcja „astronomicznej” zimy sprawia, że wypadają przejścia Japończyków, Francuzów i Słowaków, ale pojawiają się w tym zestawieniu wejścia polskie i włoskie jako pierwsze zimowe.
Zimowe wejścia na ośmiotysięczniki:
1980 17 lutego, Everest, (8848) Leszek Chichy i Krzysztof Wielicki (Polska)
1980 12 stycznia, Manaslu (8156) Maciej Berbeka i Ryszard Gajewski (Polska)
1982 13 grudnia, Dhaulagiri (8167) Akio Koidzumi (Japonia) i Nima Vangchu (Nepal)
1985 21 stycznia, Dhaulagiri (8167) Andrzej Czok i Jerzy Kukuczka (Polska)
1985 5 grudnia, Cho Oyu (8201) Becik Dusan i Stejskal Jaromir (Słowacja)
1985 12 lutego, Cho Oyu (8201) Maciej Berbeka i Maciej Pawlikowski (Polska)
1985 15 lutego, Cho Oyu (8201) Andrzej Heinrich i Jerzy Kukuczka (Polska)
1986 11 stycznia, Kanczendzonga (8586) Jerzy Kukuczka i Krzysztof Wielicki (Polska)
1987 20 grudnia, Annapurna (8091) KobayashiI Toshiyuki, Saegusa Teruo, Saito Yasuhira
Yamada Noboru (Japonia)
1987 3 lutego, Annapurna (8091) Artur Hajzer i Jerzy Kukuczka (Polska)
1988 31 grudnia, Lhotse (8516) Krzysztof Wielicki (Polska)
1988 6 lutego, Cho Oyu (8201) Manuel Gonzalez, Manuel Morales i Manuel Salazar (Hiszpania)
1989 20 grudnia, Yalung Kang (8505) Kyo-Sup Jin (Korea Południowa), Ang Dawa i Tsering Tshemba (Nepal)
1993 8 stycznia, Cho Oyu (8201) Fernando Guerra (Hiszpania)
1993 10 lutego, Cho Oyu (8201) Miguel Angel Sanchez (Argentyna ) i Marianne Chapuisart (Szwajcaria)
1993 18 grudnia, Everest (8848) Fumiaki Goto i Hydeji Nazuka (Japonia)
1993 20 grudnia, Everest (8848) Shinsuke Ezuka i Osamu Tanabe (Japonia)
1993 22 grudnia, Everest, (8848) Yoshio Ogata i Ryushi Hoshino (Japonia)
1994 26 stycznia, Cho Oyu (8201) Juanjo Garra i Jordi Magrina (Hiszpania)
1995 8 grudnia, Manaslu (8156) Yuri Moiseev, Anatoly Boukreev, Alexander Baimakhanov, Shavhat Gataulin, Dmitry Sobolev, Oleg Malikov, Dmitry Muravjev i Vladimir Suviga (Kazachstan)
1998 6 grudnia, Manaslu (8156) Young-Seok Park (Korea Południowa)
2002 4 grudnia, Cho Oyu (8201) Alberto Inurrategi i Jon Beloki (Hiszpania)
2004 11 grudnia, Shishapangma (8013) Jean-Christophe Lafaille (Francja)
2005 11 stycznia, Shishapangma (8013) Simone Moro (Włochy ) i Piotr Morawski (Polska)
2009 9 lutego, Makalu (8481) Denis Urubko (Kazachstan ) i Simone Moro (Włochy)
2011 2 lutego, Gasherbrum II (8035) Denis Urubko (Kazachstan), Simone Moro (Włochy) i Cory Richards (USA)
Wejścia na ośmiotysięczniki odbyte w marcu:
2012 9 marca, Gasherbrum I (8080) Adam Bielecki i Janusz Gołąb (Polska)
2013 5 marca, Broad Peak (8051) Adam Bielecki, Maciej Berbeka, Artur Małek i Tomasz Kowalski (Polska)
Podczas pierwszego zimowego wejścia na Gasherbrum II; fot. Cory Richards / The North Face
Reguły w alpinizmie powinny być jednakowe. Jeżeli dla wszystkich zima byłaby okresem od 1 grudnia do 28 (29) lutego, wspinacze mogliby stosować się do ogólnych ustaleń. A nie starać się być astronomami, którzy patrząc przez naukowy pryzmat, nie są zainteresowani rzeczywistymi klimatycznymi (pogodowymi) warunkami na Ziemi. W tym kontekście rok „astronomiczny” to abstrakcja, nie mająca odzwierciedlenia w warunkach panujących na ziemi.
Zima, wiosna, lato i jesień. Każda pora roku ma konkretne cechy, odróżniające ją od innych. 1 marca są czasem surowe, znane z zimy warunki, ale – wybaczcie, ale powtórzę to po raz kolejny – jest to już wiosna. 1 grudnia na szczycie Everestu mogą być natomiast całkiem niezłe warunki... albo zupełnie złe. Nie ma to znaczenia, tak czy siak jest to zima.
Jako osoba akceptująca podział na cztery pory roku, wyznaczyłbym stałe, graniczne daty, uznając okres zimowy w Himalajach i Karakorum od 1 grudnia do 28 (29) lutego.
Przykro jest patrzeć, jak znani wspinacze starają się uznać za sukces przejścia, które wypadają z tak pojmowanego okresu zimowego. Nie mam zamiaru ich potępiać, z szacunkiem odnoszę się do sukcesów osiągniętych przez wyprawy. Nie mogę się jednak nie uśmiechnąć, patrząc na ich przerost ambicji. Na przykład jeśli ktoś w lecie trafi na ośmiotysięczniku na niesamowicie zimne warunki (poniżej –40°C), nie powinien żądać, by uznano to wejście za „zimowe”.
Powinniśmy szanować osiągnięcia innych sportowców. Jeżeli więc Słowacy stanęli na szczycie Cho Oyu 5 grudnia, środowisko górskie nie może odrzucać tak znakomitego sukcesu. Nie powinno się próbować „przeciągnąć” zimowej kołderki na drugą stronę, udowadniając, że grudzień to jesień, a marzec to nie wiosna. Wręcz przeciwnie! Cieszmy się z sukcesu naszych kolegów w każdy możliwy sposób, ponieważ i my mamy ich dużo na swoim koncie.
Tak więc oczekuję ZIMY, która pokrywa się z kalendarzem, a nie „astronomicznymi” dywagacjami.
Jeżeli wyprawa zaczęła się w sierpniu, a wspinacz wszedł na wierzchołek 1 grudnia, to jest to wejście zimowe. Inna osoba ma prawo, by na przykład zaaklimatyzować się w komorze hiperbarycznej albo na wysokości 7000 m na półkuli południowej, a następnie przylecieć w Himalaje helikopterem i wejść na Cho Oyu od podnóża na wierzchołek w ciągu jednego dnia – 28 (29) lutego. I to także będzie prawdziwie zimowe wejście.
Znany himalaista Krzysztof Wielicki (który opowiada się za „astronomicznymi” granicami pór roku) ma swoją opinię: wspinaczka może się odbywać w konkretnym czasie, ale konieczne jest uwzględnienie stylu, w jakim przebiegała wyprawa i w jakim miał miejsce atak szczytowy. Zgadzam się z tym, że styl jest istotny, a także z jego argumentami dotyczącymi wypraw, które zaczęły się przed sezonem zimowym i takich, które zakończyły się później (na wiosnę). Z tlenem lub bez niego. Z wykorzystaniem lin poręczowych lub bez nich. Z pomocą helikoptera, transportującego do bazy czy na piechotę. Statkiem dookoła Afryki czy samolotem bezpośrednio do Katmandu...
W tym wypadku interesujące jest także używanie przez wspinaczy elektrycznych lub chemicznych ogrzewaczy umieszczanych w butach lub łapawicach. Dlaczego stylowi puryści zżymają się na użycie dodatkowego tlenu, dopuszczając jednocześnie wspomniane, zewnętrzne, źródła ciepła? To możliwe, by zachować ciepłotę ciała podczas wejścia przy –70°C, korzystając z dzisiejszej technologii i uznać je za „zimowe”. Nie mam nic przeciwko temu! Ale co to będzie za styl?
Chcę powiedzieć, że alpinizm się zmienia, ewoluuje, tak jak inne sporty. Wspinaczka Tenzinga i Hillary’ego na Everest, podobnie jak pierwsze zimowe wejście na ten szczyt dokonane przez Wielickiego i Cichego, były przełomowymi osiągnięciami swoich czasów. Obydwa zdefiniowały nową erę wspinania, wyznaczając także nowe cele na przyszłość. Podziwiam wielkość ludzi tworzących historię alpinizmu w ówczesnych, tak dalekich od obecnych, realiach. Ale dzisiejsze czasy nakładają na nas inne obowiązki.
Zatem ja, będę żył i wspinał się w zgodzie z kalendarzem, który zimą nazywa okres od 1 grudnia do 28 (29) lutego. Według zasad, jakie uważam za uczciwe, jasne i właściwe.
Życzę wam wszystkim zdrowia i szczęścia.
Tekst: Denis Urubko
Tłumaczenie: Łukasz Ziółkowski
Zdjęcia: Cory Richards / The North Face
GÓRY numer 244
[1] Pod pojęciem „zimy kalendarzowej”, czy szerzej „kalendarzowych pór roku” Denis ma na myśli podział na trzymiesięczne okresy, podczas których wspomniane przez niego warunki klimatyczne najbardziej oddają charakter danej pory roku. Jest to także obiegowy podział miesięcy (pełnych) na wiosenne, letnie, jesienne i zimowe (stąd także odniesienie do ludzkich doświadczeń, czyli obserwacji zastanych warunków pogodowych). Zatem w jego nomenklaturze „kalendarzowa zima” obejmuje okres grudzień, styczeń, luty (a następnie kolejno: wiosna – marzec, kwiecień, maj; lato – czerwiec, lipiec, sierpień; jesień – wrzesień, październik, listopad).