Z pewnością wiecie, że Alex Txikón będzie gościem XXIV Festiwalu Górskiego w Lądku-Zdroju. Na pewno też słyszeliście, że jest specjalistą od zimowego himalaizmu. Ale czy macie pojęcie, co Alex sądzi o szansach na zdobycie zimą K2, w jaki sposób radzi sobie z nerwową atmosferą w bazie albo… czy bardzo lecą wióry, gdy drwa rąbie? No właśnie… Tego wszystkiego możecie dowiedzieć się na spotkaniu z Alexem w Lądku, do którego idealnym wprowadzeniem będzie lektura wywiadu, jaki znajdziecie w najnowszym numerze GÓR.
Alex zimą pod K2; fot. arch. A. Txikón
Umówić się z Alexem Txikónem na wywiad nie jest łatwo. Kiedy dzwonię, Alex wspina się z przyjaciółmi w rejonie Cabañes (Picos de Europa). Uzgadniamy, że wyślę pytania, a on sukcesywnie będzie mi odsyłał nagrane odpowiedzi. Wydaje się proste…
[…] Dzwonię w ustalonym terminie, ale… abonent jest niedostępny. Kolejna próba, znowu zajęte. Wieczorem w końcu jest! Ale moja radość trwa chwilę. Alex zdążył powiedzieć, że za chwilę będzie eksplorował jaskinię i… Połączenie przerwane. Potem otrzymuję kilka wesołych nagrań, w których przeprasza i umawia się na następny dzień.
Jutro. Jak ja nie lubię tego słowa! Hiszpańskie jutro, czyli mañana. Z doświadczenia wiem, że jutro wcale jutrem być nie musi. Hiszpanie, a i niektórzy Baskowie, nie lubią się spieszyć, niepotrzebnie stresować i szarpać z przeznaczeniem. Znam Alexa dość dobrze i wiem, że kiedy tak mówi, ma na myśli nieokreślony czas w najbliższej przyszłości. Czekam więc 3 dni, może pojawi się niespodziewanie okno pogodowe. W końcu udaje nam się zsynchronizować jego wolny czas z moją nadwyrężoną cierpliwością…
A CZYM JEST AIZKOLARITZA?
To jeden z tradycyjnych sportów baskijskich, polegający na przerąbywaniu masywnych kłód drewna. Baskowie przez wieki trudnili się pracą fizyczną – byli rybakami, rolnikami, pasterzami. Euskal Herria [‘Kraj Basków’ w euskara, języku baskijskim – przyp. red.], który tworzą prowincje Guipúzcoa, Vizcaya i Álava, jest bardzo zróżnicowany krajobrazowo. Tradycyjne gry wiejskie odzwierciedlały życie codzienne mieszkańców. Miały na celu doskonalenie tych umiejętności, które były konieczne do wykonywania poszczególnych zadań. Aizkolaritza – przecinanie pni, harrijasotzaileak – podnoszenie głazów, czy ingude altxatzea – dźwiganie kowadła na czas, to tylko niektóre z nich. Natura tych sportów wynika też z usposobienia Basków, którzy lubią współzawodnictwo. Rolnicy zakładali się dawniej o to, który jest silniejszy. Zawody rozstrzygające zakład były wydarzeniem dnia, odbywały się na placach w centrach miejscowości. […]
Co, jeśli nie góry? Oczywiście aizkolaritza; fot. Lucyna Lewandowska
CZUJESZ JAKIŚ SPECJALNY RODZAJ WIĘZI Z POLSKIMI WSPINACZAMI? JESTEŚ CZĘSTYM I BARDZO LUBIANYM GOŚCIEM NA NASZYCH FESTIWALACH GÓRSKICH, A W TWOJEJ OSTATNIEJ WYPRAWIE NA K2 BRAŁO UDZIAŁ TRZECH POLAKÓW.
Bardzo lubię jeździć do Polski. Wynika to z ogromnej sympatii i szacunku dla wspinaczy, których miałem okazję kiedyś poznać w górach – Krzysztofa Wielickiego, Janusza Majera, Artura Hajzera i wielu innych. To legendy. Bardzo ich szanuję. Spotykam w Polsce niezwykłe osoby. Charyzmatyczne i z pomysłami na siebie. A także ludzi bardzo zaangażowanych w sprawy górskie i tych, którzy po prostu interesują się górami. Szczególnie lubię Festiwal im. Andrzeja Zawady w Lądku-Zdroju. Ma niezwykłą atmosferę. Urzekł mnie od początku. Kiedyś przyjechało tam ze mną kilku moich przyjaciół, między innymi Marta, Zapa, José, którzy zaczęli regularnie tam wracać. Uważam zresztą, że impreza w Lądku jest obecnie jedną z najlepszych na świecie. Maciek [Sokołowski – przyp. red.] zrobił bardzo dobrą robotę. Sam fakt, że odbywa się tam gala wręczenia Złotych Czekanów, też o tym świadczy. To w Lądku poznałem Waldemara Kowalewskiego i Pawła Dunaja, którym zaproponowałem udział w wyprawie na K2. To było fajne doświadczenie, choć dla nich skończyło się trochę za wcześnie.
ZASKOCZYŁO MNIE, ŻE ODNAJDUJESZ COŚ POZYTYWNEGO NAWET W TYCH WYPRAWACH, KTÓRE INNI OKREŚLILIBY MIANEM PORAŻKI. DO JAKICH WNIOSKÓW DOSZEDŁEŚ PO ZIMOWEJ AKCJI NA K2?
Generalnie jestem pozytywnym człowiekiem. Zawsze wyruszam na wyprawę naładowany dobrą energią, choć targają mną emocje. Staram się wynieść jak najwięcej z każdego wyjazdu – przeanalizować, co było nie tak i wyciągnąć wnioski na przyszłość. Dołożyć cegiełkę wiedzy do zestawu, którym już dysponuję. Zastanawiam się, co można zrobić lepiej i, przede wszystkim, jak. Ale nie rozpamiętuję błędów w nieskończoność. Zawsze mówię, że zrobiliśmy tyle, na ile góra nam pozwoliła.
„Generalnie jestem pozytywnym człowiekiem”; fot. arch. A. Txikón
Wyprawa na K2 była dla mnie ważna pod wieloma względami. Można powiedzieć, że miała charakter naukowy. Przede wszystkim obserwowaliśmy, jak zmieniają się warunki atmosferyczne, wykonaliśmy dużo pomiarów oraz spostrzeżeń, doszliśmy do pewnych wniosków. Chcemy zwrócić uwagę na zachodzące na świecie zmiany klimatu. Myślę, że do zdobycia K2 potrzebne będzie zorganizowanie kilku wypraw. Tego rodzaju wyzwania wymagają współpracy międzynarodowej. My wróciliśmy „bez szczytu”, ale z wiedzą, którą wkrótce udostępnimy innym.
UWAŻASZ, ŻE W LUTYM NIE UDA SIĘ ZDOBYĆ K2?
Tak. Będzie to możliwe wyłącznie w marcu.
„Wróciliśmy bez szczytu, ale z wiedzą, którą udostępnimy innym” – Alex w ścianie K2; fot. arch. A. Txikón
ALE BARDZIEJ ORTODOKSYJNI WSPINACZE, JAK DENIS URUBKO, BYĆ MOŻE NIE UZNAJĄ TEGO WEJŚCIA ZA ZIMOWE.
Mogą tak myśleć. Będzie to zimowe wejście w marcu. […]
Rozmawiała Iwona Zielińska-Sąsiada
Pełną wersje wywiadu z Alexem przeczytacie w najnowszym numerze GÓR (269).