Już po raz trzeci uroczystość wręczania Piolets d’Or odbyła się w Briançon. To właśnie do najwyżej położonego miasta we Francji najważniejsze nagrody alpinistyczne wróciły w 2021 roku, po trzyletniej obecności w Lądku-Zdroju. Podczas ceremonii 15 listopada kolejnego legendarnego alpinistę uhonorowano za całokształt działalności górskiej, wręczono też Złote Czekany za najciekawsze osiągnięcia górskie w stylu alpejskim, które miały miejsce w minionym roku.
Nagrodzeni, wręczający i organizatorzy po gali; fot Piotr Drożdż
PIOLET D’OR CARRIÈRE
Zacznijmy od George’a Lowe’a, tegorocznego laureata Piolet d’Or Carrière. George już trzeci raz pojawił się na czekanowych uroczystościach. Po raz pierwszy, w 2014 roku, był szefem jury. Co ciekawe, wówczas podjęło ono być można najbardziej kontrowersyjną decyzję w ostatnim dziesięcioleciu, przyznając nagrodę Ueliemu Steckowi za dziś powszechnie kwestionowane, solowe przejście na południowej ścianie Annapurny. W kuluarach mówiło się, że przeważył głos Karin Steinbach, dziennikarki współpracującej ze Szwajcarem, która była wówczas w kapitule. Dziś ciężko rozstrzygnąć, czy to prawda, ale fakt jest taki, że był to ostatni rok, kiedy do jury dopuszczono osobę niebędącą topowym alpinistą. Po raz drugi Amerykanin zawitał we Francji w 2017 roku, aby uczestniczyć w galach, gdy nagrodę za całokształt działalności otrzymał jego kuzyn – Jeff Lowe. Jeff był już wówczas ciężko chory, więc w jego imieniu statuetkę odebrała partnerka życiowa Connie Self i właśnie George.
Lowe bezdyskusyjnie jest żywą legendą amerykańskiego alpinizmu, a także przedstawicielem najbardziej zasłużonej rodziny w historii tego sportu za oceanem. Zaczął wspinać się już w wieku 12 lat dzięki wujkowi Ralphowi, który zaszczepił tę aktywność także trzem swoim synom – Mike’owi, Gregowi i Jeffowi. Wszyscy oni zostali świetnymi, światowej klasy alpinistami.
W 1963 roku wujek zabrał George’a i chłopaków na klasyk Exum Ridge na Grand Teton – to właśnie wrażenia z tej drogi sprawiły, że nasz bohater na serio zajął się sztuką wspinaczkową. Już dwa lata później dokonał pierwszego zimowego wejścia na Mount Owen (3942 m) w tym samym paśmie oraz pierwszego amerykańskiego powtórzenia Filara Bonattiego na Petit Dru. W latach 1966–1975 zapisał na swoim koncie wiele znakomitych przejść w Tetonach (m.in. pokonał zimą północną ścianę Grand Teton i drogę Black Ice Couloir, wytyczył też Enclosure na tej samej górze). Równocześnie zainteresował się Górami Skalistymi Kanady – jako pierwszy pokonał północną ścianę Mount Alberta w 1972 roku oraz legendarne północne urwisko North Twin (nazywane Eigerem Gór Skalistych) w 1974 roku.
George Lowe z Piolet D’Or Carrière; fot. Piotr Drożdż
Szukając coraz większych wyzwań, zainteresował się Alaską. Najpierw przeszedł południową ścianę Devils Thumb w Górach Nadbrzeżnych w 1973 roku, a cztery lata później, podczas jednego sezonu otworzył wraz z Michaelem Kennedym dwa absolutne klasyki: pierwszą drogę na północnej ścianie Mount Hunter oraz Infinite Spur na Mount Foraker.
Co ciekawe, bodajże najsłynniejszym wyczynem Lowe’a jest projekt, którego nie udało się dokończyć. Mowa o niepokonanym do dziś północnym filarze Latoka 1, który nazywano „Filarem Walkera Karakorum”. Wraz z Jimem Doninim, Michaelem Kennedym i Jeffem Lowe’em po 21 dniach w ścianie pokonali ponad 100 wyciągów i byli zaledwie 150 metrów od szczytu. Niestety, złe warunki, a przede wszystkim choroba Jeffa zmusiły zespół do odwrotu. Przejście to jest powszechnie uznawane za jedną z najpiękniejszych prób w historii alpinizmu.
W 1983 roku George brał udział w pierwszym wejściu na Mount Everest wschodnią ścianą. Kangshung Face została zdobyta głównie dzięki jego wytrwałości i umiejętnościom. Nic więc dziwnego, że dolną, kluczową część, prowadzącą 1100-metrowym filarem, ochrzczono jego nazwiskiem. W 1986 roku George osiągnął 7950 metrów na północnym filarze K2, a w 1990 roku wszedł solo Drogą Normalną na Dhaulagiri.
Już w 2001 roku Mark Kroese, redaktor książki Fifty Favorite Climbs, napisał o nim: „jest jak wino – w 1991 roku zrobił The Nose w ciągu jednego dnia, podczas gdy 22 lata wcześniej spędził na Salathé pięć dni”. W kolejnych dekadach Lowe jeszcze wielokrotnie udowadniał, że jest dojrzałym alpinistycznym mistrzem. W wieku 71 lat przeszedł The Nose na El Capie w 26 godzin, a rok później w świetnym stylu wszedł na Mount Huntington drogą West Face Couloir.
W 2024 roku George Lowe będzie obchodził 80 urodziny, ale jego pasja do wspinania jest wciąż taka sama. Udowodnił to rankiem po ceremonii w Briançon, kiedy mimo temperatury oscylującej około zera, miejscami wilgotnej skały i okazjonalnych opadów śniegu, był jedynym laureatem Czekanów, który zjawił się w skałach. I pewnie, gdyby nie prośba organizatorów obawiających się o zdrowie gościa, napierałby z dolną, zamiast wspinać się na wędkę. W każdym jego ruchu i geście było widać miłość do wspinania, któremu jest wierny od 65 lat. Chyba udało się uwiecznić to na zdjęciach.
Tekst / POTR DROŻDŻ
Dalsza część artykułu jest opublikowana w Magazynie GÓRY numer 4/2023 (293)
Zapraszamy do korzystania z czytnika GÓR > link