Wyruszyliśmy 28 maja 2007 roku. Im więcej tajemnic, tym większa była nasza ciekawość. Jedno z wielu miejsc, które wabiło nas od samego początku planowania wyprawy to Brama Słońca w Tiahuanaco. Ta tajemnicza budowla w nie mniej tajemniczym otoczeniu do dziś nie zdradziła swego przeznaczenia. Są teorie, które mówią o tym, że była ona swoistym „oknem” do nadprzestrzeni, przejściem do innych czasów i innych rzeczywistości. Dla nas Brama Słońca jest nie tylko symbolem boliwijskiego Miasta Bogów, jak nazywają Tiahuanaco współcześni Ajmarowie, ale także „oknem” do „innej rzeczywistości”.
Właśnie dlatego Boliwia stała się celem naszej podróży. Egzotyka, cała gama kolorów, magia, legendy i pytania często bez odpowiedzi. Miejsce, gdzie historia splata się ze współczesnością, gdzie potomkowie ludów Tiahuanaco i Inków hołdują tradycyjnym wartościom i nie zawsze akceptują zmiany kulturowe. Miejsce pełne kontrastów, gdzie ośnieżone górskie szczyty spotykają się z wilgotnym lasem równikowym i suchymi bezdrożami Gran Chaco.
Za Bramą Słońca chcieliśmy choć przez chwile dotknąć boliwijskich tajemnic, poznać potomków ludów Tiahuanaco i usłyszeć ich opowieści, chcieliśmy zdobyć górskie szczyty, wędrować po wilgotnym tropikalnym lesie i suchym Altiplano.
W trakcie naszej prawie miesięcznej podróży zobaczyliśmy magiczną Bramę Słońca w Tiahuanaco, a nad Titicaca szukaliśmy miejsc, gdzie narodzili się bogowie. Stanęliśmy na szczycie sześciotysięcznych kolosów Huayna Potosi 6088 m n.p.m. i i Sajama 6542 m n.p.m. Boliwia to tak magiczne miejsce, że tu górskie szczyty przestają być tylko celem sportowym. To co pociąga i uwodzi to nie tylko piękno i możliwość pokonywania własnych ograniczeń na ich graniach, ale także ich legendy.
Będąc w Boliwii nie sposób nie postawić stopy na największej na świecie solnej pustyni, tak więc my również włóczyliśmy sie po salarze Uyuni i spaliśmy z Indianami nad brzegami lagun mieszczących się w zapomnianych miejscach Altiplano.
Boliwa jest niezwykła... warto tam być i warto tam wracać.