Na początku był Ekwador i Cotopaxi, i Chimborazo, i wizje szybkiego zimowego wyjazdu na narty w ciepłe strony, i drinków z wieśniackimi parasolkami nad oceanem w ramach, jakże należnego znużonym walką bohaterom, odpoczynku. Cóż, kiedy po Quito biegają wkurzeni na rząd Indianie, przeganiani z jednej ulicy na drugą czołgami. Tuż po zmianie celu, okazało się, że czytając w Internecie informacje o powstaniu Indian, nie zwróciłem uwagi na datę, opisane wydarzenia miały miejsce... trzy lata temu. Klamka jednak zapadła i musieliśmy zmienić plany. Zaczął się wyścig z czasem, w którym po jednej stronie stanęły: kurczący się czas i kompletna niemożność znalezienia jakiegokolwiek połączenia w interesujące nas miejsca, a po drugiej – wprost proporcjonalna do piętrzących się trudności chęć wspinu w pięknych okolicznościach przyrody. Rozwiązanie spadło jak z nieba. Okazało się, że w interesującym nas terminie Airtalia organizuje promocję walentynkową dla par, proponując lot do Casablanki w Maroko. Maroko + Casablanka + TODRA!!! Wapienne turnie w kolorze ochry, fajki wodne, wielbłądy i masa innych atrakcji. Wystarczyło już tylko przymknąć oko na warunki promocji, które wymuszały na nas rezerwację noclegu w łóżkach małżeńskich, i wreszcie mógł się spełnić sen o wspinaniu w ciepełku. Oto garść informacji praktycznych dla tych, którzy zechcą udać się do słynnego marokańskiego wąwozu – Todry.
DOJAZD / DOLOT
Istnieją dwie możliwości: możemy przejechać samochodem przez całą Europę i następnie po krótkiej przeprawie promem wylądować w Afryce. Zaletą jest własny transport na miejscu i możliwość swobodnego przemieszczania się po Maroku, a co za tym idzie zobaczenia większej ilości ciekawych miejsc, których w tym kraju nie brakuje. Jakość dróg może pozytywnie zaskoczyć, za to zasady ruchu drogowego to totalna wolna amerykanka (a raczej afrykanka). Jeśli zdecydujecie się na lot samolotem, to po znalezieniu się na miejscu macie do wyboru dwa rozwiązania. Pierwsze wygodniejsze i droższe – wynajęcie na miejscu samochodu (ceny jak wszystko do negocjacji). Drugie, znacznie tańsze, to przejazd autobusem do Tinerhiru. Maroko jest gęsto pokryte siecią połączeń autobusowych. Oprócz CTM (państwowego odpowiednika naszego PKS), można przemieszczać się prywatnymi autobusami. Oszczędniejszy jest „wariant prywaciarzy”, jednak decydując się na niego trzeba uzbroić się w cierpliwość – autobusy stają za każdym zakrętem, zdarza się, że pasażerowie pakowani są jak bagaże na kilku poziomach. CTM, choć droższy, jeździ znacznie szybciej.
Punktem, do którego mamy dotrzeć jest Tinerhir, górnicze miasteczko w południowym Maroku. Od przełomu Todry (Gorges du Todra) dzieli nas stamtąd jeszcze 15 kilometrów, które można pokonać taksówkami, busikami lub ciężarówkami. Kosztuje to około 10 Dr.
Po krótkiej przejażdżce zatrzymamy się na „parkingu” przed wjazdem w najwęższą część wąwozu, właściwy przełom, którego ściany, oddalone od siebie o 10 metrów wznoszą się na wysokość 300 metrów.
NOCLEGI
Znajdziecie je bez większego kłopotu. Do wyboru jest co najmniej pięć różnych hoteli, przy czym te, które znajdują się przed wjazdem do „igielnego ucha”, właściwego przełomu doliny, są zdecydowanie tańsze od tych w samym przełomie. W większości hoteli można spać na tarasie, jednak nie polecałbym tej opcji zimą – choć to Afryka, temperatury mogą nieźle dać w kość. W lutym, kiedy przyjechaliśmy do Todry, przez pierwsze dwa dni w dolinie padał deszcz, a w górnych partiach sypał śnieg. Bardzo sympatyczny klimat panuje w Hotelu „Etoile des Gorges”. Jeśli zamierzamy zostać w dolinie dłużej, niezłym rozwiązaniem jest umówienie się z Azisem, jednym z właścicieli hotelu, na całodniowe wyżywienie. Główną zaletą takiego rozwiązania, oprócz smacznego śniadania i totalnej wieczornej wyżery, jest możliwość wciągania dowolnej ilości whisky marocaine, świetnie gaszącej pragnienie w upalne dni herbaty ze świeżą miętą, oraz lurowatej kawy. Płacąc za nie normalną cenę mogłoby się okazać, że ich koszt będzie wielokrotnie wyższy niż samego noclegu. Jeszcze jedną zaletą „Etoiles” jest jego położenie naprzeciw najbardziej popularnego sektora Todry, czyli Plage Mansour. Zmęczeni łojeniem w ciągu minuty możemy wylądować na hotelowym tarasie na dachu i rozwaleni na poduchach, popijając herbatę i pociągając z sziszy (fajki wodnej), komentować dokonania bardziej napiętych łojantów. Dwójka w „Etoile des Gorges” poza sezonem kosztuje około 50 dirhamów. Miłośnicy totalnego lowkostu znajdą w Todrze sporo miejsc do spania a la belle etoile (pod chmurką). Nasi znajomi z Czech rozkładali śpiwory bezpośrednio pod sektorem Plage Mansour. Ma to swoje zalety (asekuracja bez konieczności podnoszenia się ze śpiwora, łatwy dostęp do wody) i wady (duży ruch, mało intymnie, aromaty z okolicznych krzaków).
ZAKUPY
Odpowiedź na tytułowe pytanie „Co jest tańsze – haszysz czy pomarańcze?” jest trudna – wszystko zależy od zdolności negocjacyjnych i tego, co bardziej lubimy. Cena wyjściowa wszystkiego, co chce się kupić, jest zawsze najmniej dziesięciokrotnością rzeczywistej wartości. Bardzo przydają się przynajmniej podstawy francuskiego. Zagadując po angielsku, narażamy się na jeszcze większe złupienie. Pominięcie etapu targów może być uznane za obrazę sprzedawcy i totalne frajerstwo ze strony kupującego. Jedynym odstępstwem od zasady są knajpy, ceny posiłków są zazwyczaj bardzo podobne. Generalnie, nawet jeśli negocjacje handlowe nie są waszym ulubionym zajęciem, pobyt w Maroku nie powinien was zmusić do oddania w jasyr rodziny do piątego pokolenia wstecz – ceny są porównywalne do polskich. Dobrą metodą jest zwracanie uwagi na to, ile zapłacił lokals za rzecz, którą chcemy kupić.
PRZYKŁADOWE CENY
PRZELICZNIK 1$ = OKOŁO 11 Dr (dirham)
Chleb mały 1,25 Dr
Chleb duży 1,60 Dr
Margaryna (100 gr) 6 Dr
Pomarańcze (1 kg) 4 Dr
Pomidory (1 kg) 6,5 Dr
Banany (1 kg) 8-10 Dr
Woda mineralna 1,5 l 3,20-5 Dr (w sklepiku) / 8-10 Dr (w miejscach turystycznych)
Coca Cola 1,5 l 6,2 Dr / 8,90 – 11 Dr
Tadzin 20-35 Dr (w drogich restauracjach może być jeszcze droższy)
Couscous 20-35 Dr
Zupa 5-10 Dr
WSPINANIE
Niesamowity klimat tej wijącej się meandrami doliny pełnej gajów palmowych i berberyjskich wiosek, którą otaczają z jednej strony szczyty Atlasu Wysokiego, z drugiej zaś kamieniste stoki Dżebel Saharo, połączony z totalnym brakiem przewodnika po okolicznych rejonach wspinaczkowych, sprawiają, że każdy dzień wspinaczki w Todrze jest wyprawą w nieznane. W znajdujących się w dolinie hotelach można znaleźć przewodniki, stworzone z odręcznych rysunków, kserokopii oraz fragmentów artykułów przywiezionych przez zagranicznych wspinaczy. Pomogą nam one poruszać się po ciągnącym się kilometrami wąwozie, nie liczyłbym jednak na to, że informacje, które w nich znajdziecie, będą precyzyjne i jednoznaczne.
Najlepiej opisanym i zarazem najłatwiej dostępnym jest sektor Plage Mansour, znajdujący się przed wejściem we właściwy przełom. Długie, niejednokrotnie 45-metrowe drogi są bardzo dobrze ubezpieczone i z wyjątkiem jednej 7a+ oscylują w granicach trudności od 5c do 6b. Łatwy dostęp sprawia, że sektor ten bywa zatłoczony. Cały dzień w słońcu.
Po wejściu w przełom doliny, po prawej i lewej stronie znajdziemy wiele ubezpieczonych dróg, jednak wspinanie w tym miejscu przypomina nieco łojenie na warszawskiej „Ołowiance”, co chwilę mijać nas bowiem będą jadące do hoteli „Yasmina” i „Les Roches” autobusy pełne niemieckich turystów, a wyżej – zmierzające na wycieczki samochody terenowe.
Opuszczamy przełom i wchodzimy do górnej, szerokiej części doliny. Kierując się w prawo, trafimy do sektora Les Jardins. To kolejna, łatwo dostępna propozycja do osób, które chcą się powspinać po nietrudnych drogach w przedziale od 5a do 6a+. Drogi mają nawet 45 metrów i po przejściu pierwszej długości liny można kontynuować wspinaczkę na nieco trudniejszych (do 6b+) drugich wyciągach.
Po przeciwnej stronie doliny, znacznie wyżej, wznosi się skalny mur, w obrębie którego wydzielono dwa sektory. Około 20-minutowe podejście wynagrodzą nam niesamowite widoki, a totalna lufa, którą poczujecie pod nogami na długo zostanie w pamięci. Charakterystyczna część muru w kształcie beczki to Can Güllich. Miejsce dla prawdziwych pakerów. Najłatwiejsza droga ma trudności 7a+, a pozostałe rzadko schodzą poniżej 8a. Podobny pod względem przestrzenności, lecz o bardziej ludzkich trudnościach, jest Trainee Blanche znajdujący się po stronie prawej. Osiem obitych dróg oferuje trudności od 6a do 7b.
Idąc dalej w głąb doliny trafimy do kolejnego wspinaczkowego raju. Pokrywające dno doliny, bezładnie porozrzucane głazy tworzą sektor Chaos. Oprócz obitych dróg na większych głazach, takich jak Toxo d’Ola (świetnie obite drogi do 6c+) i De Meuk (około dziesięciu linii o trudnościach od 6a do 7c+), wiele możliwości wytyczenia sytych boulderów znajdą tu miłośnicy małych form.
Wymienione sektory to tylko część morza wapienia, który tworzy ściany wąwozu i pokrywa jego dno. Według informacji z sieci w Todrze znajduje się około 4000 dróg, jednak tylko część z nich jest ubezpieczona sportowo. Eksploratorzy znajdą tu hektary skały, na której można wytyczyć nowe linie.
Do Todry najlepiej wybrać się w marcu i kwietniu bądź między wrześniem a listopadem. Unikniemy wtedy spiekoty afrykańskiego lata i chłodów górskiej zimy.
Planując wyjazd, nie wolno zapomnieć o zabraniu kilku rzeczy, które mogą nam się bardzo przydać. Pierwsza z nich to komplet kości i kilka friendów – bez nich może się okazać, że nie wybierzemy się na takie klasyki doliny, jak choćby Pillier du Couchant. Kolejną przydatną rzeczą są maści i smarowidła – wszystko, co pomoże nam w walce ze skałowstrętem. Wapień w Todrze charakteryzuje się niesamowitym tarciem. Ta miła po jurajskim mydle odmiana ma też swoją złą stronę – już po kilku godzinach wspinania w palcach pojawiają się dziury, które mogą przemienić dalsze łojenie w trudną do zniesienia katorgę. Ostatnią, lecz bynajmniej nie najmniej ważną rzeczą, jest alkohol. Kupienie w Maroku napojów wyskokowych wymaga wiele zachodu. Zabrana ze sobą z kraju butelka rodzimych wyrobów gorzelniczych może nam pomóc w wielu sytuacjach i otworzyć niejedne drzwi, nawet te, zdawałoby się, zamknięte na głucho.
Tekst: Darek Szylko
Zdjęcia: David Kaszlikowski, Darek Szylko
"Góry", nr 3 (130), marzec 2005
(kb)