Niewiele zostało już w Europie terenów górskich mogących nosić miano naprawdę dzikich. Na miano takich zasługują bez wątpienia Gorgany na Ukrainie. Zwane są najdzikszymi górami Europy i nie bez przyczyny. Przez wiele długich lat po wojnie Gorgany (jak też całe Karpaty Wschodnie) stanowiły dla polskich turystów przysłowiowe marzenie ściętej głowy. Wielu starych turystów z rozrzewnieniem przypominało sobie słynne przedwojenne "wyrypy", nie wierząc zapewne, aby kiedykolwiek były możliwe do powtórzenia. A jednak! Pod koniec lat osiemdziesiątych pierwsi polscy turyści zaczęli na nowo odkrywać owiane już prawie nimbem legendy góry. Początkowo bardzo rzadko i z wieloma trudnościami, później w niepodległej już Ukrainie coraz częściej i śmielej. Głównie jeżdżono w Czarnohorę, z racji tego, że była bardziej znana z różnej literatury (łatwiej było dorwać się do różnych opisów), jakoś bardziej popularna, a ponadto wyższa niż Gorgany. Nie znaczy to jednak, że piękniejsza.
W Gorgany turystów przyciąga przede wszystkim niedostępność, brak zagospodarowania i dzikość tych gór. Bez wątpienia można zaryzykować twierdzenie, że Gorgany są teraz o wiele dziksze niż za czasów, kiedy należały do Rzeczypospolitej. Kiedyś było tu 11 schronisk, teraz nie ma żadnego, nie licząc kilku turbaz, leżących jednak na obrzeżach i w praktyce nieprzydatnych dla dłuższych górskich wędrówek. Nie ma tu żadnych szlaków turystycznych, bezpiecznie i bez błądzenia doprowadzających do celu. Jest natomiast nieujarzmiona przyroda, prawdziwy "oddech przestrzeni", niczym nieskrcpowana możliwość poruszania się w terenie, możliwość palenia ognisk i przede wszystkim mało turystów, czyli wszystko to, co w większości naszych gór jest nieosiągalne.
Z Przełęczy Legionów na SW Gorgany stawiają przed turystami bardzo wysokie wymagania. Turysta przywykły do chodzenia po dobrze oznakowanych szlakach tatrzańskich czy bieszczadzkich, na których właściwie nie ma jak zabłądzić i nie trzeba interesować się topografią, nie ma tu czego szukać. Nie ma tu szlaków, w związku z czym wędrowiec powinien posiadać umiejętność wyszukiwania drogi w terenie. Umiejętność tę powinien poćwiczyć wcześniej choćby w bardziej cywilizowanych polskich Beskidach. Znajomość posługiwania się mapą i kompasem to tutaj pierwsze przykazanie, a korzystanie z tych rzeczy bynajmniej nie przynosi nikomu ujmy.
Najłatwiej jest chodzić główną granią, stanowiącą jednocześnie dawną granicę polsko-czechosłowacką. W tym wypadku turystę prowadzą istniejące w większości do dzisiaj dawne słupki graniczne. Są one ponumerowane, numeracja ta jest naniesiona na przedwojenne mapy tych terenów. Dzięki temu jeżeli nawet doszło by do pobłądzenia, jeżeli znajdziemy słupek i posiadamy mapę możemy stwierdzić, w którym miejscu się znajdujemy. Główna grań Gorganów nie jest oczywista. Odchodzi od niej wiele grani bocznych, częstokroć o wiele wyższych. Ponadto spora jej część prowadzi terenem leśnym, w którym orientacja jest trudna. Jeżeli znajdziemy się w miejscu, od którego odchodzi kilka grani i nie wiadomo, w którą stronę się udać, a znajduje się obok nas słupek, sytuacja jest do uratowania. Jeżeli popatrzymy na niego z góry to zobaczymy wykucie w kształcie krzyżyka. Obok niego po przeciwnych stronach znajdują się dwie kreski-wgłębienia wskazujące kierunki, w których mają być następne słupki, czyli w tym wypadku wskazują grań główną. Jeżeli zdecydujemy się na wędrówki różnymi bocznymi graniami, musimy liczyć tylko na mapę, kompas i własne umiejętności.
Wybierając się na wędrówki po Gorganach, należy mieć odpowiednie przygotowanie kondycyjne, są to bowiem góry bardzo rozległe. Same podejścia do interesujących rejonów dolinami z miejscowości, do których można dojechać wynoszą częstokroć ponad 20 kilometrów. W praktyce każda wycieczka musi trwać co najmniej kilka dni. W wyższych partiach gór stare szlaki turystyczne, teraz niewyraźne ścieżki, często są pozarastane kosodrzewiną. Nierzadko też trzeba przedzierać się przez wiatrołomy, a niekiedy najprostszym zejściem do dolin są "drogi" na przełaj przez ostępy leśne. Cały sprzęt i wyżywienie turysta musi nosić ze sobą, po opuszczeniu wiosek nie ma bowiem możliwości zakupu czegokolwiek po drodze.
Jak już było mówione nie ma tutaj schronisk, nie można więc liczyć na wygodny i pewny nocleg. Wprawdzie od czasu do czasu spotyka się szałasy lub chaty drwali, nie można jednak na nie za bardzo liczyć. Namiot musi być więc podstawowym wyposażeniem każdego wybierającego się w Gorgany. Noszenie namiotu ma jednak i dobre strony dowolnie można sobie dobierać miejsca biwaków. Jedynym ograniczeniem jest tylko konieczność znalezienia miejsca, w którym będzie woda. Nie jest z tym jednak aż tak źle, wędrując granią główną Gorganów raczej każdego dnia napotyka się miejsca biwakowe, w pobliżu których znajduje się woda
.
Mapy i przewodniki
Na Ukrainie nie ma żadnych map turystycznych. Trzeba się w nie zaopatrzyć w Polsce. Polecana jest tutaj przedwojenna Mapa Taktyczna Polski Wojskowego Instytutu Geograficznego. Do Gorganów odnoszą jej się arkusze: Mikuliczyn, Rafajłowa, Porohy i Seneczów. Oryginały tych map dostępne są w wielu bibliotekach, w księgarniach turystycznych można jeszcze zdobyć reprinty tych map (wydawano je w połowie lat 90.). Przydatna jest także mapa Karpaty Wschodnie w skali 1:300 000 wydana jak i poprzednie reprinty przez wydawnictwo PTR Kartografia. Do dojazdu bardzo polecana jest mapa ukraińska Iwano-Frankowskiej Oblast i w skali 1:200 000. Mapa ta również była w sprzedaży w Polsce.
Ze stoków Borewki na Łopuszną i Sywulę Jeżeli chodzi o przewodniki, to sytuacja jest gorsza. W 1991 roku w Łodzi ukazał się krótki przewodnik Marka Kowalczyka "Czarnohora i Gorgany", jest to jednak raczej zasygnalizowanie tematu, opisane są w nim jedynie wybrane szlaki. W 1997 roku ukazał się przewodnik Ukraińskie Karpaty Wschodnie pióra Janusza Gudowskiego, będący drugim tomem jego monografii poświęconej wyżej wymienionemu rejonowi. Jego część poświęcona jest Gorganom. Obecnie jest to jedyny przewodnik, z którym można poruszać się w terenie, korzystanie z niego wymaga wszakże dużej ostrożności i wyczucia. Wiele cennych informacji rozrzuconych jest po czasopismach (Pamiętnik PTT, Wierchy itp.). Jeżeli chcemy uzyskać wszechstronną wiedzę Gorganach należy skorzystać z przedwojennego przewodnika Henryka Gąsiorowskiego.
Najwyższym szczytem Gorganów jest Sywula 1836 m npm, leżąca w Gorganach Środkowych. Wycieczka na nią wymaga co najmniej trzech dni. Najkrótsza droga na Sywulę prowadzi z Osmołody, jednakże pod względem historycznym jak i krajoznawczym o wiele ciekawsze jest wyjście na nią z połączeniem przejścia przez grań główną Gorganów z południa na północ. Tak też zostanie tutaj opisana.
Z Brustur na Przełęcz Legionów
Z Brustur, dużej wsi zakarpackiej założonej przez Niemców, niegdyś należącej do Czechosłowacji, idziemy w kierunku pn.-wsch. obok potoku Brusturanka szeroką drogą używaną do zwózki drewna lub lepiej torami kolejki leśnej (w czasie deszczu rozjeżdżona droga zmienia się w rzeczkę). Przy odrobinie szczęścia możemy podjechać kolejką aż do Doliny Płajskiej niedaleko od Przełęczy Legionów. Z Brustur kolejka wyjeżdża około 9-10, po drodze wystarczy ją zatrzymać. Nie kursuje jednak każdego dnia. Po prawej stronie mamy zalesione stoki Świdowca, po lewej grzbiet oddzielający dolinę potoku Brusturanka od doliny Janowca. Po około 9,5 km (2,5 h) docieramy do dużego murowanego budynku z napisem Turbat. W tym miejscu kolejka się rozdziela, jedna jej część idzie w prawo, druga prosto w kierunku północnym, w którym się udajemy. 13 km (3,5h) osada robotników leśnych, kilka domów i tartak, możliwość noclegu w wiatach. Obok tartaku kolejka znowu się rozdziela, nasza droga wiedzie prawą odnogą, Doliną Płajską w kierunku pn.-wsch. Po drodze mijamy kilka miejsc składu drewna. Tory kolejki biegną cały czas prawą stroną potoku, droga po lewej, to po prawej stronie. Dolina staje się coraz szersza, trasa kolejki w większości prowadzi otwartą przestrzenią przez koszone w lecie łąki. 18 km (5h) następne rozgałęzienie kolejki koło leśniczówki położonej na małym wzniesieniu z prawej strony torów.
Cmentarz Legionów w Dolinie Płajskiej Około 300 metrów na zachód od leśniczówki pod lasem widać duży prawosławny krzyż. Obok niego znajduje się cmentarzyk II Brygady Legionów Polskich legionistów poległych w latach 1914-1915. Cmentarzyk ten został odnowiony staraniem Oddziału Łódzkiego Polskiego Towarzystwa Tatrzańskiego w 1994 roku. Na środku znajduje się duży drewniany krzyż, pod nim wmurowane są dwie granitowe tablice w języku polskim i ukraińskim. Obok na świerku znajduje się bardzo sugestywna rzeźba Chrystusa i biało-czerwona flaga. Przy leśniczówce skręcamy w kierunku wschodnim i dalej podążamy za torami, lub idziemy drogą leśną, zwaną Drogą Legionów. Wcześniejszy leśny płaj został przebudowany na drogę jezdną w połowie października 1914 roku przez żołnierzy II Brygady Legionów Polskich. Budowa trwała 53 godziny, zużyto na nią 3600 metrów sześciennych krąglaków, wybudowano 14 mostów. Przemarsz po niej głównych sił legionowych z Rafajłowej na stronę zakarpacką nastąpił 21 października 1914 roku. Po około 2 km droga opuszcza dno doliny i zaczyna się stromo wznosić w lewo przez las (tory kolejki idą prosto). Idziemy coraz bardziej stromą, rozjeżdżoną drogą, pod koniec dwie serpentyny na Przełęcz Legionów. Z Brustur 22 km (6,5-7 h).
Z Przełęczy Legionów na Sywulę
Przełęcz Legionów, zwana także Rogodze Wielkie, wznosi się na wysokość 1110 m. Bardzo dogodne miejsca biwakowe, zaraz za okopami od strony Rafajłowej źródełko. Z przełęczy w kierunku wschodnim odsłaniają się widoki na grupę Doboszanki, Syniaka i Chomiaka. Na południu widać Połoninę Czarną. Na przełęczy stoi upamiętniający przemarsz legionów duży metalowy krzyż z napisem:
Młodzieży polska, patrz na ten krzyż!
Legjony polskie dźwignęły go wzwyż,
Przechodząc góry, lasy i wały
Do Ciebie Polsko, i dla twej chwały.
Z przełęczy idziemy zalesionym grzbietem w kierunku północnym dawną granicą polsko-czechosłowacką. Cały czas towarzyszą nam dawne słupki graniczne i linie okopów. Ścieżka wiedzie niezbyt stromo, po przejściu około kilometra docieramy na zalesiony wierzchołek ze słupkiem nr 8. Skręcamy przy nim na wschód i stromo schodzimy na przełęcz pod Taupiszyrką, słupek nr 9. Stąd zaczyna się długie i mozolne podejście lasem w kierunku pn.-wsch. Las staje się coraz rzadszy, pojawiają się pojedyncze limby. Dochodzimy do punktu widokowego, skąd przez rozrośnięte kosodrzewiny (ścieżka zanika!) na Taupiszyrkę, słupek nr 10, 3 km (1,5 h). Główny wierzchołek (1503 m), znajduje się na pd.-wsch. od słupka. Z Taupiszyrki roztacza się wspaniały widok na pasmo Doboszanki na wschodzie, dwuwierzchołkową Sywulę, Negrową i Bojaryna na północy po Popadię, Busztuła i Berta na zachodzie.
Z Tałpiszyrki na Grupę Syniaka, Doboszanki i Chomiaka Szeroka ścieżka prowadzi grzbietem po gorganie wśród kosodrzewiny w kierunku pn.-zach., na koniec strome zejście na zalesioną przełęcz pod Taupiszem. Z przełęczy wśród lasu na zalesiony Taupisz (1444 m), słupek nr 14, 6 km (2,5 h). Schodzimy z niego w kilka minut na połoninowe siodło, (poniżej którego od strony wschodniej znajduje się źródełko, a trochę niżej wśród rzadkich drzew szałas - możliwość noclegu), z którego idziemy w stronę oddalonego o kilka minut następnego wierzchołka. Nie dochodząc do niego skręcamy przy słupku w prawo (!), schodzimy w dół, a następnie podchodzimy na następny zalesiony wierzchołek, słupek nr 15. Stąd najpierw ścieżką stromo w dół lasem, a następnie mniej więcej poziomo wśród wiatrołomów kilka metrów od grani po stronie Doliny Salatruka. Po pewnym czasie ścieżka lekko opada wyprowadzając na szeroką niezalesioną przełęcz, słupek 16/2, 8 km (3,15 h). Stąd czeka nas kilometrowe, mozolne podejście przecinką leśną (Od czasu do czasu drogę zagradzają powywracane drzewa) na nienazwany wierzchołek (1357 m), słupek nr 17. Od niego kilka minut po otwartym terenie, a następnie na powrót lasem na połoninę Ruszczynę, zwaną także połoniną Bystrą. Od strony Doliny Salatruka malownicze urwisko skalne zwane Piekłem. Przed samym wierzchołkiem przepiękne widoki m. in. na Sywulę, a także na Howerlę w Czarnohorze. Na Ruszczynie dawna granica skręca na zachód, my udajemy się na pn.-zach. kraniec połoniny, gdzie znajdują się ruiny schroniska wybudowanego przez Oddział Lwowski Polskiego Towarzystwa Tatrzańskiego w latach 1936-1938, 11 km (4,45 h). Na połoninie Bystrej wiele dogodnych miejsc biwakowych, źródła Bystrzycy Sołotwińskiej.
Z Połoniny Bystrej do Osmołody
Od ruin schroniska ścieżka około 20 minut prowadzi wśród drzew stokami Małej Sywuli, a następnie przy kopczyku się rozgałęzia. Idziemy trawersem w lewo częściowo zanikającą ścieżką prowadzącą po złomiskach wśród kosodrzewin. Po drodze mijamy umocnienia z kamieni z czasów I wojny światowej. Po 20 minutach wychodzimy na przełęcz między Małą i Dużą Sywulą. Można tu też dojść idąc od rozwidlenia ścieżki przy kopczyku przez wierzchołek Małej Sywuli. Z przełęczy idziemy gorganem w lewo ku widocznemu już głównemu wierzchołkowi Sywuli (1836 m) 13 km (5,45 h). Sywula jest największym wierzchołkiem Gorganów. Widok z niej jest bardzo rozległy. Widać stąd wszystkie ważniejsze wierzchołki Gorganów, ale także Pikuja w Bieszczadach Wschodnich, pasmo Czarnohory i Góry Rodniańskie. Od Sywuli ciągnie się w kierunku pn.-wsch. ciekawy i najbardziej "wysokogórski" grzbiet Gorganów przez Łopuszną, Ihrowiec i Wysoką. Wędrując nim można dojść do Osmołody (około 8-9 h). My wracamy z Sywuli do ruin schroniska na Połoninie Bystrej.
Spod Tałpisza na Negrową i Bojaryna Od ruin schroniska schodzimy kilkanaście metrów do lasu w kierunku zachodnim. Tutaj zaczyna się ścieżka idąca trawersem w prawo stokami Małej Sywuli. Ścieżka wiedzie lasem nieznacznie się wznosząc. Od czasu do czasu można zaobserwować pojedyncze limby. W kilku miejscach drogę zagradzają zwalone drzewa. Po około 2 km (0,45 h) las się kończy i wychodzimy na duże pole Gorganów. Zaraz za nim przechodzimy przez stromy, prawdziwie "tatrzański" żleb spadający z przełęczy między Sywulą i Łopuszną. Z niezalesionych stoków tej ostatniej wspaniałe widoki na Sywulę. Trasa wiedzie dalej trawersem przez kilka ramion Łopusznej. Idziemy to gorganami, to przedzierając się poprzez gęstą kosodrzewinę, ścieżka jest jednak w miarę wyraźna i trudno ją zgubić. Cały czas towarzyszą nam widoki na Dolinę Bystryka i wznoszący się nad nią długi grzbiet noszący nazwę Gorgan. Na jego końcu widać wieżę przekaźnikową, stokami wśród kosodrzewiny wiedzie wyraźna ścieżka. Na powrót wkraczamy w las 5 km (2 h). Około 10 minut przed powtórnym wejściem do lasu ścieżka podchodzi bardzo blisko grani (można się wydostać na nią w kilka minut). Idziemy teraz stokami Borewki, z początku wolno, a potem coraz szybciej tracąc wysokość. Po drodze mijamy kilka źródełek i kamiennych murków. Jeszcze niżej ścieżka tworzy jedne, a później drugie zakosy (uwaga, aby jej nie zgubić). Za zakosami wychodzimy na dobre miejsce biwakowe obok torów kolejki leśnej 11 km (4,5 h). Zaraz poniżej za mostkiem na potoku Borewczyk znajduje się chata drwali. Idziemy torami kolejki, około 1,5 km do miejsca, w którym tory się rozgałęziają. Stąd w prawo (na północ) torami Doliną Łomnicy do Osmołody 19 km (6,5 h). W centrum Osmołody istnieje oddział służby górskiej Kontrolno-Ratuvalnyj Zahin. W jego budynku można zanocować.
Informacje praktyczne
Najdogodniejsze przejścia graniczne znajdują się w Medyce (drogowe) i Krościenku k/Ustrzyk Dolnych (kolejowe).
Na Ukrainie obowiązuje przepis, w myśl którego każdy cudzoziemiec przebywający tam dłużej niż 3 dni musi być gdzieś zameldowany. Dlatego w czasie podróży trzeba uważać szczególnie na dworcach, po przekroczeniu tego terminu służby mundurowe mogą zażądać zapłaty mandatu lub łapówki.
Jeżeli chcemy zwiedzać wschodnią część Gorganów, najlepiej jest dojechać przez Medykę do Lwowa, stamtąd zaś pociągiem jadącym do Rachowa i wysiąść na odpowiedniej stacji. Jeżeli zdecydujemy się jechać do Brustur i wędrować opisanym wyżej fragmentem to należy dojechać do samego Rachowa skąd autobusem do Ust` Czornej i dalej taksówką. Jeżeli wybieramy się w zachodnie lub centralne Gorgany, to korzystniejsze będzie przejście kolejowe. Z Chyrowa pociągiem do Sambora, a potem do Stryja lub Kałusza, skąd dziennie jest kilka autobusów do Osmołody.
Archiwum Magazynyu Góry
Paweł Kutaś