Już jutro ukaże się książka Macieja Piery, znanego z youtubowego kanału Szczytomaniak. Siła przetrwania. Największe górskie tragedie przedstawia historie ludzi, którzy chcąc realizować swoje górskie pasje, w wyniku niesprzyjających okoliczności i błędów znaleźli się w śmiertelnym zagrożeniu, zmuszeni walczyć o swoje życie.
Brak odpowiedniego przygotowania, wadliwy sprzęt, załamanie pogody czy może zwyczajny pech? Wraz ze Szczytomaniakiem spróbujemy znaleźć odpowiedzi na pytania, dlaczego doszło do największych tragedii górskich i czy można było ich uniknąć. Poznamy też relacje ocalałych, uczestników akcji ratunkowych i świadków.
Tylko u nas przedpremierowy fragment. Zapraszamy do lektury.
Ostatni Lot
To był jego najlepszy czas. Ostatnie miesiące w życiu alpinisty i ratownika górskiego Milana Kriššáka były wręcz bajkowym spełnieniem jego pragnień.
Trzydziestopięciolatek rok temu poślubił miłość swojego życia, Františkę Orolinovą,z którą miał dwuletniego syna Michala, a z początkiem roku pełen energii wyruszył w Himalaje na Jannu (7710 m n.p.m.). Już w trakcie wyprawy dowiedział się o narodzinach córki Evy. Miał świadomość, jak trudno żonie samej wychowywać dzieci podczas jego wielomiesięcznych nieobecności spowodowanych wyprawami w góry Pamiru i Himalaje, obiecał jej więc, wciąż powtarzając, jakby sam chciał uwierzyć w swoje słowa, że po powrocie z Jannu „będziemy się bawić”. Ekspedycja była najtrudniejsza w jego wspinaczkowej karierze. Ze względu na złą pogodę atak szczytowy załamał się na wysokości 7450 m n.p.m.
25 czerwca 1979 roku
Mimo że z Nepalu powrócił zaledwie trzy dni temu i wcale nie musiał tego dnia być w pracy, to nie potrafił wysiedzieć w domu. W poniedziałek 25 czerwca powiedział żonie, że pójdzie się tylko przywitać z kolegami z Horskiej služby (HS), w której działał od pięciu lat. Tatry, w cieniu których dorastał, przywitały go słoneczną pogodą. Wakacje rozpoczęły się już na dobre. Duża liczba turystów na szlakach oznaczała ryzyko wypadków i kontuzji, więc konieczna była szczególna gotowość ratowników. Centrala HS w Starym Smokowcu była w poniedziałek pełna ludzi; poza zwykłą zmianą ratowników znajdowały się w niej dwie załogi śmigłowca MSW Mi-8, odbywające tego dnia szkolenia w Tatrach Wysokich. O czternastej trzydzieści pięć dyspozytor Martin Mladoň odebrał telefon. Informacja pochodziła od mężczyzny z hotelu FIS nad Szczyrbskim Jeziorem – jeden ze świadków zgłosił, że poniżej Bystrej Ławki (2314 m n.p.m.) niemiecka turystka poślizgnęła się na śnieżnym polu i doznała urazu nogi. Nie była w stanie chodzić, więc pomoc ratowników okazała się niezbędna. Mladoň przyjął zgłoszenie, a mając do dyspozycji na miejscu gotową załogę śmigłowca i niezbędną liczbę ratowników, nie wahał się ani chwili i zdecydował się wysłać po ranną śmigłowiec.
Z centrali w Starym Smokowcu mężczyźni mieli do pokonania około 2 kilometrów do Dolnego Smokowca, gdzie lada moment miał wylądowaćhelikopter z lotniska w Popradzie. Aby nie tracić czasu, postanowili podjechać na miejsce samochodem. Kiedy do pojazdu wsiadał František Jamnický, nagle poczuł na ramieniu czyjąś rękę. „Najpierw się uczesz” – zażartował jego brat Bernard, odsuwając go i zajmując jego miejsce.
Chwilę po piętnastej wirniki zaczęły pracować i maszyna z dziewięcioma osobami na pokładzie uniosła się, lecąc w stronę Doliny Młynickiej. Szefem akcji został pogodny, dobrze zbudowany mężczyzna o kruczoczarnych włosach, Milan Kriššák. Nikt na pokładzie się nie spodziewał, że taz pozoru nieskomplikowana akcja ratunkowa zakończy się największą tragedią ratowników w Tatrach.
***
Książka Siła przetrwania. Największe górskie tragedie z autografem autora jest dostępna w naszej księgarni ksiazkigor.pl