14 stycznia 2005 r. o 13:15 czasu nepalskiego Piotr Morawski i Simone Moro stanęli na szczycie Shisha Pangma (8027 m n.p.m.).
Z obozu II, założonego przez ten sam zespół dzień wcześniej, na wysokości 7400 m n.p.m. szli na szczyt 5 godzin, przy wietrze do 125 km/h.
Jest to pierwsze zimowe wejście (dokonane podczas kalendarzowej zimy) od 17 lat! Wszystkie dotychczasowe wejścia należą do Polaków, dzięki Piotrowi Morawskiemu kolejny zimowy szczyt należy także do Polaków!
Olga Morawska
16.01.2005
Wyprawa zakończona
Niestety z powodu załamania pogody, nie powiódł sie atak szczytowy Darka i Jacka. Po długiej i wyczerpującej akcji udało im się zejść do ABC. Wiatr i śnieg były na tyle niebezpieczne, ze problemem stalo sie przejscie przez niezaporeczowane plateu. Wszystko przebiegło jednak pomyślnie, zwinęli po drodze jedynkę i od niedawna posilają się w bazie wysuniętej. Kierownik wyprawy - Jan Szulc, uznał wyprawę za zakończoną. Wkrótce rozpocznie się likwidacja bazy.
Wyprawa chronologicznie:
Skład wyprawy:
Jan Szulc - kierownik, do tej pory ma na koncie letnie wejście na Shisha Pangmę, Chandra Parbat, Bhragirati i udział w wielu letnich i zimowych wyprawach w Himalaje;
Simone Moro - jeden z najbardziej znanych himalaistów młodego pokolenia, oprócz tego wspinacz skalny i lodowy. W Himalajach ma na koncie Everest (2 razy), Lhotse, Cho Oyu, kilka siedmiotysięczników, a także wiele przejść w innych górach świata;
Dariusz Załuski - wspinacz, filmowiec. Zdobywca 3 ośmiotysięczników i uczestnik wielu wypraw w Himalaje głównie zimowych;
Piotr Morawski - udział w wyprawie zimowej na K2 (2002/2003) oraz w wyprawie zimowej na Shisha Pangma (2003/2004);
Jacek Jawień - udział w wyprawie zimowej na K2.
06.12.2004
Początki aklimatyzacji
Wylecieliśmy zgodnie z planem - 2 grudnia. Prawie zgodnie z planem... Jan Szulc musiał jeszcze na tydzień zostać w kraju, aby rozwiązać ostatnie problemy (jak zwykle związane z finansami). Około północy wylądowaliśmy w hotelu w Kathmandu, gdzie spotkaliśmy Simone. I dowiedzieliśmy się, że samolot do Lukli mamy zarezerwowany na 9 rano następnego dnia...
W ten sposób rozpoczęliśmy pierwszą część wyprawy - aklimatyzację. Naszym planem jest przejście doliny Khumbu, dojście do Khala Pattar (punktu widokowego na Everest) i może wejście na Island Peak. Oprócz nas idzie także Simone z dwoma klientami. Około 18 grudnia znajdziemy się ponownie w Kathmandu, skąd po dwóch dniach wyjedziemy do Nyalam - miejscowości z której rusza karawana pod Shisha Pangma, nasz właściwy cel. Chcemy zacząć właściwą wyprawę w momencie rozpoczęcia się kalendarzowej zimy. Po co trekking w dolinie Khumbu? W zeszłym roku aklimatyzacja w paskudnym Nyalam i powyżej przebiegała pechowo, część ekipy poważnie się rozchorowała, a warunki były tragiczne. Teraz chcemy zaaklimatyzować się w jak najlepszych okolicznościach, by potem jak najmniej czasu spędzić w Nyalam (i ominąć Zangmu) oraz od razu przystąpić do akcji w górze. Długi pobyt zimą pod górą wyczerpuje, a tak może go skrócimy.
Teraz siedzimy w Deboche, gdzie jeszcze mamy dostęp do prądu. W ciągu następnego tygodnia będziemy wędrować w okolicach Lhotse i Everestu. Jak tylko zejdziemy na dół prześlemy kolejną relację z tego, jak przebiegała aklimatyzacja.
Darek, Jacek i Piotrek
11.12. 2004
J.C. Lafaille na szczycie Shisha Pangmy!
Jak podały zagraniczne serwisy informacyjne, 11 grudnia J.C. Lafaille stanął na szczycie Shisha Pangmy. Wejście zostało zaanonsowane jako zimowe, jednak jako takie nie może zostać uznane, zima bowiem zaczyna się 21 grudnia! Oto wczorajsza wypowiedź Simone Moro w tej sprawie: "Dzisiaj dowiedzieliśmy się, że pogłoski o samotnym Francuzie w bazie pod Shishą okazały się prawdą. Tym tajemniczym Francuzem jest J.C. Lafaille, który właśnie przekazał informacje, że jutro zamierza dokonać ataku szczytowego, kończąc drogę brytyjską. Życzymy mu sukcesu. Będzie się mógł poszczycić piękną, jesienną wspinaczką i w ten sposób zakończyc swoje porachunki z Shishą (Podobnie jak Simone J.C. zdobył już wierzchołek centralny, a nie główny).
My również mamy nadzieję w najbliższych tygodniach zdobyć wierzchołek Shishapangma i dokonać w ten sposób pierwszego wejścia zimowego.
Właściwą wyprawę chcemy rozpocząć po 21 grudnia tak, żeby całą działalność górską prowadzić w czasie kalendarzowej zimy."
14.12. 2004
Aklimatyzacja dobiega końca. Zdobyty Island Peak
Zakończyła się druga i ostatnia część trekingu aklimatyzacyjnego. Dzisiaj lub jutro powiniśmy spotkać Jana, który wyleciał tydzień po nas z kraju i też się aklimatyzuje w dolinie Khumbu. Dwa ostatnie dni zdominowało podziwianie widoków z Island Peak - sześciotysięcznika (6182), który - jak jego nazwa wskazuje - znajduje się w środku doliny otoczonej górami. W niedzielę na szczycie stanęli Jacek i Piotrek. Cała droga na szczyt z wioski Chhukhung (4750) zajęła im zaledwie 6 godzin. Chmury nadeszły, wiatr się wzmógł i wydawało się, że następny dzień będzie całkowicie pochmurny. Pogoda jednak sprawiła niespodziankę. W poniedziałek na szczycie stanęła reszta ekipy - Darek, Simone, Bruno i Max - przy bezchmurnej i bezwietrznej pogodzie. W ten sposób zakończył się główny punkt naszej aklimatyzacji.
Teraz schodzimy powoli do Lukli, skąd polecimy do Kathmandu, by w końcu przejrzeć nasze bagaże i przygotować się do właściwej wyprawy. Chcemy znaleźć się w Nyalam 20 grudnia i najpóźniej 22 grudnia ruszyć razem z karawaną ku bazie. Wigilię powinniśmy spędzić już w bazie.
W naszych głowach zrodził się dosyć śmiały plan. Aklimatyzacja przebiegła bardzo dobrze, cała ekipa jest pełna sił. Liczymy na to, że pogoda i warunki w ścianie będą podobne do zeszłorocznych. Planujemy, że baza wysunięta stanie niedaleko zeszłoocznej, w okolicach wejścia w drogę normalną (jugosłowiańską). Cała ekipa zaporęczuje drogę na przełęcz (ok. 7250), a następnie w celach aklimatyzacyjnych wejdzie na Pungpa Ri (7445), dokonując pierwszego zimowego wejścia na ten szczyt. Jednak głównym celem byłoby zabezpieczenie drogi zejściowej z wierzchołka Shishy. Następnie Simone i Piotrek wejdą w południową ścianę pomiędzy drogą koreańską, a drogą Kurtyki-Loretana otwierając nową drogę, jeśliby się udało w stylu alpejskim. Jednocześnie Darek i Jacek zaatakują szczyt drogą normalną.
Rzeczywistość zweryfikuje nasze plany...
Piotrek
16.12.2004
Znaleźliśmy się w Kathmandu (Darek, Jacek i Piotrek), jutro dołączy do nas Jan i Simone. Teraz wypoczywamy przed właściwą wyprawą. Czeka nas jeszcze sporo pracy. Musimy dograć wszystkie sprawy administracyjne, przejrzeć nasz bagaż, zrobić trochę zakupów i... w drogę. 20 grudnia ruszamy od razu do Nyalam.
Piotrek
20.12.2004
Pełna dziwnych zdarzeń droga do Nyalam
Z Kathmandu jakoś nie mogliśmy wyjechać. Zanim zrobiliśmy zakupy i zebraliśmy się było mocno po południu. Na przedmieściach nasz kierowca stwierdził, ze autobus szwankuje i zawróciliśmy do miasta. Nowy autobus, w który się przesiedliśmy, pojechał bez większych przygód. Ale ostatecznie Kathmandu opuściliśmy po 15tej.
Ściemniło się i prawie wszyscy zasnęliśmy, a tu nagle autobus zatrzymał się. Na drodze stała tybetańska ciężarówka ze zgaszonymi światłami. Jagat (nasz kucharz i pomocnik, sprawdzony na zeszłorocznej wyprawie) pobiegł do pobliskich zabudowań i przyniósł wieści, że dalsza droga jest zablokowana przez armię. Podobno tego dnia w okolicy zabito 11 żołnierzy, prawdopodobnie zrobili to maoiści. Staliśmy przy zwojach drutu kolczastego i próbowaliśmy wołać, by ktoś nas przepuścił, byliśmy zaledwie pół godziny drogi od celu, od przejścia granicznego w Kodari. Okazało się, że ten odcinek drogi zamykany jest po zmroku i otwierany ze świtem. Normalnie by nas pewnie przepuścili, ale po morderstwach mają rozkaz bezwzględnej blokady. Znaleźliśmy się nagle w jakiejś budzie. Nasz kierowca przygotował dla nas zupę, a potem podejrzany gospodarz zaprowadził nas do domu, gdzie posnęliśmy się jak susły. Spaliśmy z godzinę dłużej, niż planowaliśmy.
Zebraliśmy się szybko, wsiedliśmy do autobusu i pognaliśmy w stronę Kodari. Strajku już na tym odcinku na szczęście nie było, blokadę też zdjęli. Przejście przez granicę odbyło się w tempie ekspresowym, jak na tutejsze warunki. Tragarze przenieśli nasze bagaże, wsiedliśmy w jeepy, przejechaliśmy robiąc zakupy przez Zangmu, złapaliśmy gumę w drodze i już siedzimy w Nyalam. Ledwie wysiedliśmy z samochodu przeniknął nas zimny wiatr i wilgotne powietrze. Niby jesteśmy na tej samej wysokości co w Namche Bazar (ok 3700), a jest zupełnie inaczej. Kurz wszędzie, zimno przenikliwie i te nieprzyjemne wilgotne, znane z zeszłego roku mury. Czuć, że zima się zbliża wielkimi krokami.
Jutro mamy jeszcze dzień w tym okropnym mieście. Poganiacze jaków muszą zważyć nasz bagaż, ocenić ile jaków ma przyjść i pojutrze rano ruszamy.
Wygląda na to, że w tym roku będzie potrzebne znacznie mniej zwierząt, niż w poprzednim. Dzień przed Wigilią powinniśmy zgodnie z planem dotrzeć do bazy.
Nie ma co tutaj robić. Siedzimy w małym zadymionym pomieszczeniu, w tym samym co w zeszłym roku. Tym razem jedzenie przygotowaliśmy swoje. I tak musieliśmy spróbować bigosu i flaków, które przywieźliśmy ze sobą w postaci półgotowej. Smakowało wyśmienicie. Nie wiem, kiedy będzie następny kontakt, najprawdopodobniej dopiero z bazy.
Piotrek
21.12.2004
Mija drugi i mamy nadzieję, że ostatni dzień pobytu w Nyalam. Wiatr jest mroźny i wilgotny, ogólnie mocno nieprzyjemny. Dodatkowo, co pewien czas prószy sobie śnieg. Cały ranek targowaliśmy się z poganiaczami jaków (yakdriverami) i z naszym oficerem łącznikowym. Po zważeniu cały nasz ekwipunek wyniósł ponad 1600 kg. Z agencji przysługuje nam 17 jaków (po 3 na osobę i po 1 na kucharza i pomocnika), a na taką ilość bagażu potrzeba minimum 30 zwierząt. A że pieniądze u nas na wykończeniu, to targowaliśmy się zawzięcie. Poganiacze tutaj są przyzwyczajeni do bogatych wypraw, z których mogą wyciągać pieniądze prawie do woli. Tym razem było trochę inaczej. W końcu się dogadaliśmy, oficera ułagodziliśmy małymi prezentami i wszystko wskazuje na to, że jutro ruszamy. Rano mają czekać na nas 32 jaki. Przed nami dwa dni dojścia do bazy. W Wigilię jej urządzanie i
pewnie następna łączność. Na razie!
24.12.2004
Wesołych Świąt spod Shisha Pangma
Ostatecznie dotarliśmy pod południową ścianę Shisha Pangmy (8027) i nasza wyprawa wkracza w fazę ostatecznę. Dla naszej małej garstki Wigilia jest dniem podwójnie wyjątkowym, dzisiaj zakończyliśmy urządzanie bazy i już jutro ruszamy do góry. Pogoda powitała nas wiatrem sroższym i mroźniejszym niż rok temu, ale z nadzieją patrzymy w przyszłość.
Życzymy wszystkim pogodnych i rodzinnych Świąt Bożego Narodzenia, aby te dni były spokojne i radosne. A także by nadchodzący Rok 2005 był
pomyślniejszy od swojego poprzednika.
Jan Szulc, Darek Załuski, Piotr Morawski, Jacek Jawień i Simone Moro
27.12.2004
Uczestnicy polsko-włoskiej zimowej wyprawy na ośmiotysięcznik Shisha Pangma założyli dzisiaj bazę wysuniętą na wysokości około 5600 m n.p.m. Jutro Simone Moro i Piotr Morawski zaczynają poręczowanie drogi jugosłowiańskiej, która zgodnie z planami ma im posłużyć jako droga zejściowa po zdobyciu szczytu. Piotr i Simone mają w planach wejście na Shisha Pangma południową ścianą pomiędzy drogą koreańską a drogą Kurtyki-Loretana otwierając nową drogę. Darek Załuski i Jacek Jawień mają zaatakować szczyt przygotowaną uprzednio drogą jugosłowiańską.
30.12.2004
Jest obóz pierwszy!
Dzisiaj Simone Moro i Piotr Morawski na wysokości około 6550 m n.p.m. założyli obóz pierwszy. Himalaiści dzisiejszą noc spędzą w obozie, a jutro rano ruszają dalej do góry, żeby rozłożyć kolejne kilkaset metrów lin poręczowych. Jednocześnie z dołu rusza zespół drugi czyli Darek Załuski i Jacek Jawień. Z relacji Piotra Morawskiego wynika, że pogoda się zmienia, niestety na gorsze, wiatr wieje coraz mocniej.
3.01.2005
W końcu pogoda nam trochę odpuściła. Choć zdajemy sobie sprawę, że nasze załamanie pogodowe było krótkotrwałe, już mieliśmy dość siedzenia w bazie. Według prognoz szykuje się kilka dni, w których da się jakoś pracować, a wiatr nie będzie przekraczał 150 km/h.
Wczoraj padło nam nasze główne zasilanie prądem, a mianowicie generator. Silnik pracuje, ale nie wytwarza prądu. Początkowo się tym nie przejęliśmy, przeszliśmy na akumulatory i dalej spędzaliśmy wieczór przy świetle i ładując baterie do aparatów i kamer. Dzisiaj rano rozebraliśmy generator na części i nie znaleźliśmy żadnej usterki. Cóż, jakoś będziemy musieli sobie dawać radę bez głównego zasilania, może coś wykombinujemy...
Wczesnym popołudniem do ABC poszedł Darek i Jacek. Mają zamiar dojść do jedynki, w końcu się tam przespać (poprzednio pogoda nie pozwoliła im wyjść), wnieść liny i zaporęczować ile się da. Dzień później rusza Piotrek z Simone, także z zamiarem poręczowania. Jeśli się wszystko uda w najbliższych dniach powinniśmy być gdzieś pod przełęczą albo na przełęczy. W każdym bądź razie raporty będziemy starali się słać nawet z wysokich noclegów, tak jak to było do tej pory. Czego to ludzie nie wymyślą... Ale dzięki temu, co wymyślili, możecie być z nami na bieżąco...
Temperatura w bazie oscyluje obecnie około -15. A jest środek dnia. Chowając się w namiotach, jakoś daje się przetrwać. Inaczej trzeba się naprawdę porządnie ubrać. Czuć zimę wszędzie. Niby śniegiem napadało, a ściana łysa, niby słońce świeci, a jest zimno... Trzeba jak najszybciej wejść na górę, bo w takich warunkach coraz ciężej będzie pracować.
Ekipa
4.01.2005
Dzisiaj z bazy do bazy wysuniętej idą Piotr i Simone. Jednocześnie do jedynki startują z ABC Darek z Jackiem. Ich zadaniem jest wnieść liny, spędzić noc aklimatyzacyjną w jedynce i jutro zaporęczować tyle, ile będą w stanie. Następnie Piotr z Simone spróbują zaporęczować resztę drogi do przełęczy i może pogoda pozwoli postawić namiot na przełęczy. Zobaczymy. Na razie wiatr jest silny, ale słońce świeci. Dzisiaj ma być najspokojniejszy dzień w całym tygodniu...
Generator nadal nie ruszył, nasz kierownik i jednocześnie spec od technoelektryki, czyli Jan, rusza także do bazy wysuniętej. W bazie pozostaną kucharze.
Ekipa
12.01.2005
Jest obóz drugi!
Dzisiaj Piotr Morawski i Simone Moro założyli obóz II na przełęczy na wysokości 7400 m n.p.m. Jutro podejmą próbę ataku szczytowego. Nie planowali w trakcie tego wyjścia ataku, ale postanowili, że jak już są na tej wysokości, mają dobry obóz II, to spróbują. W razie przeciwności, głównie ze strony pogody, jest poniżej -40 ° C, zgodnie z prognozą prędkość wiatru ma dochodzić jutro do 30 m/s, ich wyjście będzie dobrym wstępnym rozeznaniem drogi.
Z rozmowy telefonicznej z Piotrem wynikało, że czują się świetnie, mają siłę i chcą spróbować. Miejmy nadzieję, że zgodnie z tym co Piotr pisze w swoim raporcie, ten piekielny wiatr ucichnie i ich przepuści.
14.01 2005
O 13:15 czasu nepalskiego Piotr Morawski i Simone Moro stanęli na szczycie Shisha Pangma (8027 m n.p.m.).
Z obozu II, założonego przez ten sam zespół dzień wcześniej, na wysokości 7400 m n.p.m. szli na szczyt 5 godzin, przy wietrze do 125 km/h
16.01.2005
Wyprawa zakończona
Niestety z powodu załamania pogody, nie powiódł sie atak szczytowy Darka i Jacka. Po długiej i wyczerpującej akcji udało im się zejść do ABC. Kierownik wyprawy - Jan Szulc, uznał wyprawę za zakończoną. Wkrótce rozpocznie się likwidacja bazy.
Więcej informacji na oficjalnej stronie wyprawy:
http://www.wyprawa.pl
(dg)