Już po raz piąty gliwicka pakernia stała się areną zmagań najtwardszych bulderowców w Polsce. Na tę luźną i koleżeńską imprezkę przybyli najwierniejsi wyznawcy kultu Posępnej Klamy. Wspinacze ze Śląska, Małopolski, Mazowsza i innych regionów kraju. Wszechobecna, unosząca się w powietrzu, wkradająca do nosa, oczu i pod ubranie magnezja, zapach potu, ciasnota piwnicy, dzikie ryki, mocna bitowa muza i skondensowanie sytości problemów na kilku metrach kwadratowych sklejki - to nieodzowne elementy, bez których nie byłoby niepowtarzalnej atmosfery zawodów. Walczący mieli do pokonania trzy problemy w eliminacjach i półfinałach (tylko mężczyźni), natomiast w ostatecznej rozgrywce wyciskano żywicę z chwytów na dwóch baldach. Rzeź niewiniątek, jaka miała miejsce w kazamatach Politechniki Gliwickiej, to nic innego jak sprawdzian tęgości buły, tytanowego szpona i kreatywnej mózgownicy. Po niesamowicie zaciętej, morderczej i przerażającej walce najlepszymi parametrami wyżej wymienionych cech wśród mężczyzn mógł się pochwalić Andrzej Mecherzyński-Wiktor, przed Marcinem Wszołkiem i Konradem Ociepką.
Kobiety wrzucone zostały do jednego wora z facetami (miejmy nadzieję, że na przyszłej edycji się to zmieni?), z czego wynikła jeszcze bardziej krwawa jatka, po której wielu z męskiego składu musiało oddać hołd wspaniałej gracji, niesamowitej technice i potędze damskiej buły. Dziewczyny na typowo męskich bulderach walczyły świetnie. Różnice były znikome, gratulacje należą się wszystkim. Edyta Ropek (1), Eliza Kubarska (2), Kasia Samson (3) i Bogna Wilczyńska (4) to amazonki, którym niejeden łojant może pozazdrościć zdolności wspinaczkowych. Gratulacje i podziękowania za organizację i przygotowanie tej cenionej wśród wtajemniczonych imprezy należą się Piotrkowi Czmochowi, który pełnił rolę koordynatora i sędziego głównego oraz Rafałowi Moucce za przygotowanie rzeźnickich sekwencji ruchowych, a także pozostałym osobom, które pomogły przy realizacji projektu PPPK.
Arkadiusz Kamiński
"Góry", nr 11 (126), listopad 2004
(kb)