Aż 13 lat minęło od czasu kiedy Rafał Moucka wytyczył Pandemonium na Gołębniku w Podzamczu. Do wczoraj droga czekała na kolejnego pogromcę...
Łukasz Dudek na Pandemonium VI.8 (fot. portalgorski.pl)
"Kolejny mit odhaczony. Tym razem nie poszło tak łatwo jak z resztą najtrudniejszych polskich dróg."
Tymi słowami drugi zawodnik w historii, który wpiął się do łańcucha zjazdowego Pandemonium, Łukasz Dudek rozpoczął swój wpis na blogu na Portalu Górskim. Łukasz ostre wstawki w drogę-mit Rafała rozpoczął jeszcze w marcu. Po początkowym szybkim progresie i nadziei na błyskawiczne zakończenie przygody, okazało się że łatwo nie będzie. Palczasty charakter drogi, kontuzja, później koniec sezonu (czyli wysokie letnie temperatury) skutecznie powstrzymywały Łukasza. Jednak do czasu:
"Samo przejście wyglądało tak jak sobie wyobrażałem. Rozgrzewka, pierwsza wstawka i dojście do zjazdowca. Nie było heroicznej walki, wyciskania 7 potów. Na tej drodze się nie walczy, po prostu trzeba się perfekcyjnie wspiąć. Każdy błąd kończy się odpadnięciem. Pandemonium jest jak bezwzględny nauczyciel karzący za najdrobniejsze niedociągnięcie, zawahanie…
Z pewnością nie potraktuję tej drogi jako kolejnej 9a dopisanej do zeszytu. Dla mnie to coś zupełnie wyjątkowego, nie dającego się zmierzyć. Odczarowanie mitu, legendy, drogi wokół której zgromadziła się potężna dawka energii, zarówno tej pozytywnej jak i negatywnej. Podczas każdej próby trudno było utrzymać emocje na wodzy. W głowie zawsze zostaje świadomość, że to nie zwykła droga tylko Pandemonium…"
Więcej o przejściu przeczytacie na blogu Łukasza: portalgorski.pl/blogi/blog/blog-lukasza-dudka
źródło: portalgorski.pl