Poniedziałek, szósta rano, dzwoni budzik. Nicolas Jaquet przytomnieje pół godziny później niż zwykle. Jego mózg jest świeży jak ośmiornica, która długo leżała na słońcu. Ledwo udaje mu się unieść rękę, aby wyłączyć przeklęty sygnał. W takich właśnie chwilach można by odkupić jego firmę budowlaną za kromkę chleba...
W tym samym czasie, około sto kilometrów dalej, Markus Stofer śpi jak niemowlę. Okiennice są zamknięte, głowa Markusa wciśnięta w poduszkę, kołdra podciągnięta aż pod brodę i nic ani nikt nie przerwie snu sprawiedliwego. Nicolas ledwo zdążył wziąć prysznic i wrzucić coś na ząb, kiedy dzwoni telefon. Świat nie przestanie kręcić się tylko dlatego, że ci dwaj ziomkowie zakończyli poprzedni dzień o czwartej nad ranem, po ponad dwudziestu godzinach wiszenia w lodach ściany Stechelberg w dolinie Lauterbrunen w sercu Oberlandu Berneńskiego. Dwudziestu pięciu murarzy, majstrów i operatorów dźwigu czeka, by otrzymać polecenia na nowy tydzień pracy. Trzeba stawiać ściany i wylewać posadzki, alpinistyczne wyczyny szefa nie ułożą cegieł.
Tymczasem Markus śpi dalej. Niezależny informatyk, pan Stofer, ma dużo wolnego czasu. Jeździ co prawda sfatygowanym oplem, ale maestria, z jaką dobiera proporcje między pracą a wypoczynkiem, wywołałaby zazdrość u najbardziej zagorzałych dirtbagów* z Camp 4. Właśnie dzięki tak dobrej organizacji pracy może eksplorować ściany górskich dolin i czasami, przy niewielkiej dozie szczęścia i wielkiej zawziętości, wytyczać linie tak wielkie jak Legenda.
Partnerzy tworzący ten duet, na pierwszy rzut oka niemający ze sobą wiele wspólnego, poznali się podczas Ice Festival w Kandestegu w 2007 roku. Doświadczeni wspinacze lodowi są tak rzadcy jak dni, w które Bas Cuvier w Fontainebleau jest puste. W związku z tym nasza para szybko pokonała barierę językową oraz różnice w życiu zawodowym, aby wykonać pierwsze wspólne uderzenia dziabkami w sercu lodowej mekki, jaką jest Kandersteg. Legenda nie była dla nich drogą próbną. Markus miał już niezłe doświadczenie, zdobyte podczas kilku przechadzek w Himalajach, na przykład w trakcie wejścia na swój pierwszy ośmiotysięcznik, Makalu (drogą normalną), podczas samotnej wycieczki na Pumori czy na Nameless Tower Drogą Słoweńską. W Alpach dał się poznać dzięki osiągnięciom takim jak pierwsze zimowo-klasyczne przejście all-free drogi No Siesta na Grandes Jorasses z Robertem Jasperem czy wytyczenie w szwajcarskim Gasterntal drogi Scharf, mit alles – małego klejnotu pod względem długości i trudności liczącego 18 wyciągów o wycenie do M8+ WI6+.
Nicolas może pochwalić się równie imponującą listą osiągnięć, szczególnie jak na kogoś, kto równie często prowadzi drogi 8a i wyrabia ponad 55-godzinne tygodnie pracy. Taki rozkład zajęć nie pozwala mu oczywiście na dalekie i czasochłonne ekspedycje, umożliwia jednak zabawy na alpejskim podwórku, które ma na wyciągnięcie ręki i którym szybko się nie znudzi. Ma na swoim koncie takie przejścia jak słoweński północny kuluar Dru Direct czy McIntyre na Grandes Jorasses zrobione w jeden dzień, powtórzenie wyżej wymienionej drogi swojego kumpla, kilka epickich dni w północnej ścianie Eigeru i długie, wymagające drogi w Wenden.
Oprócz bulderów, właściwie nie istnieje pionowa przestrzeń, która by nie interesowała tych dwóch, ale dopiero zakładając im raki i wkładając w ręce dziaby, obudzicie w nich pit bulle!
Zima 2009-2010 była doskonałym sezonem. Kilkanaście wspólnych wyjść i zawsze to samo parcie, by robić rzeczy za dnia i kończyć wcześnie. Legenda w sposób naturalny zwieńczyła tę wspaniałą zimę. Warunki panujące na lodospadzie były odpowiednie przez trzy tygodnie, co jest raczej dobrym wynikiem, biorąc pod uwagę jego względnie niewielką wysokość nad poziomem morza. Nicolas i Markus wykorzystali te trzy weekendy, aby poznać kluczowe miejsca drogi. Podczas pierwszego wyjścia wyposażyli cztery pierwsze wyciągi, w trakcie drugiego – kolejne, aż do półki. W końcu 21 lutego, w dniu sesji zdjęciowej, zespół poprowadził linię. W ten sposób powstała najdłuższa lodowa droga w Szwajcarii. Liczy ona 17 wyciągów, które pokonują 850 metrów (łącznie z półkami) terenu, czyli 650 metrów wspinania o mikstowej wycenie M8 WI6+.
Lodowe wyciągi przeplatają się z trudnym mikstem, Markus i Nicolas wspinają się przy słabym świetle czołówek, nie wiedząc, kiedy nadejdzie kres ich męczarni. W końcu wierzchołek oświetlony gwiazdami, brak czasu na coś więcej niż szybki uścisk dłoni. Zjazdy będą długie, a zmęczenie daje o sobie znać. Z dna uśpionej doliny ktoś mógłby zauważyć dwa światełka, które zostawiają nieprawdopodobny, nietrwały ślad tam, gdzie nie było jeszcze nikogo. Legenda jest pierwszą wielkościanową drogą w miejscu, o którym często niesłusznie się myśli, że nie ma w nim już nic do zrobienia. Piękna przygoda weekendowego skazańca i jego akolity-eksploratora o siedmiu palcach u stóp.
*dirtbag – dosłownie „worek na śmieci”; amerykański termin określający wspinacza, który pracy poświęca absolutne minimum. Resztę swojego wolnego czasu przeznacza na wspinanie (co idzie w parze ze stylem i poziomem komfortu życia).
Tekst i zdjęcia: Laurent de Senarclens
Tłumaczenie: Ola Kaczanowska
Artykuł pochodzi z archiwalnego numeru magazynu GÓRY 2011 styczeń-luty, nr 200-201, str. 22-25
Odkryj nasze archiwa na nowo !