O wynikających ze zmian klimatu zagrożeniach, które uniemożliwiły wytyczenie nowej drogi na Annapurnie, niespodziewanym zwrocie akcji w trakcie poszukiwań zaginionego wspinacza i „pospolitym ruszeniu”, na którym opierają się działania ratownicze w górach najwyższych, z MARIUSZEM HATIM HATALĄ rozmawia PIOTR GRUSZKOWSKI.
Północno-zachodnia ściana Annapurny; fot. Adam Bielecki
JAK PRZEBIEGAŁA WASZA TEGOROCZNA AKCJA WSPINACZKOWA NA PÓŁNOCNO-ZACHODNIEJ ŚCIANIE ANNAPURNY?
Projekt zakładał wspinanie w stylu alpejskim, w trzyosobowym zespole: Adam Bielecki, Niemiec Feliks Berg i ja. Kilka lat temu chłopaki próbowały już przejść tę linię na północno-zachodniej ścianie, ale nie powiodło im się. Działały wtedy w dwóch zespołach dwuosobowych, dlatego Adam wymyślił teraz opcję jednego zespołu, który porusza się tak samo sprawnie albo nawet nieco szybciej, a sprzęt rozkłada się na trzy osoby. Jednak nawet przy tym rozwiązaniu nie byliśmy w stanie dokończyć projektu. Głównie z powodu braku warunków, które zapewniałyby bezpieczne wspinanie – było za mało lodu, trochę za dużo śniegu… Można przypuszczać, że to efekt ocieplenia klimatu. Zmiany, które obserwujemy w Alpach, dotyczą również Karakorum i Himalajów. Ta sytuacja pozostawia przede wszystkim wielki niedosyt, ponieważ inwestujesz dużo czasu, angażujesz siły, środki finansowe, relacje ze sponsorami… Próbujesz dać z siebie wszystko, a w ścianie okazuje się, że nie ma wystarczających warunków. Mogliśmy spróbować wspinać się bardziej drytoolowo, ale to jednak ośmiotysięcznik, a nie Alpy, gdzie droga wycofania ze ściany jest znacznie krótsza, a w razie braku możliwości odwrotu można wezwać pomoc.
Ze względu na te niekorzystne warunki, ale przede wszystkim na spadające kamienie podjęliśmy więc wspólnie decyzję o zakończeniu działań. Rok wcześniej, podczas akcji na K2 wydawało mi się, że jest bardzo niebezpiecznie, ale tutaj to już była regularna bitwa. W ścianie minęło nas kilkanaście sporych pocisków, a Adam oberwał w ramię. Na szczęście obyło się bez większych urazów, choć wyglądało to nieciekawie. Trochę nas wystraszyła ta klasyczna rosyjska ruletka. Postanowiliśmy, że spróbujemy zawalczyć o drogę innym razem, bo wytyczanie jej w tych warunkach naprawdę nie jest warte ryzyka.
W ścianie przewspinaliśmy 1000 metrów łatwego technicznie, ale bardzo niebezpiecznego terenu. Dotarliśmy do około 6000, może 6200 metrów. Tam rozłożyliśmy wiszący biwak. Była to inicjatywa Adama, zainspirowana pomysłem Paula Ramsdena, coś jak śnieżny hamak. Długo szukaliśmy odpowiedniego miejsca na stanowisko – było trochę lodu, ale raczej więcej skał. No ale udało się usypać platformę, rozłożyć śpiwory i maty i w takiej półsiedzącej pozycji przetrwać noc.
Z naszego obozu I mogliśmy też przeanalizować linię dalszej wspinaczki, bo mieliśmy dobry ogląd wyższych partii drogi. Adam miał też porównanie w stosunku do tego, co zastał wcześniej. Widać było różnicę związaną z ociepleniem klimatu.
Rozmawiał / PIOTR GRUSZKOWSKI
* * *
Mariusz Hatala i Adam Bielecki będą gośćmi Festiwalu Górskiego im. Andrzeja Zawady w Lądku-Zdroju (7–10 września 2023 roku).
REKLAMA
* * *
Dalsza część artykułu znajduje się w Magazynie GÓRY numer 2/2023 (291)
Zapraszamy do korzystania z czytnika GÓR > link