I to jest wiadomość! Mamy tu oczywiście na myśli pierwsze polskie klasyczne przejście drogi El Corazón na El Capitanie w wykonaniu zespołu Karolina Ośka – Michał Czech.
Karolina na końcu ostatniego wyciągu; fot. IG Michała Czecha
Choć nie ukrywamy, że tego się właśnie spodziewaliśmy po wizycie naszego „power duo” w Dolinie. W końcu jadąc do Yosemite, Karolina i Michał, mieli już na koncie dwa elcapitanowe klasyki: Freerider (2017) i Golden Gate (2019). Było więc dość oczywiste, że po covidowej przerwie zespół zechce dołożyć do swojej kolekcji kolejny klejnot Doliny sygnowany nazwiskiem Huber.
Co ciekawe, polski zespół trzyma się chronologii, wedle której ponad dwie dekady wcześniej działali Alex i Thomas Huberowie, bo oni też najpierw poprowadzili Freeridera (1998), potem otworzyli Golden Gate (2000), a rok później sam Alex wytyczył El Corazón. Różnica jest tylko taka, że bracia z Bawarii zaczęli swoją autorską przygodę na największej ścianie Yosemite od El Niño, czyli to byłoby jeszcze do nadrobienia ;).
Wróćmy jednak do El Corazón. Gdy jesienią 2001 roku Alex Huber stanął – jak pisał poeta – u wrót doliny, był w życiowej big-wallowej formie. 18 lipca tego roku odhaczył słynną, wytyczoną przez siebie solo i w zimie Bellavistę, której kluczowe trudności w wielkim okapie opiewały na 8c. Czuł się gotów potwierdzić swoją wyborną dyspozycję także na gładkich, granitowych zerwach El Capitana. A że każda dotychczasowa wizyta Niemca w mekce amerykańskiego wspinania skalnego kończyła się klasycznym przejściem El Capa inną linią, to było jasne, że i tym razem ma chrapkę na jakąś nową kombinację.
„Pranie” rozwieszone; fot. IG Michała Czecha
Wybór znowu padł na okolice jednej z najsłynniejszych formacji na El Capie, czyli Serca. Tym razem Huber połączył wyciągi dróg Son of Heart i Flight of Albatross, wykorzystując fragmenty Salathe i Heart Route. Oczywiście aby to wszystko „połatać” konieczne było wytyczenie kilku nowych wariantów.
Jak zwykle Alex nie szedł na łatwiznę, jeśli chodzi o aspekty etyczne i wbił spity tylko na stanowiskach, a nawet na dodanych odcinkach asekurował się tylko z tych punktów, które osadził podczas ich wytyczania z wykorzystaniem hakówki. W rezultacie powstała najbardziej psychiczna droga Hubera na El Capie, co miało swój ciężar gatunkowy, zważywszy, że zarówno fragmenty El Niño, jak i Golden Gate wymagały silnych nerwów. Dobrym przykładem był Beak Flake o wycenie 5.13b, na którym kluczowy ruch znajdował się osiem metrów nad półką, a asekurację stanowił „tytułowy” Bird Beak. Nie zabrakło też niezwykłych wyzwań technicznych, których najlepszym przykładem są dwie inne 5.13-tkowe długości liny: akrobatyczny Coffee Corner, biegnący zacięciem w dachu pokonywanym zapieraczką z twarzą zwróconą do ekspozycji (!), czy też efektowny, trzydziestometrowy trawers pod okapem: Roof Traverse.
Dalsza część artykułu znajduje się na naszym nowym serwisie pod linkiem > link
Tekst / Piotr Drożdż