Norwegia jest krajem morza i gór. Morze wciska się w głąb lądu fiordami - niezwykłymi, krętymi i wąskimi zatokami mającymi nieraz prawie 200 km (najdłuższy fiord Norwegii - Sognefiord - ma 220 km długości, a jego głębokość dochodzi do 1242 metrów). Fiordów, ogromnych i małych, jest w Norwegii bardzo dużo - łączna długość linii brzegowej wynosi 3400 km. Fiordy wiją się wśród stromych ścian, których wysokość dochodzi nieraz do 1500 m. Spadające z tych ścian wodospady (najsłynniejszy, Wodospad Siedmiu Sióstr, wpada do fiordu Geiranger) towarzyszą turystom, którzy płyną promami, statkami czy też latają malutkimi samolotami lądującymi i startującymi z tafli wody...
A góry? Wypełniają sobą prawie cały obszar Norwegii - przeszło 50% powierzchni tego kraju leży powyżej 600 m npm. 3/4 terytorium zajmują Góry Skandynawskie, których najwyższą kulminacją jest masyw Jotunheimen, nazwany z powodu dużego zalodzenia Norweskimi Alpami Zachodnimi. W pobliżu masywu znajduje się największy europejski lodowiec - Jostedalsbreen, którego powierzchnia wynosi 812 km kw. 24 jęzory spływające do pobliskich dolin nadają rzekom i jeziorom charakterystyczne zielonkawo-błękitne zabarwienie. Masyw Jotunheimen stanowi sięgający 1500 m n.p.m. płaskowyż, z którego wyrastają najwyższe szczyty osiągające jeszcze 1000 m wysokości względnej. Wśród nich - najwyższe w Norwegii i Skandynawii - Galdhöpiggen (2469 m n.p.m.) i Glittertind (2464 m n.p.m.). W 1980 r. utworzono Park Narodowy Jotunheimen, którego powierzchnia wynosi 1150 km kw. Znajduje się tutaj 27 najwyższych szczytów Norwegii, liczne lodowce, rzeki i duże jeziora.
W przeciwieństwie do naszych parków narodowych, po Jotunheimen turysta porusza się na zasadzie: "gdzie wola, tam i droga" - nie ma zakazów wstępu i wymogu chodzenia po wyznaczonych szlakach (znakowanie jest zresztą bardzo problematyczne - od czasu do czasu spotyka się kopczyki i "pobrudzone farbą" kamienie). Z wyjątkiem wyraźnie oznaczonych miejsc zabraniających rozbijania namiotów, biwakować można wszędzie, a dla spragnionych dużego komfortu Norweskie Towarzystwo Górskie (DNT) pobudowało liczne schroniska. Oprócz typowych schronisk posiadających obsługę są również chaty samoobsługowe - w pełni wyposażone w pościel i żywność. Na ścianie takich schronisk wisi cennik, według którego reguluje się opłaty wrzucając pieniądze do puszki. Jest więc Jotunheimen wymarzonym rejonem do wycieczkowania. Poniżej przedstawiam propozycję czterodniowej wędrówki, w czasie której przejść można cały masyw poznając jego najciekawsze fragmenty. Z wyjątkiem głównych atrakcji (Galdhöpiggen, rejon jeziora Gjende) panuje tu pustka - w czasie całodniowej wycieczki spotyka się tylko pojedyncze osoby. Doświadczenia przedstawione w artykule zebrane zostały w czasie wycieczki do Norwegii zorganizowanej w lipcu 1996 roku przez Oddział Łódzki Polskiego Towarzystwa Tatrzańskiego. Jednym z fragmentów tej wycieczki było przejście Jotunheimen według opisanej poniżej trasy...
Bazą wypadową w masyw Jotunheimen jest miasteczko Lom. Przed wyruszeniem w góry warto zwiedzić Norweskie Muzeum Górskie oraz przepiękny, pochodzący z 1180 roku kościół - "stavkyrke", którego słupowa konstrukcja jest tak charakterystyczna dla Norwegii a tradycją swą sięga przedchrześcijańskich czasów, wykorzystując rozwiązania techniczne stosowane przy budowie łodzi wikingów. W Lom jest też muzeum geologiczne, z największymi w Norwegii zbiorami minerałów i kamieni szlachetnych, ze specjalną ekspozycją kamieni z Jotunheimen. Z dworca autobusowego wyruszają autobusy do Juvvasshytta (2 kursy dziennie) stanowiącego bazę wypadową na najwyższy szczyt Norwegii - Galdhöpiggen. Do schroniska tego dojechać można również prywatnym samochodem - płatną szosą, mijając po drodze hotel górski i camping Raubergstulen (do Raubergstulen asfalt, później droga utwardzana pnąca się ostrymi zakosami na wysokość 1835 m n.p.m.; dojeżdżając tylko do Raubergstulen (1100 m n.p.m.) mamy przed sobą trzynastokilometrowy marsz szosą do Juvvasshytta lub trzygodzinną wędrówkę szlakiem przez zwały kamieni i mokradła).
Właściwy szlak na Galdhopiggen zaczyna się przy Juvvasshytta. Mimo nazwy "hytta" jest to właściwie hotel górski nastawiony na obsługę zmotoryzowanych turystów oraz narciarzy, dla których sezon trwa tu cały rok. W pobliżu - na lodowcu Veslejuvbreen kursuje wyciąg orczykowy, który obsługuje duży, pokryty twardym śniegiem kocioł. Wejście na Galdhöpiggen z Juvvasshytta zajmuje 3 godziny (zejście tą drogą - 2 h). Początkowo idziemy po skałach, a następnie wkraczamy na firnowe pola lodowca Styggebreen. Ścieżka jest zazwyczaj wydeptana, ale raki i czekan (ewentualnie kijki narciarskie) bardzo się przydają. Po przejściu dużego pola śnieżnego wspinamy się po skałach, skąd stromo przez lodowczyk Piggebreen wydostajemy się na szczyt. Na wierzchołku znajduje się niewielki schron, a 50 m dalej - mały triangul z tarczą i obrotową strzałką z celownikiem, dzięki któremu można namierzyć okoliczne szczyty i zapoznać się z panoramą. Trudno uwierzyć, że jeszcze kilka godzin temu byliśmy wśród zielonych łąk i lasów - teraz wzrok gubi się wśród morza ośnieżonych szczytów... Schodzić z wierzchołka możemy znów do Juvvasshytta, skąd stosunkowo łatwo można zabrać się okazją do Lom lub zejść na wschód do doliny Visdalen i zanocować w okolicach hotelu górskiego Spiterstulen, który jest bazą wypadową do dalszej wędrówki. Zejście z Galdhöpiggen tą trasą prowadzi początkowo po śniegu przez jego przedwierzchołek - Keithaustopp (2369 m n.p.m.) a potem bardzo stromo w dół doliny. Na pokonanie tego odcinka potrzeba 2 godzin (w górę 4 h).
Hotel górski Spiterstulen położony jest w głębokiej dolinie Visdalen. Można dojechać tu samochodem - płatną szosą lub kursowym autobusem z Lom (jeden kurs dziennie - odjazd z Lom o 8.40). Oprócz pokoi, których cena przekracza zazwyczaj możliwości finansowe polskiego turysty, można wynająć nieco tańsze domki campingowe lub za darmo rozbić namiot za rzeką - w pobliżu ścieżki sprowadzającej z Galdhöpiggen. Ze Spiterstulen możemy udać się na południe do hotelu górskiego Leirvassbu (5 h) położonego u zbiegu trzech dolin, którymi można wędrować podziwiając okoliczne szczyty, lodowce i jeziora. My jednak proponujemy udanie się na wschód - do schroniska Glitterheim. Aby do niego dotrzeć mamy dwie możliwości: albo przez wierzchołek drugiego co do wysokości szczytu Norwegii - Glittertind (2464 m n.p.m.) - albo u jego stóp, przez płaskowyż Skautflya. Przejście trasy Spiterstulen - Glittertind - Glitterheim zajmuje ponad 7 godzin i wymaga pokonania lodowca Glitterbreen (konieczne raki i czekan). Glittertind jest tylko o 5 m niższy od Galdhopiggen, ale znacznie rzadziej odwiedzany. Na szczycie tworzą się duże nawisy. Zazwyczaj przez śnieg prowadzi wydeptana ścieżka, jednak ze względu na mniejszą popularność szczytu należy się liczyć z trudnościami orientacyjnymi.
Te ostatnie nie występują, gdy podczas dobrej widoczności idziemy przez płaskowyż Skautflya. Przez usiane głazami ogromne "boisko" idziemy na wschód w kierunku wyraźnego obniżenia zamykającej horyzont grani, gdzie na wysokości 1662 m n.p.m. w kamiennej rynnie znajdują się - często pokryte lodem - jeziorka Veslegluptiörnene. Rynna ta sprowadza nas stromo w dół do rozlewisk rzeki Veo, nad którą leży schronisko Glitterheim. Cały czas po prawej stronie wędrówki towarzyszą nam potężne lodowce masywu Veotindane (2440 m n.p.m.). Przejście tą trasą ze Spiterstulen zajmuje ponad 5 godzin. W pobliżu Glitterheim jest wiele doskonałych miejsc na biwak a samo - położone na wysokości ok. 1400 m npm schronisko - jak wszystkie w Norwegii - przytulne, gościnne i sterylnie czyste.
Trzeci dzień proponowanej wędrówki to przemarsz: Glitterheim - południowy kraniec jeziora Russvatnet (6 h). Przewyższenie jest niewielkie - doliną potoku Hestbekken, przez ogromne rumowisko skalne wydostajemy się na wysokość ok. 1650 m n.p.m., by następnie, znów po gigantycznym gołoborzu, zejść na brzeg jeziora Russvatnet (1175 m n.p.m.). Jezioro to zaskakuje nas swym ogromem, odludziem i zmiennością krajobrazu. Jego wschodnie brzegi położone są wśród płaskich terenów, potem jezioro wygina się na południe wciskając się między wysokie i strome szczyty, z których największym jest Besshö (2258 m n.p.m.). Szlak prowadzi brzegiem jeziora - na półwyspie Sundodden, koło stojącej tam chaty znajduje się świetne miejsce na biwak. W południowej części jezioro zwęża się - widok zamyka pionowa ściana Gloptind (1678 m n.p.m.). Obchodzimy ten szczyt od wschodu i południa, a następnie wchodzimy w kotlinę Nedre Russglopet. Tutaj proponujemy biwak i nocleg. Następny dzień obfituje bowiem w kolejne, "pięciogwiazdkowe" atrakcje.
Początkowo idziemy stromo na bezimienną przełęcz, z której ukazuje się nam jezioro Gjende. Jest to chyba najpiękniejsze jezioro norweskie - przypominające fiord położony wśród wysokich, skalnych ścian. Z przełęczy nad brzeg jeziora - do hotelu górskiego Memurubu prowadzi ścieżka - zejście zajmuje ok. 40 minut. Z Memurubu można pójść dalej - do schroniska Gjendesheim brzegiem jeziora lub dopłynąć tam stateczkiem. (Mając w zapasie jeszcze jeden dzień warto jest wejść z Memurubu "na lekko" na położony wśród lodowców szczyt Surtningssua (2368 m npm) - wejście tam i z powrotem zajmuje 8 godzin). Dochodząc do wspomnianej wyżej przełęczy nie schodzimy nad jezioro Gjende, lecz udajemy się na wschód - na "najsłynniejszą grań Norwegii" - Bessegen. Trasa prowadzi skalnym terenem mijając jeziora: Björnboltjörna i Bessvatnet. Po prawej stronie towarzyszy nam widok jeziora Gjende położonego kilkaset metrów w dole. Od jeziora Bessvatnet zaczyna się bardzo strome podejście wąską granią (jej wizerunek widnieje na norweskich znaczkach pocztowych!). Trudności nie są wielkie, ale przy silnym wietrze i panującym tu zazwyczaj tłoku trzeba zachować ostrożność. Szlak wyprowadza na ogromne, kamieniste plateau - sam wierzchołek Bessegen (1743 m n.p.m.), można rozpoznać po usypanym kopcu. Stąd do schroniska Gjendesheim, na wschodnim brzegu jeziora Gjende, jest jeszcze ok. 1,5 godziny drogi. Całe przejście: Memurubu - Bessegen - Gjendesheim trwa 6 godzin (brzegiem jeziora 3 godziny). I tak kończy się czterodniowa wycieczka, która każdemu miłośnikowi wędrowania na pewno dostarczy wielu wspaniałych wrażeń. Myślę, że po przejściu zaproponowanego szlaku będziemy wiedzieli, dlaczego nazwa Jotunheimen tłumaczy się jako "kraina zamieszkana przez olbrzymów".
Jacek Karczewski
GÓRY, nr 4 (35) kwiecień 1997
(kg)