21 maja pisaliśmy pierwszym trawersie Mt Everestu w wykonaniu Polaka. Tego wyczynu dokonał Janusz Adamski startując od strony Tybetu, a schodząc na stronę Nepalską. Dodatkowego smaczku tej wyprawie dodaje fakt że Polak działał samotnie (niestety nie udał się plan dokonania tego bez dodatkowego tlenu). Więcej o wyprawie znajdziecie TUTAJ
Jednak jak się później okazało Janusz nie uzyskał oficjalnego pozwolenia na trawersowanie najwyższej góry świata. Chińczycy z zasady bowiem takich zezwoleń nie wydają.
Fakt ten, jak się okazało będzie miał daleko idące konsekwencje. Chińczycy bowiem zdecydowali się wykorzystać przejście do całkowitego zamknięcia tybetańskiej strony Himalajów. Wszelkie pozwolenia na ten rok zostały cofnięte.
„Z powodu Janusza Adamskiego, który nielegalnie przeszedł Mount Everest z północy na południe (...) zasady i regulacje muszą zostać poprawione. (...) Pozwolenia nie będą udzielane jesienią 2017 roku” - głosi oficjalne pismo
Wydaje się jednak że jest to jedynie pretekst. Prawdziwym powodem może być chęć ponownego odcięcia okupowanego Tybetu. Jak pisze Ed Douglas (The Guardian):
„Zdjęcia zrobione przez wspinaczy chińskim strażnikom granicznym zabijającym tybetańskich uchodźców są dużo bardziej prawdopodobnym wyjaśnieniem tego podejścia.”
A jak cała sytuację komentuje Polak?
„Jestem gotowy ponieść wszystkie prawne konsekwencje w Nepalu, by bronić największego osiągnięcia mojego życia. Nigdy nie będę żałował tego, co zrobiłem.” - powiedział Janusz reporterowi The Himalayan Times - „Jako, że nie ma możliwości dostania pozwolenia na trawers w obu krajach musiałem dokonać tego nielegalnie aby spełnić moje największe marzenie.”
Polak ciągle przebywa na terytorium Nepalu i grozi mu kara 22.000 dolarów oraz dziesięcioletni zakaz wspinaczki w tym kraju.
Źródło: thehimalayantimes.com, GW