W poszukiwaniu najtrudniejszego ruchu
Piotr Drożdż: Dwa miesiące temu wróciłeś z kolejnej podróży do Rocklands. Co jest takiego atrakcyjnego w tym rejonie, że wielu wspinaczy, którzy po raz pierwszy przyjeżdżają w to miejsce, postanawiają tam wracać co sezon? A może się mylę i na razie masz zamiar poprzestać na dwóch wizytach?
Bernd Zangerl: Myślę, że wrócę tam po raz kolejny. Dlaczego? Z powodu atmosfery, piękna krajobrazów, ciszy, ludzi i skały. Jeżdżę tam w towarzystwie przyjaciół, wśród których zawsze spędzam miłe chwile. Poza tym zawsze czekają na nas nasze projekty. Ciągle nie zrealizowałem swojego projektu, a to zawsze jest dobry pretekst, żeby wrócić... Inna sprawa, że jest to niekończąca się historia, ponieważ kiedy go przejdę, zawsze znajdzie się następny, który będzie czekał, aby go zrobić.
Jak porównałbyś swój ostatni pobyt w Rocklands z poprzednim? Rok temu pisałeś "moim planem był brak planu". Po prostu chciałeś zrobić jak najwięcej bulderów. Jak było tym razem? Miałeś opracowany specjalny plan i spis projektów na tę wizytę?
Różnica była niewielka. Chciałem zrobić Moisty Moissy, Oliphant i... jeden projekt. Poza tym chciałem zobaczyć nowe miejsca. Być może chciałem za dużo. Zanim nadszedł czas powrotu do domu udało mi się powtórzyć co nieco bulderów, odwiedzić nowe sektory, ale w końcu nie zdołałem skończyć swojego głównego projektu. Trudno się skupić na jednym czy dwóch projektach w Rocklands, kiedy czeka tyle innych.
Powtórzyłeś Moisty Moissy 8B+, którego nie udało ci się zrobić w zeszłym roku. Jest to jednak najtrudniejszy bulder, jaki dotychczas przeszedłeś w Południowej Afryce. Wspominasz o planach zrobienia Oliphants Down. Czy przystawiałeś się również do innych najtrudniejszych problemów Freda w Afryce: Monkey Wedding, Madiba?
Przystawiałem się do wszystkich, ale jak wspomniałem, spędziłem mnóstwo czasu na swoim projekcie. Nie bulderuję z listą problemów, które chcę zaliczyć... Poza tym wiem, że wrócę w to miejsce. Dla mnie pobyty w Rocklands są odpoczynkiem dla umysłu. Mogę tam robić to, na co mam ochotę, czerpać z tego pozytywną energię i dobrze się bawić. Na jednym czy dwóch projektach skupiam się, kiedy wracam do domu.
Poruszmy kwestię, która jest bliska twemu sercu, a mianowicie protestów przeciwko preparowaniu rzeźby skały. Wszyscy wiedzą, że ty, Fred Nicole, Dave Graham i wielu innych słynnych wspinaczy, jesteście przeciwko takim praktykom. Mówicie o tym w wywiadach, piszecie w artykułach. Nie sądzisz, że to może nie wystarczyć? Problem wydaje się polegać na tym, iż zawsze może się znaleźć "czarna owca", która będzie robić takie rzeczy. Myślisz, że możemy - jako środowisko wspinaczkowe - jeszcze coś z tym fantem zrobić?
Niestety... Nie sądzę, żebyśmy mogli dużo więcej zrobić. Ci ludzie wciąż tam są, być może będzie ich coraz więcej... Takie podejście zakorzeniło się już w naszej bulderowej społeczności. Może to ulec zmianie tylko wtedy, gdy ludzie zrozumieją, że numerki nie stanowią sensu bulderingu. Natomiast mówienie o tym jest konieczne, ponieważ w przeciwnym razie wszyscy zaczną to uważać za normalne i nikt nie będzie się tym przejmował... Prawda jest taka, że na co dzień nikt nie porusza tego tematu...
Może dobrym pomysłem byłoby wystosowanie czegoś na kształt deklaracji, pod którą podpisaliby się słynni wspinacze. Można by ją opublikować we wszystkich znaczących magazynach wspinaczkowych. Może gdybyście zabrali głos jednocześnie, bylibyście lepiej słyszalni?
Dobry pomysł... Pytanie czy odniesie to skutek.
Zostańmy przy temacie preparacji rzeźby. Czy jesteś równie bezkompromisowy jeśli chodzi o doklejanie urwanych chwytów? Niektórzy wspinacze uważają, że również tego nie powinno się robić. Postrzegają urwane chwyty jako "ewolucję" problemu. Jakie jest twoje zdanie?
To trudne pytanie. Muszę się jednak zgodzić, że jest to element ewolucji problemu. Doświadczyłem tego na własnej skórze. Na jednym z moich projektów urwał się kluczowy chwyt. Byłem już bardzo bliski przejścia, a bez tego chwytu wydawało mi się to zupełnie niemożliwe. I dokleiłem go... Jednak urwał się ponownie. Nie chciałem tego robić po raz drugi, więc zacząłem od nowa pracować na projektem i po miesiącu ponownie byłem w stanie wykonać ten ruch. Tym razem bez "kluczowego" chwytu. Myślę, że już nigdy nie przykleję urwanego chwytu. Ewolucja...
Jeszcze inną stroną tego medalu jest to, że ludzie - kierując się zasadą, że jeśli "gwiazdy buleringu to robią, to oni też będą" - mogliby zacząć przyklejać chwyty na bulderach o trudnościach 6c czy 7a. Wyobraź sobie, jak wtedy wyglądałyby rejony bulderowe.
Atmosfera wokół wspinaczki sportowej i bulderingu staje się coraz gorsza. Mam na myśli przypadki takie jak oskarżenie Markusa Bocka, podważające przejścia Johna Gaskinsa. Mógłbyś to skomentować?
Wolałbym tego nie komentować.
Opowiedz o swoich bulderach Buggalagga i Frontline, które zrobiłeś w tym sezonie. Ile czasu zajęła ci praca nad nimi? Który był dla ciebie trudniejszy?
Praca nad jednym i drugim problemem zajęła mi około ośmiu dni. Potrzebowałem również wielu dni odpoczynkowych, ponieważ oba problemy zawierają jeden tnący chwyt, który przecina skórę po kilku próbach... Dlatego czasami wyglądało to tak: pierwsza próba - przecięty paluch - koniec dnia.
Być może Buggalagga wydawała się nieco trudniejsza, ponieważ na początku nie byłem pewien, czy w ogóle jestem w stanie zrobić pierwszy, długi ruch. Ale dla wyższych wspinaczy powinno to być łatwiejsze. Co do Frontline, to byłem pewien, że wszystkie ruchy są w moim zasięgu, była to wyłącznie kwestia mocy.
Oba problemy zaliczają się do takich, na których można mieć problemy z utrzymaniem motywacji. Jednak ja byłem absolutnie zafascynowany tymi liniami i naprawdę chciałem je zrobić. Obie są naprawdę imponujące. Moim zdaniem są to idealne buldery, które zaliczają się do najlepszych w Ticino.
Stan naskórka palców jest często czynnikiem ograniczającym działalność bulderowca lub też przedłużającym czas pracy nad problemem. Pamiętam, że tak było w przypadku twojej walki z linią Viva La Evolution, z podobnym problemem borykałeś się ostatnio na Frontline i Buggalagga. Masz jakieś tajemne sposoby radzenia sobie z tym problem? Na przykład specjalne maści...
Wypróbowałem wiele maści i innych medykamentów, ale nie spełniły moich oczekiwań. Po prostu, trzeba to zaakceptować: czasem są problemy ze skórą, innym razem ich nie ma...
Tak czy inaczej nazwanie bulderingu "krótkotrwałym cierpieniem" czasami ma swoje uzasadnienie, prawda?
Zadawanie na małych chwytach będzie zawsze bolesne. Ale ja to lubię.
Zdarza ci się trenować specjalnie "pod dany problem"? Wiele z twoich bulderów ma jedno- lub dwuruchowe cruxy. Wydaje się, że w tym przypadku musisz od czasu do czasu nie być w stanie zrobić ruchu, jeśli nie zaczniesz trenować specjalnie "pod niego". Czy nie jest tak, że próbując dany ruch setki razy bez powodzenia, nie ma sensu przystawiać się kolejne sto razy, lepiej jest potrenować i wrócić silniejszy. A może jednak skutkuje stawianie sobie za cel minimalny progres w wykonywaniu danego ruchu?
Nigdy nie trenowałem ruchów na panelu. Nie uważam, żeby było to skuteczne i miało sens. Poza tym nie jest to przyjemne. Niektóre chwyty na moich projektach są na tyle unikalne, że mogę się wzmocnić pod kątem ich wykonania tylko podczas pracy nad danym projektem. Inną korzyścią jest przyzwyczajanie się skóry. Po jakimś czasie naskórek przystosowuje się i ból jest mniejszy.
Jest jasną sprawą, że robienie najtrudniejszych ruchów wymaga wielkiej siły. Jaki poziom prezentujesz w rozmaitych sztuczkach siłowych - np. podciąganiu na jednej ręce? Wiadomo, że dla niektórych wspinaczy wyniki w tej dziedzinie są równie ważne jak drogi, które robią...
OK, poczekaj. (hwilę później) Właśnie cztery razy dałem ze szmaty i zrobiłem sto podciągnięć na dwóch rękach. Czy to dobry wynik? A tak na serio: naprawdę od lat nie podciągałem się na drążku.
Czytałem, że do Buggalagga i Frontline przystawiało się bezskutecznie wielu mocnych bulderowców: Fred Nicole, Malcolm Smith, Dave Graham...
Tak. Jeszcze ich nie powtórzyli. Fred był bliski zrobienia Buggalagga, ale zrobiło się za ciepło. Frontline był z kolei projektem Dave`a, toteż pracował on nad nim przede mną. Natomiast Malcom przystawiał się do niego w tym samym czasie, kiedy powtórzył i przecenił Dreamtime. Myślę, że wróci na niego tej zimy, po okresie specjalnego treningu i wtedy również go przeceni.
Taka sytuacja nie jest wyjątkowa, jeśli chodzi o twoje buldery - wycena nie jest najwyższa, a mimo to wielu silnych bulderowców nie może ich powtórzyć. O co chodzi? Czy wyceny tych problemów są za niskie, czy jest to po prostu kolejny dowód na to, że wyceny są subiektywne? A może po prostu twój zestaw silnych stron jest tak wyjątkowy?
Nie sądzę, żeby zestaw moich silnych stron był tak wyjątkowy, natomiast krótkie buldery, które zrobiłem w ostatnich latach rzeczywiście są specyficzne. To jest mój styl, który ma źródło w mojej pasji. Jestem niezwykle zmotywowany, gdy znajduję coś, co naprawdę zmusza mnie i moje ciało do najwyższego wysiłku. Zawsze próbuję znaleźć coś nowego. Nie wiem, czy te wyceny są za niskie. Po prostu kluczowe miejsca tych problemów są bardzo krótkie, a jeśli dwa ruchy mają wycenę 8B/B+, to muszą być bardzo trudne. Uważam, że im krótszy jest problem, tym bardziej wymagający. Dlatego byłoby bardzo interesujące spróbować kilka nowych bulderów 8C/C+.
A jaka jest aktualnie sytuacja z powtórzeniem twoich problemów 8C? Fred Nicole i Dave Graham powtórzyli New Base..., co czyni z niego jedną z najczęściej powtarzanych bulderowych "ósemek ce" (i jedną z nielicznych, które mają potwierdzoną wycenę). Viva La Evolution wciąż nie doczekała się powtórzenia. Przystawiali się do niego jacyś mocni wspinacze?
Tak, Fred przystawiał się również do Viva La...
Pojawia się wiele głosów, ze niektóre z bulderów 8C wytyczone na świecie mogą nie zasługiwać na tak wysoką wycenę. Sytuacja jest tu chyba analogiczna do tej, jaka ma miejsce z drogami 9a. Mam wrażenie, że problem z bulderami 8C i potwierdzeniem ich wycen po części wynika z faktu, iż większość wspinaczy jest bardziej zainteresowana wytyczaniem nowych trudnych bulderów niż powtarzaniem istniejących ekstrem. Po pierwsze, porażka na własnym projekcie nie jest tak bolesna, jak klęska na czyjejś drodze. Po drugie, zawsze większy splendor przynosi zrobienie własnej "ósemki ce". Problem w tym, że w ten sposób może minąć sporo czasu zanim dowiemy się, co tak naprawdę oznacza stopień 8C na małych formach...
To wszystko prawda. Jednak taki czas nadejdzie.
Jeśli już mówimy o bulderach spod znaku 8C, ciekawi mnie co myślisz o trudnościach połączenia dwóch części Unendliche Gesichte, którego dokonał Chris Sharma. Znasz ten problem bardzo dobrze. Niektóre czasopisma wspinaczkowe obwołały go "ósemką ce". Chris jak zwykle nie powiedział ani słowa o wycenie...
Wydawało mi się, że jest to 8C. Teraz mówi się o 8B+. Myślę, że nie miałem wystarczającej wytrzymałości, aby przejść ten problem, poza tym nie skoncentrowałem się na nim. Wykonanie poszczególnych ruchów na UG nie stanowi problemu. Najtrudniejszy ma około 7C. Jednak przejście całości jest dla mnie zbyt trudne. Może powinienem więcej trenować na wytrzymałość...
Bulder 8C+ zrobiony przez Calibaniego otrzymał ostatnio powtórzenie. Dokonał tego Julien Nadiras, silny wspinacz, ale - podobnie jak Calibani - nie mający do tej pory w wykazie ani jednego problemu 8C. Wydaje się, że może to być kolejny dowód na to, że wyceny Calibaniego nie można traktować poważnie. Zgadzasz się z takim stwierdzeniem?
Oczywiście.
Swoje najtrudniejsze buldery zrobiłeś dwa lata temu. Od tego czasu nie rozwiązałeś żadnego problemu, który wyceniłbyś wyżej. Dlaczego? Czy to znaczy, że w 2002 roku byłeś w najlepszej formie? Jak wyjaśniłbyś ten fakt?
Cóż, myślę, że teraz jestem w najlepszej formie. Jednak nie mogę dokończyć projektów, nad którymi pracuję już od długiego czasu. W 2002 roku skupiłem się prawie wyłącznie na tych dwóch problemach, które w końcu udało mi się zrobić. W 2003 roku dużo więcej bulderowałem w różnych miejscach, odwiedziłem wiele rejonów, otwierałem nowe ogródki bulderowe i powtórzyłem więcej problemów niż w czasie wszystkich wcześniejszych sezonów. W czasie bieżącego roku przeszedłem kilkanaście problemów od 8B w górę i zrobiłem wiele łatwiejszych bulderów. Zresztą sezon jeszcze trwa...
Myślę, że pojedyncze ruchy na Frontline i Buggalaga i kilku innych bulderach, które wytyczyłem, są trudniejsze niż na moich "ósemkach ce". Dla mnie należą one do innej kategorii. W 2002 roku nie zrobiłbym żadnego z ruchów na moich dzisiejszych projektach, a już wtedy się do nich przystawiałem.
Szukam najtrudniejszych ruchów, jakie mogę zrobić, próbuję odkryć, jak małe mogą być chwyty. Jednak potrzeba na to czasu. Poza tym moją ambicją jest wytyczanie ładnych linii. Nie chcę po prostu połączyć kilku trudnych ruchów, które złożą się na bulder 8C.
Skończmy bardzo popularnym pytaniem, stawianym na końcu wywiadów. Jakie są twoje plany na najbliższą przyszłość?
Być zdrowy. Dobrze się bawić. Skończyć jeden z projektów, nad którym pracuję od dłuższego czasu. Odwiedzić Stany, Afrykę...
Redakcja: Piotr Drożdż
"Góry", nr 12 (127), grudzień 2004
(kb)