Tak to już w życiu bywa, że od czasu do czasu wypada coś posprzątać, naprawić itp.
Dla jednych jest to czysta przyjemność, dla innych najgorsza kara. Są także tacy, którzy nie mogą się od tego uwolnić, a lekarze bezsilnie rozkładają ręce. Jedno wydaje się być pewne, że prawie każdy wspinacz chce mieć niezawodny, najlepszy, najładniejszy "sprzęcior" wspinaczkowy. Jednym ze sposobów na to, aby nasz sprzęt długo nam służył jest jego konserwacja i oczywiście poprawne użytkowanie. Kości mechaniczne i karabinki, ze swoimi ruchomymi częściami, można stosunkowo łatwo poddać procesowi czyszczenia i przywrócić im ich dawną świetność, przynajmniej na jakiś czas.
1. Pierwszym krokiem na naszej drodze będzie kąpiel w rozpuszczalniku (np. w benzynie ekstrakcyjnej). Ten zabieg pozwala na usunięcie starych smarów połączonych z pyłem i utlenioną, wierzchnią warstwą stopu, z którego wykonano sprzęt. Uwaga na taśmy! Kontakt z benzyną i innymi rozpuszczalnikami wykluczony.
2. Kolejny krok to prysznic z użyciem popularnych detergentów, których cały arsenał posiada nowoczesna gospodyni domowa. Osobiście polecam wiodący na rynku proszek, który jest teraz jeszcze lepszy od pozostałych, dzięki kosmicznej technologii aktywnych granulek, które z siłą wodospadu zadbają o świetlany uśmiech naszego "Camalota".
3. Gorąca woda to następny element, któremu nie oprze się nie tylko pozostały na sprzęcie detergent, ale i także najwytrwalszy brud. Zmęczeni procesami mycia możemy wesprzeć się tradycyjnym polskim napojem.
4. Proces suszenia po tych strasznych kąpielach jest niezbędny i można go przyspieszyć, używając różnej maści "termowentylatorów". Warto także zadbać, aby nasz ukochany sprzęt suszył się w doborowym towarzystwie.
5. Ostatni ruch to pokrycie ruchomych części świeżą warstwą środka konserwującego i zmniejszającego tarcie. Można w tym celu użyć np. oleju maszynowego, środka PTFE na bazie teflonu, WD-40. Koneserzy uciekają się także do metod, które nadają elementom sprzętu świetlistego połysku nowych, aluminiowych felg. Ten błysk to zasługa pasty polerskiej i pracy spracowanych dłoni.
Teraz wystarczy już tylko schować nasz sprzęt do gablotki, zamknąć na kluczyk, a kluczyk wyrzucić za siebie.
Tomasz "Mendoza" Ręglewski
"Góry", nr 5 (120) maj 2004
(kb)