Pechowo zakończyła się zimowa wyprawa trójki naszych himalaistów (Jacek Czech, Dominik Malirz, Jerzy Natkański) na Mitre Peak (6025 m). Atak szczytowy nie zakończył się powodzeniem, a w czasie odwrotu doszło do groźnego wypadku, w skutek którego prowadzący akcję górską Jacek Czech i Dominik Malirz spadli z wysokości kilkuset metrów, zatrzymując się niemal u podstawy ściany. Mogą mówić o niesamowitym szczęściu, ponieważ zostali szybko przetransportowani do szpitala i nie doznali większych uszczerbków na zdowiu.
Mitre Peak (6025 m); fot. PAP/EPA
Wyprawa zorganizowana z ramienia Fundacji Wspierania Alpinizmu Polskiego im. Jerzego Kukuczki planowała zdobyć położony w Karakorum sześciotysięcznik nową drogą. Warto dodać, że była to pierwsza próba zimowego wielkościanowego wejścia w rejonie Baltoro Muztagh.
O przedsięwzięciu głośno było już zanim doszło ono do skutku, a to za sprawą zbiórki, która zapewniła jego finansowe zaplecze. Nawiasem mówiąc, bardzo nas cieszy fakt, że górskie środowisko w Polsce wspiera takie inicjatywy.
Początkowo planowany pięcioosobowy zespół finalnie ograniczył się do trio. Najpierw z powodów osobistych z udziału zrezygnował mający pełnić rolę kierownika wyprawy Janusz Gołąb. Natomiast Filip Babicz, który wcześniej działał na Batura Sar (7795 m n.p.m.), wrócił do Polski po pierwszej z planowanych wypraw. Tym samym 21 lutego do Pakistanu poleciał Jerzy Natkański oraz prowadzący akcję górską Jacek Czech i Dominik Malirz.
To właśnie ta ostatnia dwójka podczas odwrotu z ataku szczytowego (nasi rodacy rozpoczęli go w piątek 13 marca o godzinie 8:00 czasu lokalnego - najwyraźniej data okazała się pechowa...) doznała wypadku, który zakończył się na szczęście bez poważniejszych uszczerbków na zdrowiu. O szczegółach dramatycznych wydarzeń, które rozegrały się na zboczu góry mogliśmy przeczytać na facebookowym profilu Fundacji:
Dominika z niewielkimi obrażeniami jeszcze tego samego dnia wypisano ze szpitala. Jacek z urazem głowy pozostał pod opieką lekarzy.
,,Czuję się dobrze. Podczas lotu jednak niestety nie udało sie ominąć skały stąd moje stłuczenia - na szczęście, prócz skręconego stawu skokowego i podbitego oka jestem cały. Przynajmniej w Pakistańskim szpitalu dają dobrze pojeść, nie tak jak u nas. Za 2-3 dni tragarze z Jurkiem sprzątną bazę i lecimy do domu!” - czytamy na facebookowym profilu Jacka.
Trzymamy więc kciuki za szybki (co w obecnych okolicznościach jest znacznie utrudnione) powrót do ojczyzny i zdrowia!
Źródło: Fundacja Wspierania Alpinizmu Polskiego im. Jerzego Kukuczki