28 stycznia swoje 60 urodziny obchodziłby Kurt Albert, „Ojciec” stylu RP. Warto upamiętnić legendę wspinaczki klasycznej.
Kurt urodził się w niemieckim mieście Nuremberg. Zaczął się wspinać w wieku 14 lat. Szybko zdobywał kolejne stopnie wtajemniczenia, by w wieku 18 lat mieć na koncie takie przejścia jak Żebro Walkera, czy chociażby północna ściana Eigeru!
Kurt podczas solówki na Fight Gravity 8+. Fot. Heinz Zak
Jednak jego prawdziwą pasją okazała się wspinaczka skalna. Jak sam wspominana w wywiadzie dla Rock&Ice, przez pierwsze 8 lat wspinał się głównie hakowo i mikstowo. W ogóle nie było czegoś takiego jak koncepcja wspinaczki klasycznej w zachodnich Niemczech.
Przełomowa okazała się wizyta w Saksonii, gdzie trudne - stopień VI - klasyczne drogi powstawały już w 1920 roku. Ta podróż zainteresowała 18 letniego Niemca wspinaczką klasyczną.
W okolicach 1975 roku zaczął malować czerwone znaki „X” przy hakach, których nie musiał czynnie używać. Gdy udawało mu się całą drogę przejść bez używania haków, to u podstawy drogi malował czerwoną kropkę – stąd nazwa RP, od niemieckiego Rotpunkt, później przyjęto angielskie Red point. Dzięki tym zabiegom inni wiedzieli, że daną drogę można przejść klasycznie.
Mr. Red Point. Fot. Heinz Zak
Jako, że na Frankenjurze istniał zwyczaj pozostawiania haków przez pierwszych zdobywców, tak aby nie niszczyć skały, więc Kurt był nierzadko wstanie w ciągu weekendu zrobić 20 pierwszych przejść! W ciągu paru lat udało mu się kilka setek pierwszych przejść, w tym pierwsze IX+ w Niemczech.
Styl RP, dodatkowo godził interesy wspinaczy. Starsza generacja mogła nadal robić drogi tradycyjnie, a młodzi mogli podnosić swój poziom.
Rok 2005. Fot. Martin Schepers
Tą drogą poszedł sam pomysłodawca RP. Kurt wytyczył sporo dróg, które stały się wyznacznikami nowych stopni. W 1982 roku poprowadził Magnet, pierwszą 9+ w Niemczech (aktualnie 9).
Ogólnie jest autorem wielu legendarnych dróg, m.in.: Fight Gravity (8+), Goldenes Dach (8+), Entsafter (8+), Erazerhead (8+), Sautanz (9-), Humbug (9-), Luftballondach (9), Locker vom Hocker (8-/8).
Z wykształcenia był matematykiem i do 1986 roku uczył w szkole matematyki i fizyki. Później zaczął utrzymywać się ze wspinania. W jego mieszkaniu w pobliżu Frankenjury często gościli wspinacze z różnych krajów. Jerry Moffat nawet mieszkał tam na początku swojej kariery.
Kurt na Devil's Crack 7+. Fot. Heinz Zak
Z czasem zdał sobie sprawę, że już niewiele podniesie swój poziom we wspinaniu sportowym i za cel obrał przeniesienie idei wspinaczki klasycznej na wielkie ściany. W 1987 roku w Dolomitach dokonuje pierwszych klasycznych przejść Brandler-Hasse na Cima Grande i Drogi Włosko-Szwajcarskiej na Cima Ovest.
W 1988 z Wolfgangiem Gullichem i Berndem Arnoldem uklasyczniają Drogę Słoweńską VIII+ na Great Trango Tower. Wracają rok później w Karakorum by wytyczyć nową klasyczną drogę na szczyt. Eternal Flame -IX na Nameless Tower. Pierwszą drogę o takich trudnościach klasycznych na tej wysokości. Na drodze było tylko kilka krótkich sekcji hakowych A2.
Kurt na szczycie Nameless Tower. Fot. Wolfgang Güllich
Właściwie każdego roku brał udział w egzotycznych wyprawach, wraz z takimi doborowymi wspinaczami jak Wolfgang Güllich, Bernd Arnold i Stefan Glowacz. Zazwyczaj powstawała nowa droga na wielkiej ścianie. Zwiedził niemal cały glob w poszukiwaniu pięknych dróg. Lista jego przejść w których brał udział to byłaby długą lektura, dlatego wymienię tylko tych kilka najważniejszych:
- Royal Flush 7c na wschodniej ścianie Fitz Roy
- Moby Dick 7c+ na Ulamertorssuaq (Grenlandia)
- Riders on the Storm 7c, wschodnia ściana Central Tower of Paine (Patagonia)
- Hart am Wind 7a+ na Cape Renard Tower (Antarktyda)
- Odyssee 2000 7b na Polar Bear Tower (Ziemia Baffina).
- Hotel Guachar 7a+ na południowej ścianie Roraima (Wenezuela)
Wspinaczka w Wenezueli. Fot. filmfest-stanton.at
Wiele z tych wypraw było ukończonych w tzw. stylu „fair means”, czyli mała grupa wspinaczy zdanych tylko na siebie. Bez tragarzy i mechanicznego transportu.
Kurt Albert zmarł w szpitalu 28 sierpnia 2010 roku. Dwa dni wcześniej spadł 18 metrów z via Ferraty w Hirschbach w Bavarii.
Fot. Martin Schepers
Tekst: Damian Granowski
Więcej klimatu tamtych lat możecie znależć w świetnym artykule Eda Douglasa w Rock&Ice.