Często słyszy się o olbrzymich wydatkach, z jakimi związane są wyprawy na ośmiotysięczniki. Nie mam tutaj na myśli tylko ekspedycji komercyjnych gdzie klienci, oprócz opłat obowiązkowych ponoszą wiele opłat dodatkowych, a także muszą wynagrodzić pracę agencji, z której usług korzystają. Wszyscy przecież pamiętamy, że nawet niskobudżetowa wyprawa Tomka Mackiewicza i Marka Klonowskiego na Nanga Parbat swoje fundusze dopinała za pomocą platformy crowdfundingowej.
Mount Everest i południowa ściana Lhotse; fot. Monika Witkowska
Bez względu na sposób jaki wybierzemy na zdobywanie najwyższych gór świata, opłata (z ang. „permit”) wynosi tyle samo dla wszystkich, niezależnie od stażu i doświadczenia - nie ma znaczenia czy masz już na koncie koronę Himalajów czy jesteś himalajskim „żółtodziobem”, pierwszy raz będącym w tym rejonie świata.
Należy przypomnieć, że cena pozwoleń na wejścia na ośmiotysięczniki często warunkowana jest przez trzy czynniki:
1) Pierwszym z nich jest kraj, w którym leży góra - do jego władz składamy swoją oficjalną prośbę o otrzymanie pozwolenia.
2) Drugim istotnym czynnikiem jest oczyiwście to, jaki szczyt wybierzemy - jeśli mamy apetyt na najwyższą górę świata musimy również liczyć się z faktem, że cena pozwolenia będzie kilkukrotnie wyższa niż gdyby naszym celem był inny, mniej popularny wierzchołek.
3) Trzeci i ostatni punkt stanowi termin, w którym wybieramy się na podbój góry. Najdroższy jest oczywiście najpopularniejszy sezon przedmonsunowy, trwający od maja do czerwca. Wszystkie zdjęcia olbrzymich kolejek na Mount Everest pochodzą właśnie z okna pogodowego w tym okresie. Drugim co do popularności, ale jednocześnie znacznie rzadziej wybieranym przez komercyjne wyprawy, jest sezon pomonsunowy, a więc wczesna jesień (wrzesień-październik). Z kolei najtańsze pozwolenia można otrzymać w najmniej popularnym sezonie górskim, czyli zimą.
Zacznę od przedstawienia ceny uzyskania pozwolenia na wspinaczkę na Mount Everest:
Aż 11 tysięcy dolarów trzeba zapłacić za uzyskanie "permitu" na wejście na najwyższy szczyt Ziemi od strony nepalskiej, prowadzącej przez południową przełęcz, czyli najpopularniejszą i uważaną obecnie za najłatwiejszą drogą.
Ta kwota nie obejmuje niczego poza wyłącznie pozwoleniem na działalność górską, wciąż należy do niej doliczyć wiele innych niezbędnych opłat, takich jak: opłata za znoszenie śmieci, za oficera łącznikowego plus koszt wynajęcia lokalnej firmy, która często wymaga również uiszczenia dodatkowej opłaty za ubezpiecznie od ewakuacji, a także ubezpieczenie medyczne.
Są również ceny, o których niektórzy mogli nie mieć pojęcia: np. 200 dolarów na osobę wynosi opłata za zawieszenie poręczówek. Aktualne prognozy pogody podczas wyprawy mogą kosztować nawet 1000 dolarów, pudźa bądź pudża czyli hinduistyczny obrzęd religijny mający przynieść powodzenie wyprawie kosztuje 300 dolarów. Poza tym istnieje wiele innych dodatkowych kosztów.
Ceremonia pudży. Fot. Monika Witkowska
Zezwolenie na wejście na Mount Everest od strony tybetańskiej, drogą od strony północnej, którą wybrali między innymi słynni George Mallory i Andrew Irvine kosztuje obecnie 9500 dolarów - jednak tylko w wypadku, gdy zespół wynosi co najmniej 4 wspinaczy. W przypadku mniejszej grupy np. 3-osobowej, cena wzrasta do aż 19 500 dolarów za osobę!
Co więcej, jeśli sądzicie, że w przypadku większej grupy koszt jest mniejszy niż koszt zezwolenia od strony nepalskiej - to tak faktycznie...było. Do niedawna. ;-) Jednak w tym roku rząd chiński wprowadził nową opłatę, tzw. wspinaczkową, która wynosi 1500 dolarów, zrównując tym samym koszt pozwoleń nepalskich i chińskich. Często jednak zwraca się uwagę na fakt, że w cenie chińskiego pozwolenia wspinacze mają zagwarantowany również transport do obozu bazowego, hotel, oficera łącznikowego, opłaty za śmieci oraz 4 lub 5 jaków na jednego wspinacza. Aby jednak nie było zbyt tanio, istnieje dodatkowa opłata, wynosząca 200 dolarów - za każdy dzień spędzony w dawnej stolicy Tybetu - Lhasie.
Jeśli wspinając się od strony tybetańskiej chcielibyście wynająć nepalskiego Szerpę - czekają na Was kolejne opłaty. Oprócz wynagrodzenia Szerpy, wynoszącego ok. 5000 dolarów, trzeba również zapłacić za jego pozwolenie na pracę na terytorium chińskim, które wynosi aż 3300 dolarów.
Ciekawostką jest, że jeśli wchodzimy na szczyt z wyprawą komercyjną, to "w nagrodę" za zdobycie wierzchołka wypłacamy premię naszym Szerpom - po 1000 dolarów na głowę. :-)
Jak myślicie czy różnica pomiędzy ceną pozwoleń na wejście na Mount Everest a na inne himalajskie ośmiotysięczniki jest duża? Myślę, że możecie być zaskoczeni z jak wielkim kontrastem mamy tutaj do czynienia.
Na pozostałe 8 himalajskich ośmiotysięczników, tj. Kanchendzongę (8586m n.p.m.), Annapurnę (8091m n.p.m.), Cho Oyu (8201m n.p.m.), Makalu (8481m n.p.m.), Lhotse (8516m n.p.m.), Shishapangmę (8027m n.p.m.), Dhaulagiri (8167m n.p.m.) oraz Manaslu (8156m n.p.m.) obowiązująca cena uzyskania permitu jest jednakowa i wynoszi 1800 dolarów, a więc jest to ponad 6 razy mniej niż pozwolenie na wejście na Czomolungmę!
Baza pod Manaslu - ósmą co do wysokości górą Ziemi. Fot. Monika Witkowska
Warto wspomnieć, że wszystkie podane ceny dotyczą tylko wiosny, czyli głównego sezonu wspinaczkowego. Drugi okres -zdecydowanie mniej popularny - jest jesienią i wówczas ceny wiosennych pozwoleń wystarczy podzielić na pół i otrzymamy orientacyjną wymaganą kwotę.
Przykładowo: jeśli wiosenny permit na Mount Everest kosztuje 11000 dolarów, to po podzieleniu na połowę, cena analogicznego w okresie jesiennym będzie wynosić ok. 5500 dolarów.
Jeśli naszym celem jest Makalu - wiosną zapłacimy za pozwolenie 1800 dolarów, z kolei jesienią już "jedyne" 900 dolarów.
Trzeba zaznaczyć, iż oprócz dwóch najpopularniejszych sezonów znajdują się również śmiałkowie, którzy najwyższe góry chcą atakować w wyjątkowo niesprzyjających warunkach, czyli w porze monsunowej, która trwa latem. Są oczywiście także tacy, którzy wybierają się w te góry zimą. Dla nich przygotowano kolejną "promocję" i wtedy cenę pozwolenia wiosennego dzielimy przez 4.
Na poszczególnych szczytach wygląda to następująco:
Mount Everest - wiosną kosztuje 11000, a zimą lub latem - 2750 dolarów
Cho Oyu - wiosną ma cenę 1800 dolarów, a zimą 450 dolarów.
Jak te opłaty wyglądały dawniej kiedy w góry wybierali się głównie wspinacze kuszeni chęcią przygody, sprawdzenia swoich umiejętności zdobytych w niższych górach? Na początku lat 90’ cena pozwoleń na Mount Everest wynosiła 3000 dolarów, natomiast na inne ośmiotysięczniki była niewiele mniejsza niż obecnie - 1500 dolarów.
Źródło: alanarnette.com & adventuregenesis.com & snowyhorizon.com & info własne