1998 Slashface V14, Hueco Tanks
W połowie lat dziewięćdziesiątych rejon Hueco Tanks był najważniejszym ogródkiem bulderowym Ameryki, a być może świata. Jednak najtrudniejsze buldery w tym rejonie padały łupem Europejczyka, a nie Amerykanina. Fakt ten był najlepszym dowodem ówczesnej przewagi, jaką wspinający się przybysze zza Wielkiej Wody mieli wówczas nad tubylcami. Podobnie jak Jibe Tribout upokorzył wspinaczkową Amerykę za pomocą Just Do It, tak w Hueco słabość bulderującego Nowego Świata wykazywał Fred Nicole. Coroczne wizyty Szwajcara owocowały kolejnymi najtrudniejszymi problemami rejonu, których nie był w stanie powtórzyć żaden Amerykanin. Ten stan rzeczy trwał do momentu, w którym pojawił się Chris Sharma (identycznie jak w przypadku Just Do It). Już pierwsza wizyta w styczniu 1997 roku przyniosła powtórzenie najtrudniejszej w tym czasie przystawki Nicole’a z 1995 roku, Crown of Aragorn V13. Podczas tego samego pobytu Chris z łatwością powtórzył również inne ekstremy rejonu, m.in. Shaken Not Stirred i New Map of Hell (obie V12). Kiedy w 1998 roku Szwajcar, jak co roku, wrócił do Hueco i wytyczył kolejny rekordowe problemy Slash Face i Cour de Leon (oba V14), nie trzeba było długo czekać, aby w jego ślady podążył Chris. Szesnastolatek błyskawicznie (jak na problem o tej klasie), bo w ciągu zaledwie kilku przymiarek rozłożonych na 3 dni, uporał się ze Slash Face. W dodatku nie omieszkał stwierdzić, że „naprawdę nie wie, czy to ma V14 czy V13”. Podczas tej wizyty Sharma pokusił się również o rozwiązanie własnych linii – Rumble in the Jungle i Platonique (obie V12).
1999 Excellent Adventure 5.13b/c
W 1999 roku Chris powtórzył Excellent Adventure 5.13b/c na Rostrum w Yosemite, czyli oryginalną linię Regular North Face, uklasycznioną przez Petera Crofta. To świetne przejście jednej z najtrudniejszych dróg średniej długości w Yosemite było sporym zaskoczeniem, gdyż dotychczas Amerykanin kojarzył się wyłącznie ze wspinaczką sportową i bulderingiem. Jednak ktoś uważnie śledzący karierę Chrisa, mógł dopatrzyć się chociażby takiej wypowiedzi, której udzielił już w 1997 roku dziennikarzowi magazynu „Climbing”: „Bez wątpienia wspinanie w rysach jest dla mnie dużym wyzwaniem i jestem naprawdę sprężony, aby je podjąć”. Jak dotąd przejście drogi Crofta sprzed 6 lat pozostaje rodzynkiem w wykazie amerykańskiego mistrza skały. Jednak biorąc pod uwagę fakt, iż kroczy on własnymi drogami i niekoniecznie robi to, czego oczekiwałyby od niego media, może zobaczymy kiedyś Chrisa Sharmę w roli pogromcy najtrudniejszych rys.
2000, Mandala V12, Bishop
Razem z Ronem Kaukiem oglądaliśmy tę linię już w latach siedemdziesiątych i próbowaliśmy oderwać się na niej od ziemi. Pamiętam, jak żartowaliśmy, że kiedyś zrobi ją praprawnuk Johna Gilla - John Bachar o Mandali
Rozwiązany przez Chrisa w 2000 roku problem Mandala stał się jednym z symboli bulderingu. Bez wątpienia zalicza się do najlepiej rozpoznawanych bulderów świata. Powodem takiego stanu rzeczy nie jest bynajmniej jego wycena, lecz uroda i szczególna aura, którą roztoczył wokół niego autor. Problem ten można również uznać za symbol swego rodzaju przemiany wewnętrznej Chrisa Sharmy, której doświadczył pod koniec lat dziewięćdziesiątych. Otóż do roku 1998 Chrisa było wszędzie pełno– światowe magazyny wspinaczkowe dosłownie pękały od newsów, wywiadów, zdjęć i reklam z jego podobiznami. W 1999 roku ta sytuacja uległa zmianie. Chris wyciszył się wewnętrznie i – można powiedzieć – medialnie. Z nastolatka, którego mottem było „pokażcie mi najtrudniejsze, a to zrobię”, wyrósł młodzieniec, nie tylko nie goniący za owym „najtrudniejszym”, ale w ogóle odmawiający nadawania swoim problemom wycen. W tym czasie Chris odłożył linę i poświęcił się całkowicie bulderingowi (jedynym wyjątkiem były jego powroty na przedłużenie Biographie). Zaczął również uprawiać medytację i zgłębiać tajniki wschodniej filozofii. W nich należy również upatrywać etymologii nazwy. Mandala w filozofii Wschodu jest symbolem, którego powtarzające się kształty odzwierciedlają tajemnicę wszechświata. Według Chrisa ta nazwa miała być „podarunkiem dla wspinaczkowego środowiska, inspirującym go do poszukiwania jedności między ciałem, umysłem i skałą”. Wyjątkowa linia Mandali, biegnąca przewieszonym dziobem skalnym, była znana już w latach siedemdziesiątych, kiedy Buttermilks eksplorowało pokolenie Johna Bachara i Rona Kauka. W następnej dekadzie Peter Croft określił ją mianem „najbardziej imponującej nie zrobionej linii – drogi lub bulderu– na wschód od Sierra”. Po rozwiązaniu problemu przez Chrisa w prasie wspinaczkowej pojawiła się wycena V14 (będąca najwyraźniej wymysłem dziennikarzy, gdyż autor, jak to miał w zwyczaju, nie podał wyceny). Jednak po pierwszym powtórzeniu Grahama pod koniec 2000 roku i kolejnych przejściach w wykonaniu m.in. Luke’a Parady’ego i Freda Nicole zaczęła funkcjonować wycena V12. Nikt nie miał natomiast wątpliwości co do urody linii. Takkomentował ją Dave Graham: „Chris mówi o niej, że jest perfekcyjna. W pełni się z nim zgadzam, ten problem jest po prostu rewelacyjny. Nie potrzebuje wyceny, może po prostu być tutaj, być Mandalą”.
Rok 2000 - Mandala V12, Bishop (fot: Jim Thornburg)
Realization 9a+ 2001
To jest jedyna rzecz, którą obecnie chcę zrobić z liną. Niesamowita ściana. Całkowicie naturalna. Naprawdę ciekawe ruchy. Wymiatające przewieszenie. Wapień w tym miejscu jest niebieski. Linia chwytów biegnie w górę tego niebieskiego nacieku, wszystkie to dziurki. A po bokach dwa pasy o kolorze brzoskwiniowym, co tworzy niesamowity kontrast kolorystyczny. Kiedy patrzysz pod nogi, to widzisz tylko kilka plam magnezji. Ta linia wygląda na totalne bezchwycie, kiedy się na niej wspinasz. - Chris Sharma, 1998
18 lipca 2001 roku Chris Sharma zakończył swoje czteroletnie boje z przedłużeniem Biograpfie w Céüse. Po nieskończonej ilości prób na drodze, rozłożonych na trzy wizyty we francuskim rejonie, Chris wpiął się do łańcucha zjazdowego, kończącego wymarzoną linię i wydał z siebie okrzyk, dobrze słyszalny na oddalonym o prawie godzinę podejścia campie. Dzięki Brettowi Lowellowi większość wspinaczy na świecie zobaczyła później ten moment na nakręconym przez niego filmie. Jak na ironię droga padła w dniu, w którym pogoda zapowiadała się fatalnie. Większość przebywających na campie wspinaczy odpuściła sobie wspinanie i udała się do pobliskiego Gapu. W południe aura poprawiła się i Chris w towarzystwie Dave’a Grahama (który w tym sezonie, hojnie „wyposażony” przez rodaka w patenty, również walczył z tą drogą), Luke’a Parady’ego i Bretta Lowella postanowił zaryzykować godzinne podejście pod skały. Finalne prowadzenie miało miejsce o godzinie 19. Chrisa asekurował Dave.
Droga otrzymała nazwę Realization – idealnie oddającą uczucia autora, który zrealizował swoje wieloletnie marzenie. Jak zwykle Chris nie chciał wypowiadać się na temat wyceny, ale niedługo potem, na podstawie odczuć próbujących ją wspinaczy, zaczęła ona uchodzić za 9a+. Po dwóch powtórzeniach z 2004 roku w wykonaniu Francuza Sylviana Milleta i Hiszpana Patxi Usobiagi przy „oficjalnych” zestawieniach wciąż figuruje nota, która czyni z tej drogi najtrudniejszą potwierdzoną linię na świecie. Realization była pierwszą trudną drogą Chrisa zrobioną od 1999 roku. W międzyczasie zajmował się prawie wyłącznie bulderingiem. Poprowadzenie ekstremy w Céüse zainspirowało go jednak do tego, aby od czasu do czasu ubrać uprząż. Dzięki temu, już rok później, Chrisa można było śmiało nazwać najwszechstronniejszym i najmocniejszym skałkowco-bulderowcem świata. W 2002 roku Sharma zrobił bowiem oesem Biotop 8b+ w Claret i powtórzył
najtrudniejszy wówczas bulder świata, Dreamtime 8C. Miał więc na koncie ustanowienie bądź wyrównanie rekordów w trzech dyscyplinach: RP, OS i bulderingu.
Po Realization zaprzestałem wspinania na cztery miesiące, a przez większą część tego roku moja motywacja do wspinania był znikoma. Nie miałem problemów z wyobrażeniem sobie, że nie będę się już tym zajmował. Po prostu czułem, że wykonałem to, co było mi pisane w mojej wspinaczkowej karierze i czerpałem z tego wielką satysfakcję - Chris Sharma, 2002
2005 Dreamcatcher 5.14c/d, Kacodemon Boulder, Squamish
Koncentracja, jaką osiągasz podczas prób na trudnej drodze jest wspaniałym uczuciem. Te chwile są tak czyste, nie ma oddzielenia. Nie ma sensu za dużo myśleć albo na siłę próbować zrozumieć, gdyż to po prostu dzieje się tu i teraz. Tutaj, obecnie, w tym momencie. To jest po prostu wszystko! [...] Sposób, w jakim teraz się wspinam i podchodzę do wspinania jest kompletnie odmienny od tego, jaki reprezentowałem [na początku] . Wtedy to była romantyczna miłość, teraz ten związek wszedł w bardziej dojrzałą fazę [...]. Etap romantyczny mam już za sobą, ale to wciąż jest miłość - Chris Sharma
Pierwsze trzy tygodnie września 2005 roku Chris spędził na Majorce, uprawiając ulubioną (od pewnego czasu) dyscyplinę, czyli Deep Water Soloing. 21 sierpnia Amerykanin wrócił na niedokończony projekt w Squamish, który – wspólnie z Sonnie Troterem – obił trzy miesiące wcześniej. Wówczas cztery dni przystawek nie przyniosły spodziewanego efektu w postaci finalnego prowadzenia drogi. Najbardziej zaawansowana próba skończyła się lotem z ostatniego przechwytu. Tym razem droga padła w drugim dniu prób. Pierwsze przejście prawdopodobnie najtrudniejszej drogi Squamish, Dreamcatchera 5.14c/d, stało się faktem.