Wiele tych pasaży „obrosło” w ciekawe opowieści i anegdoty. Wiele z nich zapada w pamięć swą urodą lub intrygującym położeniem. Żadna jednak linia nie dorównuje legendzie
Action Directe...
Nie jest to piękna droga – większość przeszłaby obojętnie obok wielkiego głazu w Waldkopf. Nie znajduje się w niesamowitej lokacji, lecz pośród ciemnego i wilgotnego teutońskiego lasu. Ryzykownym też byłoby stwierdzić, że grzeszy urodą ruchów – wszak to tylko kilkanaście piekielnie palczastych przechwytów i monostrzałów. Nie jest również pierwszą i ostatnią linią, która wyznaczała nowy stopień. W czym zatem tkwi magia otaczająca
Action Directe?
14 września 1991 roku Wolfgang Güllich ostatecznie prowadzi AD. Kilka listewek przybitych do pochylonej deski – pokonywanych monostrzałami – wzmocniło ścięgna 31-letniego Niemca. Wolfgang nie używał wielkich słów – był osobą nad wyraz skromną i nie szukającą miejsca na okładkach magazynów. Nieśmiało zaproponował wycenę XI, którą można przeliczyć na 9a – jak zwykle precyzyjnie i logicznie dobierając cyfrę dla swojego pasażu. Nie mówił, że zrobił najtrudniejszą drogę świata, a jedynie najtrudniejszą w jego życiu – tyle, że w owym czasie było to równoznaczne. 1984:
Kanal im Rücken 8b, 1985:
Punks in the gym 8b+, 1987:
Wallstreet 8c i wreszcie 1991:
Action Directe 9a. Kolejne projekty Güllicha nie zostały zrealizowane. Rok po poprowadzeniu AD wracał autostradą z Monachium do Norymbergi. Zasnął za kierownicą...
Świat witał kolejne 9a, a nawet 9a+, jednak w ciągu 10 lat tylko Alex Adler dokonał powtórzenia. Potem kolejno: Pou, Graham, Bindhammer, Simpson, Koyamada, Bock, Fischhuber, Ondra, Usobiaga, Moroni, Hojer. Nie ma chyba drogi 9a, która szczyciłaby się taką listą osobowości.
Przeglądając ten spis, trudno nie dojść do wniosku, że nie tylko talent i ciężka praca łączy tych wszystkich wspinaczy, ale przede wszystkim silna i ciekawa osobowość.
Adam Pustelnik na Action Directe. Fot. Tony Cappucino
10 października 2010 roku do grona tego przystąpił pierwszy Polak –
Adam Pustelnik. Magia
Action Directe uwiodła Adama prawie 10 lat temu, zaraz po uporaniu się z
Wallstreet 8c, kiedy to po raz pierwszy przystawił się do legendy. Niemniej mijały lata, w trakcie których łodzianin m.in. pokonał jako pierwszy Polak 8c+ (
Infinity, 2003). Później jednak wspinanie sportowe zeszło na dalszy plan, ustępując pasji zdobywania wielkich ścian. Powrót na
Action Directe miał miejsce dwa lata temu za namową Konrada Saladry, a wpisany został w plan projektu „300% normy”, łączącego trzy wyzwania: pokonanie
Action Directe, alpejskiego
Silbergeiera (udało się rok temu) oraz odhaczenie drogi na patagońskim Fitz Royu (zapewne przyjdzie jeszcze na to czas).
Sukces nie przyszedł łatwo, bo oprócz walki na drodze Adam także musiał toczyć boje z codziennymi problemami, kontuzjami, brakiem czasu, pogodą...
Zapraszamy do lektury napisanego przez Adama na gorąco wspomnienia z przejścia AD, które zamieszczamy w GÓRACH, nr 10 (197) 2010.