Puchar Świata w boulderingu dobiegł końca! W ubiegły weekend, tradycyjnie już Monachium pełniło zaszczyty goszczenia po raz ostatni w sezonie najmocniejszych zawodników i zawodniczek globu. Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazywały na to, że niepodważalna hegemonia Japończyków będzie miała w Bawarii swą kontynuację i niejako zwieńczenie. Apetyty na końcowy triumf w klasyfikacji generalnej Pucharu mięli Miho Nonaka i Tomoa Narasaki. Tymczasem tylko tej pierwszej udało się "dowieźć" zwycięstwo. Narasaki odpadając w półfinale oddał mistrzowski tytuł Jernejowi Kruderowi, który dostając się do finałowej szóstki był już pewien wygranej. Radość Słoweńców powiększyło podwójne zwycięstwo - Janja Garnbret i Gregor Vezonik w Monachium byli zdecydowanie najlepsi i podium w konsekwencji zdominowały zielone barwy. Czy to zapowiedź kresu niepodzielnych rządów zawodników Kraju Kwitnącej Wiśni na pucharowych deskach i początek nowej, słoweńskiej ery? Cóż, przekonamy się już niebawem - Mistrzostwa Świata w Innsbrucku już tuż tuż...
Janja Garnbret fleszujac wszystkie bouldery w finale w kapitalnym stylu zakończyła pucharowy sezon. Fot. Syste van Slooten
Tak jak wspomnieliśmy na wstępie, odpowiedź na to komu z Panów przypadnie w udziale końcowe zwycięstwo poznaliśmy już w półfinałach, swoją drogą stosunkowo trudnych jeśli patrzeć po liczbie topów uzyskanych przez poszczególnych zawodników. Jernej Kruder musiał wyprzedzić Tomoę Narasakiego - dotychczas ta dwójka szła "łeb w łeb", przed Monachium gromadząc na swoim punktowym koncie jednakową liczbę oczek. W Monachium to Słoweniec okazał się ostatecznie lepszy - wchodząc do finału zapewnił sobie końcowy triumf. Niepocieszony Narasaki rywalizację zakończył na 9 lokacie, co dało mu drugie miejsce w końcowej klasyfikacji. Tym samym Kruder, dla którego jest to notabene pierwszy w karierze czempionat w całym cyklu PŚ, do finałów mógł przystąpić już całkowicie rozluźniony. Pięknym zwieńczeniem sezonu i zwycięstwa nad Narasakim byłaby wygrana w finale, ale tutaj Jerneja ubiegł kolega z drużyny - Gregor Vezonik, o którym śmiało możemy stwierdzić, że zasłużył na miano rewelacji sezonu. Przecież właśnie w tym roku debiutował w finałach w Moskwie, zajmując 3 miejsce! W Monachium natomiast popisał się pięknym fleszem na technicznym baldzie nr 1, z którym każdy z pozostałych zawodników męczył sie by przedrzeć się do zony. Prowadzenia już nie oddał do samego końca, choć Kruder do spółki z Jakobem Schubertem deptali mu po piętach.
Jernej Kruder - zajmując 2 miejsce zapewnił sobie końcowe zwycięstwo. Fot. Syste van Slooten
U Pań natomiast mięliśmy do czynienia z ciekawym scenariuszem: główną aktorką na planie była Janja Garnbret, która co prawda opduściła sobie w tym sezonie regularne starty ze względu na szkolne obowiązki i nie miała w związku z tym żadnych szans na końcowy triumf, ale w Monachium to ona rozdawała karty, fleszując wszytskie 4 finałowe przystawki, (sic!) dając do zrozumienia swoim koleżankom w jasny sposób, w jak kapitalnej jest dyspozycji przed zbliżającymi się Mistrzostwami Świata. Słowenka imponowała skutecznością i niesamowitym luzem: dla postronnego obserwatora ruchy wykonywała z dziecinną wręcz łatwością, klasyk rzekłby że po baldach się "przebiegła". ;-) Nieco w cieniu show zafundowanego przez Janję, o końcowy triumf w klasyfikacji generalnej walczyły dwie Japonki - Miho Nonaka i Akiyo Noguchi. Dla Akiyo ewentualne zwycięstwo oznaczałoby 5 w karierze triumf w PŚ, dla Nonaki - premierowe zwycięstwo. I tak też się stało - Miho nie dała szans swojej starszej i bardziej doświadczonej koleżance i z wynikiem odrobinę gorszym niż Janja pod względem prób zajęła 2 miejsce, co w konsekwencji dało jej upragnioną wygraną w łącznej klasyfikacji. Na najniższym stopniu podium w tejże stanęła Francuzka Fanny Gibert.
Miho Nonaka po wywalczeniu zwycięstwa w klasyfikacji generalnej dziękuję publiczności za doping. Fot. Syste van Slooten
Puchar Świata dobiegł więc końca, zakończenie jak zwykle dostarczyło sporą dawkę emocji - tych nam w kolejnych tygodniach z pewnością nie zabraknie. Jak już przypominaliśmy wielokrotnie, za niespełna 3 tygodnie startują Mistrzostwa Świata w Innsbrucku. Czy tam również to Słoweńcy będą odgrywać pierwsze skrzypce? Czy może Japończyków rozstrzygnięcie z Monachium zmoblizuje do walki o powrót do roli światowego hegemona? Przekonamy się już niebawem - my bardzo liczymy na Polski akcent, zwłaszcza w czasówkach, bo w boulderingu i prowadzeniu jeszcze jak pokazał ten sezon potęgą nie jesteśmy. ;-) Ale wierzyć i dopingować naszych zawodników zawsze będziemy.
Pełne wyniki z Monachium znajdziecie TUTAJ.
A niżej obejrzycie retransmisję z finałów. Polecamy - kapitalne widowisko, warto przewinąć chociażby na próby wyżej opisanych ;-)
Źródło: IFSC/własne