Okres jesienny sprzyja wspinaczkowym wyjazdom poza granice kraju. Jak co roku postanowił wykorzystać to Marcin Wszołek (KS Korona, Wild Country, Fumar, wspinanie.pl). Krakowianin tym razem postawił na Niemcy i Francję, skąd przywiózł zestaw świetnych przejść: obok tych w najczystszym stylu pada też Father&Son 8c.
Imst welcome to (fot. arch. M. Wszołek)
Zanim jednak przystąpił on do wzbogacania swojego tegorocznego wykazu, reprezentant krakowskiej Korony jako bez wątpienia jeden z bardziej wziętych routesetterów w Polsce i licencjonowany chwytowy IFSC, również i w tym sezonie nie omieszkał skorzystać z możliwości doskonalenia swoich umiejętności na arenie międzynarodowej. Cykl Pucharu Świata 2015 umożliwił mu układanie dróg na dwóch letnich edycjach rywalizacji z liną - w Imst i trzy tygodnie później w norweskim Stavanger.
"Podczas obu edycji pracowało mi się doskonale. Zarówno warunki pracy, jak i ekipy, w których przyszło mi działać nie pozostawiały wiele do życzenia. Świetna atmosfera i odpowiednie materiały pozwoliły nam stworzyć drogi, z których zadowoleni byliśmy nie tylko my, ale i sami zawodnicy."
Arena zmagań w Imst (fot. arch. M. Wszołek)
Praca przy kolejnych edycjach zawodów PŚ to również ciągła nauka:
"Cały czas uczę się przede wszystkim wyczuwania poziomu trudności. Mając do czynienia z najlepszymi zawodnikami na świecie, łatwo się zagalopować z trudnością zaproponowanej drogi. Trzeba jednak wziąć pod uwagę wiele czynników składających się na dobrze "działającą" drogę, umieć spojrzeć na całość jakby trochę z zewnątrz, jakby za pomocą "trzeciego oka", trochę zaufać swojej intuicji i liczyć, że wszystko pójdzie po naszej myśli. Czyli zupełnie jak w sytuacji, gdy przygotowuje się zawody mniejszej rangi jednak to właśnie poziom zawodników sprawia, że to wyczucie jest jeszcze trudniejsze do zdefiniowania. Z roku na rok zawody też się trochę zmieniają. Po pierwsze działania organizatorów i Federacji ukierunkowane są na jak najlepszy odbiór naszego sportu z punktu widzenia przyszłego, ewentualnego wstąpienia w szeregi dyscyplin olimpijskich. Innym typem zmian, o których bym wspomniał, jest pojawianie się nowych nazwisk. Nie każdego sezonu słyszymy, że jakiś junior, bądź juniorka z impetem wdziera się w ścisłą czołówkę światowej sceny wspinaczkowej. Jednak to te zmiany są najciekawsze i dostarczają najwięcej emocji, zarówno nam, żywo zainteresowanym przetasowaniami wśród pretendentów do podium oraz jak sądzę, całej społeczności śledzącej wydarzenia Pucharów Świata."
Najlepsi z najlepszych (fot. arch. M. Wszołek)
Po tym intensywnym okresie na panelu, naturalnym krokiem było udanie się na pierwszy wymarzony odpoczynek w plener. Tydzień spędzony we frankońskich lasach zaowocował kilkoma przejściami bez znajomości - padły m.in. Uranus IX+, Merci Beaucoup IX+/X- i Totenbrett IX+.
Pozdrowienia z Saint Leger! (fot. arch. M. Wszołek)
W międzyczasie przyszła pora na kolejne routesetterskie wyzwanie, czyli nadanie tonu rywalizacji podczas edycji boulderowego Pucharu Polski w Poznaniu i II. Memoriału Iwony Buczek na słynnym Kielichu w Lubinie. Powrót na Franken przyniósł natomiast onsighty na Tanz der Arroganz IX+ i Heiße Finger IX+.
"Będąc tak blisko granicy, kierunek zdawał się oczywisty. Niewiele się zastanawiając, ruszyłem z powrotem na Frankenjurę, zahaczając po drodze o Sokoliki i czeskie Piaski. Franken zafundowała nam pogodny tydzień, co umożliwiło pokonanie również Father&Son XI-, wiodącej dużym przewieszeniem, atletycznej drogi po pozytywnych chwytach, czyli rzeczy zupełnie niesłychanej jak na ten rejon."
Zestaw routesettersko-wspinaczkowy (fot. arch. M. Wszołek)
Znajdująca się na ścianie Trockauer Wand w dolinie Püttlachtal droga rzeczywiście odbiega od standardowego stylu frankońskich ekstremów. Otwarta i poprowadzona w 2011 roku przez Markusa Bocka linia to dość popularny cel wśród wspinaczy - na swoim koncie mają ją już m.in. Gabriele Moroni i Markus Jung, a z naszego podwórka Mateusz Haładaj czy Konrad Saladra. Do grona dołączył Marcin, któremu droga poddała się już w 4. próbie.
Kolejna do odstrzału... (fot. arch. M. Wszołek)
W poszukiwaniu ostatnich promieni słońca jak i kolejnych dróg do odstrzelenia, krakowianin postanowił udać się dalej na południe, a konkretnie do francuskiego Saint Léger. Na miejscu okazało się, że chwilę wcześniej kilkugodzinna nawałnica skutecznie zalała wszystkie bogate w kaloryfery drogi, w związku z czym wybór kolejnych celów podyktowany był głównie warunkami panującymi na ścianie. Te okazały się łaskawe na tyle, by umożliwić krakowianinowi pokonanie najczystszym stylu zestawu 4 x 8a: La Girafe, Ca Jette.com, Le syndrome du plombier i Le chant des baleines.
Mamy nadzieję, że nie jest to ostatnie słowo reprezentanta krakowskiej Korony na ten rok. Złota polska jesień też bywa sprzymierzeńcem wspinaczy...:)