W miniony weekend kolejnym przystankiem rozkręcającego się już na dobre Pucharu Świata w boulderingu była Moskwa. W stolicy Rosji zjawiła się cała światowa czołówka, na czele ze świeżo upieczonymi liderami klasyfikacji generalnej i zarazem zwycięzcami otwierających sezon zawodów w Meiringen – Miho Nonaką i Jernejem Kruderem. Tym razem, choć wspomniana dwójka była dosłownie o włos od kolejnego triumfu, musiała zadowolić się ostatecznie drugim miejscem. Z kolei na pierwsze wskoczyli ci, którzy przed tygodniem w Szwajcarii wywalczyli srebro – Janja Garnbret i Tomoa Narasaki. Nie będzie więc nadużyciem stwierdzenie, że w tym sezonie, jak dotąd przynajmniej, rządzą i dzielą Japończycy i Słoweńcy.
Tomoa Narasaki zmierza pewnie po zwyciestwo
Finałowa rywalizacja u Pań przebiegła pod znakiem pojedynku Janji Garnbret z Miho Nonaką. Do samego końca obydwie szły dosłownie „łeb w łeb” – na pierwszym problemie, będącym technicznym slabem po krawądkach o delikatnie rzecz ujmując nienajlepszej przyczepności, rozpracowanie sekwencji zajęło im dokładnie 3 próby. O jedną mniej potrzebowały na zatopowanie balda numer 2, na którym po raz wtóry już w tym sezonie oglądaliśmy koordynacyjną bańkę w stylu triple – routesetterzy (warto zaznaczyć, że w Moskwie jednym z „chwytowych” był znany doskonale wszystkim Tomasz Oleksy) wyraźnie lubią dawać zawodnikom problemy takiej urody – trzeba przyznać, że świetnie spełniają one swoją rolę – z jednej strony z racji trudności sklejenia ruchów skutecznie „rozrzucają” stawkę, z drugiej – z racji widowiskowości częstokroć wywołują wiele emocji – nie tylko wśród startujących, ale i na trybunach. A te akurat w Moskwie potrafiły reagować naprawdę żywiołowo. Na ostatnich dwóch problemach Japonka i Słowenka miały wyraźny zapas i nie można było oprzeć się wrażeniu, że były nieco za łatwe. Dobrze obrazować może to fakt, iż balda numer 3 sflashowało aż 5 z finalistek, oprócz Shauny Coxsey, która jednak jak już wspominaliśmy we wcześniejszych relacjach wraca dopiero do formy po kontuzji – zerwanym troczku. Janja Garnbret udowodniła, że pomimo swojego młodego wieku świetnie radzi sobie z presją i kiedy czuje, że zwycięstwo jest w jej zasięgu, to już go nie oddaje. Tak stało się, gdy Miho Nonaka czwarty problem pokonała również bezbłędnie w pierwszej wstawce. Słowenka wychodząc jako ostatnia zawodniczka miała świadomość, że jedynie flash da jej tego dnia upragniony triumf. Każdy najmniejszy błąd oznaczał z automatu, że to Japonka zgarnie drugie zwycięstwo z rzędu, co biorąc pod uwagę absencję Janji na zawodach w Chinach oznaczałoby praktycznie zajęcie przez Nonakę pole position do zwycięstwa w końcowej klasyfikacji. Tak się jednak nie stało – Słowenka pięknie skleiła najpierw koordynacyjną bańkę w bok z wyłapaniem podchwytu, (w weekend królowały notabene dynamiczne i koordynacyjne problematy – to daje obraz jak ważne jest dziś nienaganne przygotowanie motoryczne we wspinaniu na zawodniczym poletku) by następnie spokojnie i z właściwą sobie gracją zameldować się na topie. Tym samym w końcu pokonała Miho Nonakę, z którą pechowo bo 1 próbą przegrała zarówno tydzień wcześniej w Meiringen, jak i miesiąc temu podczas zawodów Studio Bloc Masters, będących uwerturą do całego pucharowego cyklu. Cóż – jak mówią – co się odwlecze to nie uciecze:-). Naprawdę szkoda, że nie będziemy mogli jej oglądać już za 2 tygodnie w Chinach – jak wiemy, młoda gwiazda słoweńskiego wspinania ma jeszcze na głowie szkolne obowiązki. Czy zatem Miho Nonaka znajdzie godną siebie rywalkę? Z pewnością obecność w finałowej 6 zarówno Fanny Gibert jak i Akiyo Noguchi zarówno w Meiringen jak i w Moskwie może oznaczać, że łatwo pola nie oddadzą. I taką mamy też nadzieję – dla widowiska na pewno lepsze będą zawody, w których są emocje i rywalizacja, a nie klasyczne „one girl show”:-)
Janja Garnbret tym razem bezbłędna
Wśród Panów tego dnia błyszczeli Słoweńcy – o ile świetna dyspozycja Jerneja Krudera, zwycięzcy z Meiringen dla nikogo nie była zaskoczeniem, o tyle to jak pięknie radził sobie młodziutki Gregor Vezonik, wprawiało wszystkich w niemałą konsternację. Przez połowę zawodów prowadził, od strony technicznej jak również fizycznej wcale nie ustępując bardziej doświadczonym kolegom. A przecież był to jego pierwszy seniorski występ w Pucharze Świata! Gdyby na końcowym, dynamicznym ruchu na baldzie numer 3 dopisało mu szczęście, (nie wyhamował swingu, który „wyrzucił” go z nie najlepszego topowego chwytu) bardzo możliwe że nie oddałby już prowadzenia. Tymczasem potknięcie Słoweńca bezbłędnie wykorzystał Tomoa Narasaki. Japończyk jak zawsze imponował swoją koordynacją i rozczytywaniem patentów bez zbędnego tracenia prób. Jako jedyny zameldował się na topie wszystkich 4 baldów, które w porównaniu do tego, co zaserwowano Paniom były bez wątpienia znacząco trudniejsze. Do samego końca szanse na zwycięstwo miał również Jongwon Chon, który choć w przekroju całego finału nie błyszczał, to jednak sukcesywnie kolekcjonował kolejne topy. „Czwórka” jednak zatrzymała sympatycznego Koreańczyka, w efekcie czego Narasaki mógł cieszyć się ze zwycięstwa. Drugie miejsce Jerneja Krudera oznacza, że obaj Panowie w klasyfikacji generalnej zajmują pierwsze miejsce ex aequo. Dalsza rywalizacja zapowiada się więc niezwykle ekscytująco. Już za 2 tygodnie pucharowa karuzela swój kolejny przystanek będzie miała w chińskim Chongqing. Kto tym razem zejdzie ze sceny niepokonany? Przekonamy się niebawem:-)
Najciekawsze momenty z finałów możecie obejrzeć tutaj:
A tutaj znajdziecie pełne wyniki:
http://www.ifsc-climbing.org/index.php/world-competition/results