Po zdanych (miejmy nadzieję :-)) egzaminach maturalnych Piotr Schab (Wild Country, adidas outdoor, Five Ten, MotionLab, KS Korona) postanowił wybrać się na pierwszy dłuższy wakacyjny wyjazd. Za cel krakowianin postanowił obrać hiszpański Rodellar.
Slimline 8a OS (fot. arch. Piotrek Schab)
O tym, że forma reprezentantowi Korony dopisuje mogliśmy przekonać się jeszcze w maju, kiedy to rozprawił się on z najważniejszymi propozycjami Jaskini Mamutowej: padły wtedy Las Vegas Parano, Nieznośna lekkość bytu extension i Sprawa honoru. Następnie Piotrek zanotował znakomity start podczas Pucharu Europy Juniorów na prowadzenie w austriackim Imst, gdzie zajął 3. m-ce w swojej kategorii. Na rzecz przejść skalnych, krakowianin postanowił zrezygnować ze startu na Mistrzostwach Europy w Edynburgu i obrać kierunek na południowy-zachód, po drodze nie mogąc odmówić sobie przystanku na Frankenjurze. Próba sił on sightem zakończyła się sukcesem i do wykazu wpadły dwie "ósemki a" - Flugkontrolle na Ankatalwand i kultowa Slimline na Waldkopfie.
Rodellar przywitał Piotrka mocno zmienną pogodą obfitującą w deszcze. Jednak już pierwszego dnia w rejonie, reprezentant krakowskiej Korony rozprawił się z Welcome to Tijuana 8c, boulderową propozycją sektora Cafe Solo.
"15 metrów wspinania, 2 baldery przedzielone średnim restem. Droga oferuje stosunkowo małe (jak na Rodellar) chwyty i wydaje się być stricte boulderowa, choć po trudnościach trzeba jeszcze wykonać parę dalekich ruchów po średnich chwytach, żeby dostać się do łańcucha. Fajna wspinaczka po naturalnych chwytach, łatwa w swoim stopniu, choć mocno patenciarska."
Piotrek na Minas Tirith (fot. arch. Piotrek Schab)
Tijuana poddała się szybko, bo już w 4. próbie i tym samym Piotrek mógł przenieść się na kolejne projekty. W pierwszej kolejności padło na Minas Tirith 8c/+, znajdującą się w lewej części sektora Gran Boveda.
"Choć krótka, droga znacznie różni się od zrobionej wcześniej Tijuany. Trudności zaczynają się właściwie od pierwszego przechwytu, a kończą po pokonaniu około piętnastu kolejnych, z których każdy wymaga przyłożenia sporego "newtona" :) Po trudnościach mamy jeszcze do pokonania około 10 metrów terenu za 7b, na którym nie powinno się już spaść, choć sam byłem tego bardzo bliski podczas triumfalnej próby. Zlekceważyłem tę część, na której byłem tylko raz i gdyby nie Kamil i jego podpowiedzi, na pewno musiałbym jeszcze raz wiązać się pod Miną. Droga zajęła mi 3 dni pracy i skłaniam się raczej do postawienia plusa przy 8c. Może nie jest ona w moim stylu, choć trudnością dorównuje np. Las Vegas poprowadzonej chwilę przed wyjazdem."
Biorąc pod uwagę, że Piotrek dawno do Rodellaru nie zaglądał i na formę narzekać nie może, a pogoda w wąwozie ma wykazywać coraz większą przychylność, prognozy wspinaczkowe na najbliższe tygodnie wyglądają wyśmienicie!