Podczas wspinaczki na Nanga Parbat odpadł Adam Bielecki. 80-metrowy lot skończy się dla niego szczęśliwie.
Adam i Daniele Nardi wspinali się około 200 metrów od ściany Kinshofera (400 m od obozu II). Zostawili depozyt na 5700m, biorąc ze sobą 400 metrów liny. Mimo znacznego obciążenia poruszali się dość sprawnie. Jak relacjonuje Daniele, w pewnym momencie usłyszał odgłos wbijanego przez Adama haka – coś poszło jednak nie tak i Bielecki odpadł na wysokości około 5800 m. Daniele miał założone stanowisko z dwóch śrób lodowych, które na szczęście wytrzymało 80-metrowy lot Adama. Bielecki miał też sporo szczęścia, ponieważ upadł w miejscu pozbawionym skał i nie odniósł poważniejszych obrażeń. Jak podkreśla Nardi złamanie kończyny przez Bieleckiego w tym miejscu wiązałoby się ze sporym problemem natury logistycznej. Skończyło się jednak tylko na potłuczeniach i siniakach. Tak Adam skomentował całe zajście na swoim Facebooku:
"Nanga nie pobłaża… Trzecie wyjście w stronę dwójki i znowu przygoda. Podczas poręczowania poleciałem z urwaną liną, którą chwilę wcześniej zawiesiłem. Na szczęście Daniele asekurował mnie drugą liną. Pomimo długiego lotu nic groźnego mi się nie stało chociaż trochę poturbowałem prawą dłoń. Siedzimy w bazie, liżemy rany, śledzimy prognozy i zastanawiamy się co dalej."
Adam Bielecki w lodowej rynnie chwilę po upadku; fot. Daniele Nardi
Pierwsze chwile po wypadku Daniele zarejestrował na filmie, który możecie zobaczyć TUTAJ.
W ścianie działają tymczasem Alex Txikon i Ali Sadpara, którzy zaporęczowali drogę pod ścianę Kinshofera na około 6000 m, którą chcą przejść dzisiaj i dotrzeć na wysokość 6100 m - miejsce obozu II.
źródło: Facebook, danielenardi.org