Robert Janiec, urodzony w Czeladzi ratownik górniczy, 8 kwietnia skończy 41 lat. W czerwcu już po raz drugi stanie na starcie Ultra Sky Marathon 6xBabia, by nie tylko zmierzyć się z legendą, ale i powalczyć o ...
Zacząłeś biegać po górach, bo…
Bo kiedyś tam dostałem od nich porządnie po dupie. A konkretnie od jednej takiej, co ją Mont Blanc ktoś nazwał i na którą wybrałem się w 2011 roku myśląc, że jestem przygotowany na wszystko. Nie byłem. I choć udało się zdobyć szczyt, to pod względem kondycji poczułem się jak małe dziecko. Wróciłem stamtąd z podkulonym ogonem i postanowieniem, że takie upokorzenie już się nie powtórzy.
I dlatego właśnie wystartowałeś w…
W organizowanym przez AWF Katowice Maratonie Kukuczki. To był ten sam rok, maj, niedługo po moim powrocie. Praktycznie bez biegowego przygotowania, w deszczu i zimnie ukończyłem go w 4 godziny i 48 minut. Wściekły, zły i przysięgający sobie, że już nigdy więcej. Chyba kiepsko u mnie z przysięgami, bo do końca roku przebiegłem jeszcze dziesięć maratonów, z czego jeden na dystansie 50 km w Górach Stołowych. I dopiero zacząłem czuć, że mnie to kręci.
Bieganie po górach?
Na początku był asfalt :), z którego zbiegłem w teren zmuszony przez okropne bóle kolan i piszczeli. Przeszło jak ręką odjął! Można powiedzieć, że pola mnie uleczyły.
A góry nie?
Górom to ja zawdzięczam coś więcej, niż tylko brak bólu w kolanach. Chociaż sobie chyba też, bo co by mi góry pomogły, gdybym się sam po wypadku do kupy nie poskładał…
Sam nie wiem, o co pytać najpierw. O wypadek, czy o to „samoskładanie”.
O głupotę pytaj! Albo o to, co mi się śniło od zaśnięcia za kierownicą do przebudzenia w szpitalu. Trzy dni w śpiączce byłem, a po przebudzeniu zacząłem do razy sprawdzać, co z nogami. Być były, ale trzymały się na kilku śrubach i nie bardzo mogłem nimi poruszać. Miałem poprzecinane ścięgna, otwarte złamanie, popękaną miednicę i rzepkę… Ale Bóg to przewidział, bo charakter mi dał zawzięty taki, że już po miesiącu wsiadłem na rower i…
Po miesiącu?!
No po miesiącu. Spytałem tylko doktora, czy jak wsiądę delikatnie na rowerek stacjonarny to mi te śrubki powypadają, ale zaprzeczył i kazał być ostrożnym. I byłem, bo jak kilka dni później wjeżdżałem „góralem” na Biały Krzyż pod Szczyrkiem to starałem się nie szaleć za bardzo. W cztery miesiące byłem już zrehabilitowany, a po pół roku wróciłem do pracy na własne żądanie.
Ale śladów po tym już nie było, gdy rok temu zajmowałeś 3 miejsce podczas II edycji Ultra Sky Marathonu Babia na najdłuższym dystansie?
Tylko kilka blizn na skórze i tkwiąca gdzieś w głowie świadomość zaciągniętego tam, na górze, „kredytu”.
W 2015 roku wbiegłeś na szczyt cztery razy, w tym o dwa więcej?
Taki jest plan, bo tegoroczna Babia stała się, po braku szczęścia w losowaniu do Tor des Géants, moim numerem jeden. Jak trenuję? Codziennie biegam średnio po 20 km, staram się też robić często podbiegi… Standard taki :). Kiedy mogę to jadę też w góry, bo ta moja górka w Czeladzi fajna jest, ale malutka. Główny sprawdzian w maju, podczas treningu z Bartkiem Gorczycą i Ewą Majer. Chcę zobaczyć wtedy, czy wszystko idzie dobrze, czy też muszę coś jeszcze zmienić.
To czemu właściwie znów Ultra Sky Marathon 6xBabia? Bo niepokonany?
Bo niepokonany, bo wyzwanie, bo piekielnie trudny dystans, bo atmosfera, bo ludzie, bo Lucek… Sam nie wiem… Tu jakby wszystko było trochę inne. Może przez tę trudność właśnie tak to wydarzenie do mnie pasuje? Dużo w życiu straciłem, a bieganie ultra pozwala mi trochę wszystkiego nadrobić. Jak w życiu, najpierw jest szał, adrenalina buzuje, ruszasz do walki i pędzisz aż do pierwszej ściany, którą musisz jakoś pokonać, przewalczyć. Tak, to piękny bieg jest i czapki z głów dla Sławka, że chce to robić, że jeszcze dla dzieciaków biegi wymyślił, że czaruje tym miejscem i sprawia, że wariaci tacy, jak ja ciągną tam, jak ćmy do palącej się w środku nocy żarówki…
Ukończenie „szóstki” potraktujesz, jak spłatę zaciągniętego podczas wypadku kredytu?
To jest kredyt rozłożony już na całe życie, ale jeśli się uda, to na pewno Pan Bóg zmniejszy mi odsetki…
Rozmawiał Piotr Pazdej