"Wygrywając Mistrzostwo Świata przechodzisz do historii, broniąc tytułu stajesz się legendą" - te, jak miało się okazać, prorocze słowa padły z ust Charliego Boscoe, oficjalnego komentatora IFSC, w momencie gdy Ola Mirosław stanęła dziś w Hachioji do pierwszego biegu rundy finałowej we wspinaniu na czas. Nie pomylił się - w rok po swoim triumfie w Innsbrucku Ola po raz kolejny została Mistrzynią Świata i ma spore szanse na wywalczenie biletu na przyszłoroczną Olimpiadę!
Tego momentu zarówo Ola jak i my nie zapomnimy z pewnością na długo... Fot. IFSC
Z pewnością każdy, kto zdecydował się w sobotni poranek (naszego czasu, bo w Japonii było późne popołudnie) na śledzenie finałów "czasówek" nie pożałował swojej decyzji - w decydującej, finałowej rundzie znalazło się bowiem aż 5 naszych reprezentantek - sytuacja identyczna jak miało to miejsce przed rokiem w przywołanym na wstępie Innsbrucku. Wielka szkoda, że akcesu do najlepszej szesnastki nie wywalczył "rodzynek" w żeńskim gronie czasówkowiczów - Marcin Dzieński. Mistrzowi Świata z Paryża zabrakło naprawdę niewiele i ostatecznie został sklasyfikowany z czasem 6.165 sekundy na 19 miejscu. By awansować do finału, należało pobiec poniżej 6 sekund - to bardzo dobrze obrazuje fakt, jak diametralnie w ciągu ostatnich lat wzrósł poziom męskiej rywalizacji...
Ale my, z oczywistych powodów, z wypiekami na twarzy śledziliśmy zmagania żeńskiej części stawki. Pierwsze miejsce po eliminacjach Oli Mirosław napawać mogło optymizmem, ale za jej plecami czaiła się YiLing Song - 18-letnia Chinka, będąca notabene rewelacją tego sezonu - podczas zawodów Pucharu Świata w Chongqing pokonała naszą reprezentatnkę, bijąc przy tym dwukrotnie rekord świata. Pojedynek o tytuł Mistrzyni Świata zapowiadał się więc niezwykle pasjonująco, choć - nie ukrywając - drżeliśmy o to, czy Ola wytrzyma presję. Na szczęście w finale nie była osamotniona, bo wespół z nią o najwyższe lokaty walczyły Patrycja Chudziak, siostry Ola i Natalia Kałuckie oraz Wicemistrzyni Świata z Innsbrucka, Ania Brożek.
Patrycja Chudziak w trakcie biegu w 1/8 finału, ostatecznie zajęła 7 miejsce. Fot. Daniel Gajda - IFSC
1/8 finału przeszła trójka naszych dziewczyn - startująca jako pierwsza Ola Mirosław pobiegła bardzo pewnie, poniżej 7,5 sekundy i zameldowała się w ćwierćfinale. Widząc jak nasza mistrzyni dobrze się czuje na japońskim "standardzie" nieco odetchnęliśmy i mogliśmy z większym spokojem patrzeć na poczynania pozostałych Polek. Do Oli dzięki świetnym biegom dołączyły Patrycja Chudziak i Ola Kałucka. Niestety zarówno Ania Brożek jak i Natalia Kałucka natrafiły na świetnie dysponowane przeciwniczki - pierwszą wyeliminowała YiLing Song, wykręcając notabene najlepszy czas w całej rundzie, a od drugiej szybsza okazała się przyszła wicemistrzyni - Chinka Di Niu.
Ćwierćfinał rozpoczął się pojedynkiem Oli z Patrycją - niestety dla nas, finałowa drabinka tak się ułożyła, że dziewczyny skrzyżowały ze sobą rękawice już na tym etapie. W nieoficjalnych "derbach Lublina", bo tak możnaby określić ten bieg, górą była Ola, a czas na zegarze wyraźnie wskazywał, że w stosunku do poprzedniej rundy przyspieszyła! Niestety, gaz do dechy wdepnęła również Song, nie dając żadnych szans Oli Kałuckiej. Świetny czas 7.605 sekundy z jakim pobiegła Tarnowianka w tym przegranym pojedynku zapewnił jej ostatecznie 5 lokatę.
Runda półfinałowa kosztowała nas najwięcej nerwów - czuliśmy bowiem, że od niej tak naprawdę zależą losy obrony tytułu przez Olę. Na jej drodze stanęła Song, która w poprzednich dwóch biegach była szybsza od Polki, eliminując do tego dwie nasze zawodniczki... Pewnie wielu komentatorów wskazałoby na nią jako faworytkę w tym starciu. Zacisnęliśmy jednak w redakcji mocno kciuki, wierząc, że doświadczenie, upór, determinacja i niesamowita wola walki naszej mistrzyni pozwolą na triumf w starciu z fenomenalną Chinką... Ta wystartowała kapitalnie, od razu uzyskując przewagę nad Olą, pędząc tak, jakby chciała poprawić ustanowiony przez siebie rekord świata. Jednak mniej więcej w 3/4 drogi Song traci gdzieś koncentrację i nie trafia w stopień! A tajemnicą przecież nie jest, że każdy, nawet najmniejszy błąd w "czasówkach" oznacza z dużym prawdopodobieństwem tragedię i tak też się dzieje! Tyle, że dla nas to nie jest tragedia - MAMY OLĘ W FINALE!
Finałowy bieg: Ola Mirosław versus Di Niu. Fot. Eddie Fowke - IFSC
Przed decydującym starciem oglądamy jeszcze pojedynek o brąz Anouck Jaoubert z niepocieszoną po półfinałowej porażce Song. Chinka ewidentnie straciła gdzieś rezon, bo na samym początku biegu znów popełniła kardynalny błąd, oddając tym samym miejsce na podium Francuzce.
W końcu nadchodzi ten moment - na placu boju zostały już tylko dwie dziewczyny - Polka i Chinka, zaraz więc będziemy świadkami starcia Okcydentu z Orientem - kto zatriumfuje? Nie ma innej możliwości, to musi być Ola! Mieliśmy nad wyraz "czystą" rundę jeśli chodzi o falstarty, przez myśl więc przechodzi szybkie: "Boże, żeby tylko nie spaliła!" Startowa syrena rozbrzmiewa, obydwie lampki zapaliły się na zielono, jest czysto, dawaj Ola! Biegnie tak szybko jak nigdy, ale Niu nie odpuszcza, cały czas ją goni, jednak to Polka ma przewagę, jest już o połowę długości ciała przed Chinką, czy ona biegnie po rekord?!?! Końcowy "strzał" do "dzwonka" wykonuje już z potężną przewagą, Niu na ostatnich metrach kątem oka widząc szaleńcze tempo Polki jakby straciła wiarę, jest wyraźnie wolniejsza. Palce Oli tymczasem w locie stykają się z magicznym przyciskiem, lampka zapala się na zielono, JEEEEST! Mamy Mistrzynię Świata, DWUKROTNĄ Mistrzynię!
Z taką przewagą Ola Mirosław wygrywa drugi w karierze tytuł Mistrzyni Świata! Fot. Eddie Fowke - IFSC
Szybki rzut oka na czas - rekordu świata co prawda nie ma, brakło raptem... 0.03 sekundy, ale czy kogoś to w tym momencie obchodzi? Na pewno nie nas, na pewno nie Olę, która jest chyba jeszcze bardziej wzruszona niż przed rokiem w Innsbrucku, kiedy to w finałowym pojedynku pokonała Anię Brożek. Wówczas ten decydujący bieg oglądaliśmy z dużo większym spokojem, wiedząc i tak, że na słynnym Marktplatzu, niezależnie od tego która z nich zwycięży, zabrzmi niebawem Mazurek Dąbrowskiego. Teraz były nerwy, niepewność, aż w końcu przyszła olbrzymia eksplozja radości wraz ze wzruszeniem. Ola, dziękujemy Ci za te wszystkie emocje! Redakcja GÓR przekazuje na Twoje ręce w pełni szczere i uzasadnione gratulacje!
Od lewej: Di Niu, Ola Rudzińska i Annouck Jaoubert - żeńskie podium Mistrzostw Świata we wspinaniu na czas, Hachioji 2019. Fot. Eddie Fowke - IFSC
Drodzy czytelnicy, nie posądzajcie nas o seksizm ani nic z tych rzeczy i wybaczcie, że w tej relacji kompletnie pominęliśmy zmagania Panów. Wobec absencji w finałowym gronie "Ramba" czyli Marcina Dzieńskiego, a z drugiej weń strony piątce naszych reprezentantek, jasnym było, iż uwaga skupić musiała się na rywalizacji Pań. Podzielić jej niepodobna i w zaistaniałych okolicznościach byłoby to przedsięwzięcie nader karkołomne, jednak dla porządku i wiedzeni niejako dziennikarską przyzwoitością odnotować musimy, iż złoto wśród mężczyzn zgarnął Włoch Ludovico Fossali, srebro przypadło w udziale Czechowi Janowi Krizowi, a na najniższym stopniu stanął Rosjanin Stanislav Kokorin. Jakby nie patrzeć - Okcydent więc znów zatriumfował. ;-)
Od lewej: Jan Kriz, Ludovico Fossali, Stanislav Kokorin - męskie podium Mistrzostw Świata we wspinaniu na czas; Hachioji 2019. Fot. Eddie Fowke - IFSC
Oj, emocjonujące było to przedpołudnie! Wieść o zwycięstwie Oli rozlała się niczym fala po mediach - i to nie tylko tych branżowych, środowiskowych. Bo oto w przeddzień olimpijskiego debiutu wspinaczki sportowej, mamy w gronie naszych reprezentantek zawodniczkę, która ma szansę na wywalczenie biletu do Tokio. Zwycięstwo w "czasówkach" i zdobyte punkty w boulderingu i prowadzeniu awansowały bowiem Olę do najlepszej dwudziestki, która już w najbliższych dniach będzie walczyć w kombinacji o akces na Igrzyska. 7 najwyżej sklasyfikowanych Pań i Panów (ale tylko po 1 z danego kraju) w trójboju w Hachioji zapewni sobie bilet na Olimpiadę. Czy w tym gronie znajdzie się również nasza zawodniczka? Taką mamy nadzieję!
Tymczasem, jeśli ktoś jeszcze nie widział, a chciałby przeżyć namiastkę tego, co mieliśmy okazję doświadczyć podczas transmisji na żywo - poniżej zapis finałowej rundy:
Źródło: IFSC & własne