W dniach 2–6 września odbyły się w Zakopanem jedenaste już Spotkania z Filmem Górskim.
Zapraszamy do przeczytania naszej krótkiej relacji i obejrzenia GALERII ZDJĘĆ z festiwalu.
Gwiazdą pierwszego formatu był niewątpliwie Ueli Steck. Szwajcar opowiedział o swoim ostatnim projekcie 82 summits, a jego prezentacji towarzyszyły znakomite zdjęcia i filmy. Uwagę zwracały zwłaszcza ujęcia wykonane z lotu ptaka, które doskonale oddawały charakter wspinaczki i tempo, w jakim poruszał się "Swiss Machine". O świetną warstwę wizualną zadbali także Andrzej Bargiel i Kinga Baranowska, która podkreślała, że zdjęcia udało jej się zdobyć w ostatniej chwili. Wystąpienia naszych himalaistów przyciągnęły tłumy widzów, a Kinga długo jeszcze musiała pozować do zdjęć i rozdawać autografy.
Organizatorzy postanowili zadbać w tym roku o BHP i wietrzyli salę po każdej prelekcji, prosząc widzów o jej opuszczenie. Nikogo, komu zdażyło się spędzić na pełnej sali kinowej więcej niż dwie godziny, nie muszę chyba przekonywać, że był to dobry pomysł. Niestety efektem ubocznym tych działań – a po części także gadulstwa samych prelegentów – były opóźnienia w programie, przede wszystkim w sobotę. W związku z tym prelekcja ostatniej sobotniej gwiazdy, Simona Yatesa (tak, tak, to ten, który odciął linę, a następnie czekał na Joe) skończyła się już kilka minut po północy. Późna pora nie zniechęciła jednak widzów SzFG zgromadzonych w kinie Sokół – wszak nie od dziś wiadomo, że ludzie gór są twardzi.
Na wyróżnienie zasługuje też moim zdaniem prelekcja Władimira Szatajewa, który przeniósł widzów w pasjonującą podróż w czasie, przybliżając realia radzieckiego alpinizmu. Masowe wejścia 1400 osób na Elbrus, wspinaczka w przemakających butach, brak odpowiedniego sprzętu i możliwości wyjazdów za granicę, stanowiła kontrast dla wielkiej pasji i odwagi rosyjskich alpinistów, o której opowiadał Szatajew.
Najbardziej energetyczne było natomiast wystąpienie Wojtka Grzesioka i Janusza Gołębia. Panowie czuli się na scenie jak ryby w wodzie, a ich opowieść o wymagającej psychicznie i technicznie wspinaczce na Denali, była powiewem świeżości i werwy. Jeśli ktoś, zmęczony licznymi prelekcjami i wielogodzinnym siedzeniem zaczął przysypiać, panowie z pewnością wyrwali go z letargu.
Równorzędnym, a może nawet ważniejszym, bo tytułowym punktem programu były pokazy konkursowe filmów górskich. Publiczność miała okazję obejrzeć wiele ciekawych obrazów, a ich liczba była tak duża, że śmiało można mówić o Maratonie z Filmem Górskim :-). Konia z rzędem temu, kto po takiej ilości górskich wrażeń czułby niedosyt. Dodajmy jeszcze, że Grand Prix festiwalu zdobył w tym roku film "Jurek" Pawła Wysoczańskiego (wszystkie nagrodzone filmy znajdziecie TUTAJ).
Nie sposób wymienić wszystkich prelekcji, gwiazd i punktów programu, ponieważ ten – jak co roku – był bogaty i mocno napięty. Imprezie także w tym roku towarzyszyły pokazy slackline'owe, zawody Zako Boulder Power, będące częścią cyklu Pucharu Polski w Boulderingu, a także warsztaty Leave no trace i Akademii Górskiej - na marginesie warto dodać, że uczestnicy niedzielnych szkoleń na Mnichu mieli niezwykłe szczęście połączyć zajęcia letnie i zimowe podczas jednej edycji Akademii, a to za sprawą opadu śniegu, który złapał ich w ścianie :-).
Jednym słowem - impreza podtrzymała swoją ugruntowaną już pozycję jednej z najważniejszych imprez górskich w naszym kraju.
Zapraszamy także do obejrzenia GALERII ZDJĘĆ z festiwalu.
PS. Ciekawe, kogo zaproszą za rok :-)