Black Diamond kojarzony jest przede wszystkim jako producent sprzętu wspinaczkowego. W swojej ofercie posiada także kijki trekkingowe, plecaki, czołówki, narty... Użytkownicy sprzętu BD podkreślają wysoką jakość i funkcjonalność tych produktów.
Distance FL to kije trekkingowe, które z powodzeniem sprawdzą się także podczas zimowych wędrówek na nartach lub rakietach śnieżnych, a także podczas biegania w górach. Są niezwykle lekkie i naprawdę niewielkie po złożeniu. Z łatwością można je spakować do małego plecaczka. Rewolucyjna jest ich konstrukcja - system składania jest analogiczny do znanego z sond lawinowych czy stelaży namiotów (Z-POLES zaprojektowany przez BLACK DIAMOND'a zapewnia błyskawiczne składanie i rozkładanie).
Trzy składane segmenty wykonane są z lekkiego stopu aluminium. W środku łączy je stalowa linka pokryta tworzywem z Kevlaru®, by nie ścierała rurek kija od środka. Posiadają system blokujący, poprawiającą sztywność kijów, dzięki czemu zapewniają jeszcze większą stabilność. Zapięcie Flick Lock pozwala także na regulację w zakresie 20 cm, co pomaga w dopasowaniu długości w zależności od nachylenia zbocza.
Uchwyt wykonano z pianki EVA, która amortyzuje wstrząsy oraz chroni przed ślizganiem się dłoni. W zestawie dostaje się wymienne końcówki (gumowe i z węglika) oraz pokrowiec. Waga to 450 g. Długość: 120 -140 cm. Długość po złożeniu: 42 cm.
Opinia Kamili:
„Kijami Distance FL marki Black Diamond zainteresowałam się, gdy szukałam kijów na bieganie po górach, a konkretnie na Maraton Gorce, który w tamtym czasie wydawał mi się szczytem marzeń, niemal ukoronowaniem mojej kariery biegowej. Podchodziłam do tego biegu z dużym respektem i sądziłam, że na takim biegu kije okażą się niezbędne. Gdy jednak przeanalizowałam za i przeciw, uznałam, że poradzę sobie bez nich. Miały na to wpływ, przyznam szczerze, treningi z profesjonalnym trenerem, które niesamowicie wzmocniły mnie kondycyjnie oraz udoskonaliły moją technikę biegową. Bieganie z kijami po górach ma to do siebie, że mogą pomóc na podbiegach, ale trochę przeszkadzają na zbiegach, jeśli nie ma się gdzie ich schować. Niezbędny okazuje się plecak biegowy, z którym nie lubię biegać. Jeśli jednak ktoś takowy posiada, to kije Distance mieszczą się nawet w małym plecaku idealnie. To, co mnie w nich zauroczyło, to niska waga, niemal piórkowa w porównaniu z tradycyjnymi kijami trekkingowymi, które mam w swoich zasobach oraz możliwość złożenia do naprawdę niewielkich rozmiarów. Obecnie jednak prawie w ogóle nie używam ich do biegania, stały się natomiast moimi ulubionymi kijami na krótkie jednodniowe wycieczki w góry z lekkim plecakiem. Zapewniają bowiem odciążenie, a jednocześnie łatwo możne je do plecaka przytroczyć, gdy nie są niezbędne.
Na dłuższe trekkingi jednak bym ich nie polecała, gdyż mimo wszystko sprawiają wrażenie dość delikatnych i nie jestem pewna, jakby się zachowały pod wpływem ciężaru osoby z dużym plecakiem. Wydaje mi się też, że lepiej pasują na beskidzkie szlaki niż w Tatry, bo obawiałabym się, że mogłyby się uszkodzić w przypadku zablokowania między skałami. Regulacja jest łatwa, nieco tylko siły wymaga ode mnie otwarcie blokady Flick Lock. Sądzę, że w związku z moimi planami biegowymi zaproszę jednak kijki na niektóre z kolejnych moich biegów górskich. Wydaje mi się jednak, że w moim przypadku bardziej przydadzą się na dłuższych dystansach niż 42 km. Na takich biegach działa system przepaków, na których możemy zostawić sobie sprzęt niezbędny na część biegu i zapewne przy bardziej wymagających podejściach w biegach, które planuję, kije te okażą się niezbędne. Cieszę się, że będę miała możliwość korzystania wtedy z Distance FL, a nie ciężkich tradycyjnych kijów trekkingowych. Zdecydowanie lepiej się prezentują, a i na pewno sprawdzają się doskonale do takich celów. Widziałam wielu biegaczy i biegaczki biegające z kijami właśnie Distance Black Diamond.”
Opinia Darka:
„Kije Blacka Diamonda miałem okazję przetestować od razu w warunkach bojowych, a mianowicie na tegorocznym Biegu Rzeźnika, legendarnym już w tej chwili polskim ultramaratonie rozgrywanym w Bieszczadach na dystansie 78 km.
Zgodnie z regulaminem kijów wolno używać w tym biegu od 32 km, czyli od „przepaku” w Cisnej i tylko tam wolno je zostawić. Kolejny przepak jest w Smereku na 57 km biegu. Organizatorzy jednak nie pozwalają zostawiać tam kijów, gdyż zostawiane w workach bardzo często je dziurawiły podczas transportu. Depozyty często musiały leżeć w deszczu, a pozostawione przez biegaczy rzeczy mokły…
Dzięki temu że miałem kije Blacka mogłem spokojnie je tam zostawić – gdyż zdecydowanie różną się one od zwykłych kijków trekkingowych, które najczęściej biegacze górscy używają na podejściach. Są przede wszystkich bardzo małe po złożeniu – niemal połowę krótsze niż zwykłe kijki. Dzięki temu spokojnie zmieściły się do niewielkiego 12 l plecaka, który pozostawiłem w Smereku. Normalnych kijów trekkingowych do takiego plecaka nie da się zapakować. Blacki są też o wiele lżejsze, ważą zaledwie 460 g. To niezwykle ważne, gdy ma się w nogach ponad 60 km. Przeznaczone były na czas najgorszych podejść w Biegu Rzeźnika.
Istotne dla mnie w nich też jest to, że bardzo łatwo beż użycia siły można je rozłożyć. Podczas ultramaratonów, gdy jesteśmy już poza granicą normalnego wysiłku, wszelkie czynności - oprócz biegania - trzeba ograniczyć do minimum. Nawet zwykłe rozkręcenie kijków, w których np. może zablokować się mechanizm, a często się to zdarza – może nas po prostu dobić. Blacki rozkłada się jednym ruchem.
Uważam je za świetne kije przeznaczone na górskie ultra biegi. Są bardzo lekkie i bardzo małe. Gdy wiemy, że nie będą nam długo potrzebne – możemy je schować do plecaka. Powiem trochę mało skromnie, że miałem wrażenie, iż ze wszystkich kijów, jakie widziałem na tegorocznym Rzeźniku ja miałem zdecydowanie najlepsze:). Po raz kolejny przekonałem się, że ultra biegacze w większości jeszcze mało wiedzą o nowoczesnym sprzęcie outdoorowym, który mogliby spokojnie wykorzystywać realizując swoje pasje.”
Kamila i Darek Gruszka
Ceneria.pl
Pełna wersja recenzji dostępna na www.ceneria.pl