Legendarna pętla przez Tatry Wysokie - Gipsyho Prechod
W Polsce znany jedynie w niewielkim kręgu pasjonatów, legendarny za naszą południową granicą. Mowa zarówno o skiturowym trawersie Tatr Wysokich, jak i o jego autorze – Vladzie Gipsym Tatarce.
W Polsce znany jedynie w niewielkim kręgu pasjonatów, legendarny za naszą południową granicą. Mowa zarówno o skiturowym trawersie Tatr Wysokich, jak i o jego autorze – Vladzie Gipsym Tatarce.
Niewątpliwie spośród turystów odwiedzających Kretę przytłaczająca większość skupia się na nadmorskich plażach i nie zapuszcza w głąb lądu. Ci zaś, których celem są górskie wędrówki, znajdują się w zdecydowanej mniejszości. Kontrast pomiędzy gwarnym wybrzeżem a dzikimi i pustymi górami jest na tej wyspie niezwykle wyrazisty.
„Ten, kto naprawdę umie wędrować, obywa się bez traktów i śladów na drodze” – takie motto widnieje na pierwszej stronie książki Urodzeni biegacze Cristophera McDoughalla. Ale nie o książce tu mowa, a o szlakach w pięknych Górach Białych na Krecie. Właśnie tam, jak ostatnio mogłem się przekonać, szlaki istniejące na mapie trudno znaleźć w terenie. Bo ich tam nie ma. I to jest wspaniałe!
O totalności doświadczania wspinaczki i perpetuacji obłędu w kompulsywnym poszukiwaniu linii idealnej z MARCINEM „KOTLETEM” GĄSIENICĄ-KOTELNICKIM – wspinaczem, toprowcem i strażnikiem TPN – rozmawia ANDRZEJ MIREK.
Znacie to uczucie? Jest czas, który można zagospodarować dowolnie, mnóstwo kierunków, w które można pojechać, polecieć. Niby ideał, a jednak gdzieś poza zasięgiem woli pojawiają się pytania: po co? Dlaczego? Dla kogo? Bo skoro tylko dla siebie (a nie na pokaz), skoro po to, żeby poczuć, że żyję, szkoda zostawiać ciężki ślad węglowy, zajmować miejsce tam, gdzie już jest tłok, wydawać pieniądze, które trzeba zarobić (i przy tym zużyć surowce, energię, generować zanieczyszczenia). Przecież mi tak niewiele potrzeba: gór, bezludzia, trochę miejsca pod namiot…
Tym razem – co za ulga! – dla odmiany czeka mnie spokojny spacer. Trekkingowa autostrada, można by rzec, bo Omalo – Szatili to najbardziej znany długodystansowy szlak Kaukazu. Na szczęście idę pod prąd, więc tłumy mi nie grożą. No i zamierzam skupić się raczej na wrażeniach etnograficzno-folklorystycznych niż graniowych.
Słuchając ryku wiatru, podpierając maszt, żeby się nie połamał, i modląc się w duchu, aby nas nie zwiało, bo w górach zdarzają się takie wypadki, zastanawiałam się, czy nie wyjść i nie odkopać namiotu, ale wystawienie głowy na zewnątrz szybko stłumiło mój zapał. Śnieg przy tym wietrze padał w poziomie, waląc w twarz zmrożonymi igłami, a straszliwy ziąb przeszył mnie mimo kilku warstw ciuchów. Stwierdziłam, że z odśnieżaniem jeszcze chwilę się wstrzymam. „Może przestanie” – mówiłam sobie w duchu to, co pragnęłabym usłyszeć.
Zbierając materiały do tegorocznego podsumowania, doszedłem do wniosku, że w ostatnich 12 miesiącach w szeroko rozumianym alpinizmie wydarzyło się dużo dobrego. Postanowiłem jednak skomentować nie tylko wyróżniające się przejścia górskie. Zaprezentuję też cele niezrealizowane, bo historia alpinizmu to także porażki, wycofy i tragedie. Chcę w ten sposób pokazać kierunki rozwoju i aspiracje wiodących dziś wspinaczy górskich. Z zasady pomijam w tym omówieniu wspinaczkę stricte skałkową.
O udanym sezonie na ścianach Kazalnicy i Ministranta, trudnych wielowyciągówkach w bułgarskiej Rile i w Maroku oraz o roli ojca w planowaniu ambitnych celów wspinaczkowych z JAŚKIEM GURBĄ rozmawia ANDRZEJ MIREK.
Gdy wraz z moją ekipą „Do góry nogami” schodziłem w zeszłym roku z Watzmanna do doliny Wimbach (artykuł w GÓRACH, nr 279), naszym oczom ukazał się majestatycznie wznoszący się po drugiej stronie doliny szczyt Hochkalter. Już wtedy czuliśmy, że będziemy chcieli na niego wrócić. A gdy doczytaliśmy, że prowadzi tam alpinistyczna ścieżka o dwójkowych trudnościach, wiedzieliśmy, że zrobimy to raczej prędzej niż później. Minął rok i znów w sierpniu zameldowaliśmy się w Alpach Berchtesgadeńskich i Salzburskich, z zamiarem zrealizowania postanowionych sobie przed dwunastoma miesiącami celów.
Kto by pomyślał, że na pytanie o wspinaczkową wyspę Dodekanezów, na dodatek zaczynającą się na literę K, są już dwie prawidłowe odpowiedzi. Nie ma wątpliwości, że obecnie najbardziej znaną w naszym środowisku pozostaje Kalimnos. Jednak systematyczna działalność eksploracyjna na Karpathos sprawia, że druga co do wielkości wyspa w archipelagu także buduje swoją legendę. Jest to szczególnie interesujące ze względu na fakt, że przytłaczająca większość tej legendy tworzona jest rękami Polaków.
O starej szkole zimowego cierpienia i kilkunastu dobach spędzonych w gigantycznym grenlandzkim zamrażalniku podczas pokonywania dziewiczej ściany z MARCINEM YETIM TOMASZEWSKIM rozmawia PIOTR GRUSZKOWSKI.
Już po raz trzeci uroczystość wręczania Piolets d’Or odbyła się w Briançon. To właśnie do najwyżej położonego miasta we Francji najważniejsze nagrody alpinistyczne wróciły w 2021 roku, po trzyletniej obecności w Lądku-Zdroju. Podczas ceremonii 15 listopada kolejnego legendarnego alpinistę uhonorowano za całokształt działalności górskiej, wręczono też Złote Czekany za najciekawsze osiągnięcia górskie w stylu alpejskim, które miały miejsce w minionym roku.
Zalety Wyżyny Krakowsko-Częstochowskiej zapewne są wam doskonale znane – piękne krajobrazy, skałki, szlaki turystyczne, wspinaczka czy rowery… Nie będę się nad nimi rozwodzić, bo poczytacie o nich na sąsiednich stronach. Ale Jura i narty? To bardzo rzadkie połączenie!
Czy na Jurze można wspinać się zimą? Oczywiście. Pewnie myślicie o ciepłych dniach i trafieniu w odpowiednie warunki termiczne w Słonecznych Skałach, Rzędkowicach lub Mamutowej… Ale jest jeszcze drytooling, czyli wspinanie z rakami i czekanami po drogach obitych sportowo. Musimy jednak pamiętać, że na jurajskich skałach to aktywność dopuszczalna wyłącznie w wyznaczonych rejonach.
Na początku czerwca tego roku we Francji odbyła się siódma edycja festiwalu Grimpeuses, czyli przeznaczonego dla kobiet wspinaczkowego wydarzenia, podobnego do brytyjskiego Women’s Climbing Symposium.
W ciągu dwóch miesięcy przeszłam w poprzek całą Laponię, ale został mi jeszcze malutki kawałek. Samotny półwysep – Varanger. Intrygował mnie i kusił od lat, bo to jedyny fragment kontynentalnej Europy (poza Rosją), który leży w strefie klimatu arktycznego. „Co to oznacza?” – zastanawiałam się. „Jak sobie z tym sama poradzę?”. Był październik.
Z Rafałem Fronią umówiłem się w Zakopanem. Chciałem porozmawiać przy piwie o trudnych i rzadko przedstawianych publicznie obliczach himalaizmu. Woleliśmy spotkać się twarzą w twarz, mieliśmy bowiem rozmawiać o śmierci.
Festiwal Górski im. Andrzeja Zawady jest jedyny w swoim rodzaju, choćby dlatego, że jego obszar jest znacznie większy niż suma powierzchni miejsc, w których odbywa się cała impreza.